Rozdział 7

5.7K 411 62
                                    

Obudził Cię uciążliwy dźwięk przypominający pikanie. Nie miałaś zielonego pojęcia gdzie jesteś, ani co się stało. Po kilku sekundach powróciła Ci jednak świadomość i gotowa byłaś zerwać się z miejsca myśląc, że nadal znajdujesz się w budynku pod władzą Akihiro. Przerażona podniosłaś się do pozycji siedzącej, czego skutki odczułaś niemal od razu w postaci przeszywającego bólu głowy, a także ręki w okolicach przedramienia.

- Hej, hej, hej, [ imię ], spokojnie. Już wszystko w porządku. Położ się. - tuż nad prawym uchem usłyszałaś głos, który od razu skojarzyłaś z pewnym srebrnowłosym shinobim z Konohy.

- Co się stało? Co z Akihiro? Co z...- spojrzałaś w jego stronę, a z Twoich ust wydobył się potok pytań, które zadręczały Ci umysł.

- Akihiro jest tam, gdzie powinien być, tak samo jak ty. Zostałaś trochę poraniona w czasie walki, dlatego się tu znalazłaś. Jesteś w szpitalu. - powiedział spokojnie Kakashi, chowając książkę koloru pomarańczowego do tylnej kieszeni spodni i siadając na krańcu łóżka, na którym się znajdowałaś.

- Poraniona? - wymamrotałaś trochę zdziwiona, a Twój wzrok zatrzymał się na zabandarzowanej od łokcia w dół ręce, na której czułaś lekkie pieczenie. - Czy ja...

- Tak, Akihiro wpędził cię w genjutsu. - dodał chłopak, jakby wiedział, o co właśnie chciałaś zapytać.

- Genjutsu... - wymamrotałaś szeptem do siebie - A co z tymi ludźmi? Z tymi, którym mieliśmy pomóc? - kiedy do głowy przyszło Ci kolejne pytanie, bez zastanowienia wypowiedziałaś je na głos.

Mina Kakashiego zmieniła się diametralnie. Przypominała...smutek? Zmieszanie?

- Oczywiście udało się ich uratować... Niestety, kiedy weszliśmy do ich celi okazało się, że kilku z nich... - przerwał na moment - Okazało się, że nie wszyscy przeżyli. - dodał.

Ta wiadomość Tobą wstrząsnęła. Po raz pierwszy od kilku lat zebrało Ci się na płacz. Nie pozwoliłaś jednak spłynąć swoim łzom po policzkach. Pokiwałaś tylko lekko głową, zaciskając usta.

Po chwili ciszy drzwi do sali, w której się znajdowaliście gwałtownie się otworzyły, przez co obydwoje zadrgaliście, a Kakashi dodatkowo wstał jak oparzony.

- Kakashi, a co ty tu robisz? Mówiłam, żadnych odwiedzin, kiedy choroba nie jest do końca potwierdzona. - w drzwiach stanęła Tsunade, która na powitanie zbeształa chłopaka, który najwyraźniej trochę się spiął.

- Tak, przepraszam Tsunade - sama, już mnie nie ma. - wyrecytował - Zobaczymy się później. - dodał w Twoją stronę, po czym szybkim krokiem pod morderczym wzrokiem Hogake, opuścił salę.

***

Jeszcze tego samego dnia dostałaś wypis. Bardzo ucieszyłaś się z tego powodu, a jeszcze większą radość sprawiała Ci myśl o powrocie do domu i rodziny. Cała radość jednak prysła, kiedy przypomniałaś sobie o raporcie z misji dla Tsunade. Byłaś na siebie bardzo wściekła, że Akihiro udało się wpędzić Cię w genjutsu. Do tego dochodziła również myśl, że niewinni ludzie zginęli i to właśnie wy nie zdążyliście im pomóc. To był najsilniejszy cios, z którego skutkami w postaci wyrzutów sumienia musiałaś się zmierzyć.

Postanowiłaś wrócić na ostatnią noc w Konosze do hotelu, aby tam spokojnie napisać raport. Następnego dnia planowałaś opuścić Wioskę.

Kiedy siedziałaś przy dębowym biurku w hotelowym pokoju, a pergamin po którym pisałaś był pełny do połowy, usłyszałaś dźwięk, jakby ktoś pukał do okna. Początkowo to zignorowałaś i uznałaś, że to tylko drzewo, bo przecież Twój pokój znajdował się na 3 piętrze. Kiedy jednak stukot się powtórzył, odłożyłaś długopis, po czym powolnym krokiem podeszłaś do okna, aby potwierdzić swą tezę, że było to tylko niewinne drzewo.

✔||Kakashi x Reader PL|| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz