17.0

191 30 16
                                    

El Diablo

On już znał prawdę. I tylko on mógł mi pomóc. Mimo, że wszyscy robili z niego potwora, on nadal był człowiekiem. Liczyłem, że zrozumie. Razem wymyślimy jakieś kontrowersyjne rozwiązanie.

Znalazłem Joker' a podczas gdy ten stał samotnie w garażu. Stanąłem naprzeciwko niego z założonymi rękami.

- Wiem co sobie teraz myślisz... - zacząłem spokojnie przyglądając się jego otępiałej twarzy. - Nie mialem innego wyboru. Tak samo jak ty. - dodałem gdy mężczyzna jedynie pokręcił głową z drwiną.

- Gówno mnie to obchodzi. Bez względu na wszystko zginiesz u boku Daniel' a. Nie chodzi w tym wszystkim o mnie. Chodzi tylko i wyłącznie o Harley. Byłeś jej przyjacielem i zdradziłeś ją. Nie chcę żeby cierpiała jeszcze bardziej, dlatego odzyskam June zabijając przy tym każdego kto stanie mi na drodze. - poinformował stanowczo, a ja tylko westchnąłem ciężko.

- Jest bezpieczna. Osobiście byłem przy robieniu tego pieprzonego zdjęcia. Nawet jej nie drasnął. - zapewniłem, a on się odrobinę uspokoił. - Robię co mogę, żeby wszystkich ochronić. - wytłumaczyłem dających zrozumienia, że June nie jest jedyną osobą, której grozi niebezpieczeństwo.

- Kogo niby? - prychnął zielonowłosy ze zdziwieniem.

- Rodzinę, Joker. I lepiej żebyś się póki co nie wychylał. June jest bezpieczna, dopóki Daniel się dobrze bawi. Gdy mu się znudzi zabije ją i wszystkich wokół. - wytłumaczyłem spokojnie.

- I tak nas zabije. Prędzej czy później. - prychnął Joker, na co przełknąłem ślinę. Nie musi do tego dojść.

- Chyba, że ty pozbędziesz się go pierwszy. - odparłem i bez zbędnych rozmów zacząłem zmierzać w stronę swojego auta. Bez przeszkód wsiadłem do samochodu po czym wyjechałem z garażu. Zacząłem jechać w stronę siedziby Daniel' a.

Gdy dojechałem na miejsce, strażnicy przepuścili mnie bez najmniejszego problemu do środka. Zupełnie jakbym był po ich stronie. A to nie prawda. Jestem tutaj tylko po to, żeby uratować dzieci. Tylko i wyłącznie, dlatego.

Wszedłem bez pukania do pomieszczenia, w którym stale przebywał Daniel. A razem z nim June i moje dzieciaki.

- Słuchaj, to koniec. Oddaj mi je. - powiedziałem stanowczo patrząc przenikliwie na mężczyznę.

- Koniec będzie wtedy gdy ja o tym zadecyduje. - zaśmiał się po czym poprawił włosy. - Jest coś co musisz zrobić. - oznajmił spokojnie.

- Co?

- Zabij Joker' a. - odparł Bein, na co jedynie prychnąłem. Wtedy cały jego plan legnie w gruzach. Już nie będzie tajemniczego zdrajcy. A człowiek, na którym chce się zemścić będzie martwy. - Wszyscy mają wiedzieć, że to ty go zabiłeś. - dodał, a ja tylko uchyliłem ze zdumienia usta. Nie zrobię tego. Nie zabije Joker' a. A co jeśli naprawdę, będę musiał?

- Obudź moje dzieci. - rozkazałem z pewnością siebie.

- Dopiero jak przywieziesz mi go martwego. - powiedział natychmiast, aż się zaśmiałem.

- Pokaż mi, że żyją! Tylko wtedy to zrobię. - krzyknąłem przez zaciśnięte zęby po chwili.

- W porządku. Stań w tym miejscu i patrz. - powiedział z uśmiechem Bein i sam wszedł do środka. Ja natomiast stanąłem przy szybie i z uwagą przeglądałem się dzieciom. Wciąż leżały w tej samej pozycji co ostatnio. Dopiero gdy Daniel wstrzyknął im coś w szyję zaczęły się budzić. Po chwili  oboje byli wybudzeni. Zupełnie jak za dawnych czasów.

Joker and Mrs. QuinnWhere stories live. Discover now