8.0

285 37 32
                                    

Harley POV

Stałam jak wyryta wpatrując się w naprawdę przystojnego mężczyznę. Jego brązowe oczy wprost hipnotyzowały. Tylko co on tu do cholerny robił? Jakim cudem dostał się do środka?

- Proszę, pozwól mi to wytłumaczyć. - poprosił widząc moją zdziwioną i zmieszaną jednocześnie minę.

- Kim jesteś? - spytałam podejrzliwie mrużąc lekko oczy.

- Tyson. - odparł z lekkim strachem i smutkiem jednocześnie. Zastanawiałam się kim jest.

- Ładne imię. - mruknęłam cicho. - Co tutaj robisz? - spytałam nie rozumiejąc jak się tutaj znalazł. Opuszczona szkoła znajduje się w środku lasu.

- Potrzebuje pomocy. - powiedział patrząc mi prosto w oczy. - Moja dziewczyna. O... ona nie żyje. Zabiła ją. Bez powodu. - wyjąkał, a ja poczułam smutek. Jestem zła, ale posiadam jeszcze serce.

- Przykro mi. - mruknęłam spuszczając głowę. Widziałam jakie to uczucie stracić ukochaną osobę.

- Pomóż mi ją znaleźć. Chcę ją zabić. - powiedział po chwili ciszy. Był ewidentnie zły. Też bym była.

- Jak mam Ci pomóc? Wiesz kim ona jest? - zdziwiłam się wzruszając ramionami.

- Waller. Amanda Waller. - odparł po chwili namysłu, a mnie zatkało. Znowu ona.

- Jestem pewna, że znajdzie się tutaj dla Ciebie miejsce. - powiedziałam bez zastanowienia.

- Dziękuję... - zaczął powoli, a ja zrozumiałam co ma na myśli.

- Harley. Jestem Harley. - oznajmiłam wyciągając w jego stronę rękę.

- Dziękuję Ci Harley. - mruknął z ledwo widocznym uśmiechem, jednak dla mnie wystarczył żebym się rozpłynęła.

- Nie ma sprawy. Chodź. Przedstawię cię reszcie. Taka mała rada... nie wkurzaj ich. Mogą cię zabić. - powiedziałam idąc przodem. Brunet podążał za mną.

- Postaram się. - zapewnił z lekką niepewnością, na co się uśmiechnęłam. Weszliśmy do wielkiej sali gdzie byli wszyscy moi przyjaciele.

- Słuchajcie, znalazłam kogoś. - krzyknęłam głośno, a wszyscy spojrzeli na mnie uważnie. - Nazywa się Tyson i prosi nas o pomoc. Chcę się zemścić na Amandzie. Zabiła bliską mu osobę. - wytłumaczyłam gdy oni prześwietlali go na wylot.

- Chyba nie odrzucimy kolejnej pary rąk do pomocy. - zaśmiał się El Diablo zakładając ręce na piersi.

- Dzięki. - mruknął Ty, na co ja się ucieszyłam. Nie mają nic przeciwko. Tylko gdzie jest...

- Harley. - usłyszałam za plecami głos Joker' a. No właśnie. Tutaj jest. Zielonowłosy podszedł do mnie i złapał za rękę. Pociągnął mnie do drugiego pomieszczenia.

- Wiem, że nie powinnam pomagać nikomu więcej, ale zrobiło mi się go szkoda. - wyznałam zgodnie z prawdą.

- Czego ty nie rozumiesz!? - warknął że złością, przez co poczułam lekki strach. - Skąd wiesz, że nie jest jakąś wtyczką Amandy? Powinnaś trzymać się tych, których znasz. Nie powinniśmy ufać nikomu z zewnątrz. - dodał nie rozluźniając się ani odrobinę.

- Wiem, ale on nie jest zły. Zostanie z nami, więc nie bądź taki uparty. Chciałeś żebym to ja rządziła więc to robię. Zawsze tylko ty masz problem. - powiedziałam podniesionym głosem. Widziałam jak bardzo jest zły, ale nie zamierzałam okazywać strachu.

- Jak sobie chcesz. - odparł krótko i minął mnie szturchając w ramię. Usłyszałam tylko trzask drzwi. Przełknęłam ślinę i nabrałam dużo powietrza do płuc. Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Podeszłam do reszty. Stali w grupie rozmawiając o czymś.

Joker and Mrs. QuinnWhere stories live. Discover now