1.0

401 49 26
                                    

Joker POV

Usiadłem na łóżku tuż obok Harley. Położyłem dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna coś mruknęła cicho odwracając głowę w moją stronę.  

- Już późno. - mruknąłem odgarniając jej włosy z twarzy. - Chciałem spytać czy pojedziesz ze mną po wyniki badań. - dodałem, a ona dopiero wtedy odwróciła się do mnie i usiadła odpierając głowę o poręcz łóżka. Wyglądała na totalnie zaspaną. Taka też była. 

- Nie czuję się najlepiej. - odparła cicho robiąc trochę niepewną minę. - Poza tym nie wiem czy chcę tam z tobą jechać. Wolę poczekać w domu. - dodała po chwili, a ja wcale się jej nie dziwiłem. Zrobiłem testy, które miały potwierdzić, że dziecko rozwijające się w June jest moje. Chciałem, żeby Harley pojechała tam ze mną, ale nie mogłem jej do niczego zmusić. Nie rozmawiała ze mną na temat ciąży ani o tym co będzie gdy ono się już urodzi. Każdy unikał rozmów na ten temat. Był on czymś co niszczyło nasze relacje.

- W porządku. - mruknąłem cicho uśmiechając się przy tym lekko. - Przyniosłem ci coś na ból głowy. - dodałem wskazując na szafkę, na której leżały dwie tabletki i szklanka z sokiem. Obok stał jeszcze kubek z kawą, ale o nim już nie wspominałem. 

- Dziękuję. - jęknęła i nachyliła się całując krótko moje usta. - Obiecaj mi, że czegokolwiek się dowiesz powiesz mi prawdę. - dodała cicho spoglądając mi w oczy. 

- Obiecuję. - mruknąłem odchylając się. Założyłem jej włosy za ucho i wstałem po czym udałem się do wyjścia. Zamknąłem za sobą drzwi i zszedłem na dół. Będąc w garażu wsiadłem do czarnego Bugatti Veyron po czym zacząłem jechać w kierunku małego miasteczka oddalonego od Gotham jakieś sto kilometrów. Byłem przygotowany na to, że dziecko może być moje. W głębi duszy jednak modliłem się o to, żeby to nie była prawda. Wtedy miałbym szansę na normalne życie u boku Harley. 

Harley POV

Naprawdę starałam się zachowywać normalnie. Patrząc na niego próbowałam nie myśleć o tym, że za cztery miesiące zostanie ojcem. Widziałam jak bardzo mu zależało na tym, żeby to wszystko okazało się jedną wielką pomyłką. Niestety, ja już przestałam wierzyć w cuda. Unikałam tego tematu, bo był dla mnie zbyt trudny. Nawet jeśli chciałabym go jakoś pocieszyć, to nie potrafiłam. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć lub czego lepiej nie mówić.

Doskonale wiedziałam, że nie naprawimy tego co straciliśmy. Nie było najmniejszych szans na to, żeby się cofnąć wstecz. I mimo, że próbowałam robić wszystko tak jak kiedyś nie wychodziło mi. Wiele razy prosił, żebym znowu mu zaufała. Żebym się przed nim otworzyła. Jednak ja nie potrafiłam. Nie wiedziałam, jak się przełamać. On miał ten sam problem. Po prostu nie wiedział.

- Jakieś zamieszanie w mieście? - nagle usłyszałam głos El Diablo, który przywrócił mnie do rzeczywistości. Już po chwili mężczyzna siedział obok mnie. Spojrzał na ekran telewizora wiszącego na ścianie przed nami. Zamieszanie to mało powiedziane. W dodatku nie było spowodowane przez nas. To trochę nietypowe w Gotham. 

- Jakiś skurwiel chciał stać się sławny i wysadził w powietrze szkołę. - odparł wkurzony Deadshot. Zdawał sobie sprawę, że mogła to być równie dobrze szkoła jego córki. - Razem z dzieciakami. - dodał po chwili, na co Chato spojrzał na niego zaciskając dłonie w pięści. Sam stracił swoje dzieci. Mogłam tylko podejrzewać, jak bardzo wściekły był w tej chwili. Właściwie wszyscy byliśmy.

- Obwiniają o to nas. - mruknęłam cicho. 

,, Wydarzenie miało miejsce dzisiaj rano o godzinie 9:43. Natomiast wczoraj przed godziną 21:30 z banku we wschodniej części miasta ukradziono około 85 milionów. Policja twierdzi, że mogło to być ukartowane przez znanego nam wszystkim Joker' a. Od jakiegoś czasu razem ze swoją nową ekipą wywołują poważne straty w mieście. Policji nie udało się jeszcze ustalić, w jakim celu Joker zaatakował bezbronne dzieci. Pewne jest tylko to, że posunął się za daleko. "

Joker and Mrs. QuinnWhere stories live. Discover now