Harley POV
W salonie czekali już wszyscy. Byli gotowi do wyjścia. Czekali na to, żeby się ze mną pożegnać, ale ja naprawdę ciężko to znosiłam. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja nie potrafiłam tego powstrzymać.
- Obiecaj mi, że będziesz o siebie dbać. - poprosiła Pamela trzymając mnie w ramionach. Czując gulę w gardle pokiwałam tylko lekko głową. Będzie mi jej brakować.
- Ty też. Masz jeszcze pod opieką Zoe i tego tam. - mruknęłam z delikatnym uśmiechem wskazując palcem na ciemnoskórego przyjaciela. Blondynka zaśmiała się lekko i ostatni raz mnie przytuliła. Potem pożegnałam się z Zoe i Deadshot' em.
- Opiekuj się nimi. - mruknęłam mu na ucho z powagą. Kochałam Pamelę jak własną siostrę. Nie chciałam, żeby została kolejnym celem Amandy. To samo dotyczyło Zoe. Powinna być pod dobrą opieką. Wiedziałam też, że Deadshot nie pozwoliłby ich skrzywdzić. Były dla niego całym światem.
- Postaram się. - odparł równie cicho kładąc dłoń na moim ramieniu. - Widzimy się... mam nadzieję, że niedługo mała. - powiedział po chwili po czym złapał córkę za rękę i zaczął zmierzać do wyjścia. Pamela pomachała mi lekko i również udała się do wyjścia.
Po pożegnaniu się z resztą, pozostała mi jeszcze tylko June i El Diablo. Nie spieszyło im się. Najpierw stanęłam obok blondynki. Chciałam z nią przez chwilę pogadać.
- Dokąd pojedziesz? - spytałam cicho kierując słowa do dziewczyny. Nie wiedziałam, co z nią teraz będzie. Nie było jej łatwo. Teraz tym bardziej martwiłam się o jej stan zdrowia.
- Nie mam pojęcia. El Diablo i Teo mają mnie wywieźć w bezpieczne miejsce. - odparła, a ja odetchnęłam z ulgą. Ulżyło mi. Nie będzie sama, a to naprawdę duży plus. Zaopiekują się nią. Jestem tego pewna.
- Z nimi będziesz bezpieczna. - mruknęłam z delikatnym uśmiechem. Jednak z jej oczu dało się wycztać to, że jest nieco przygnębiona. - June. - zaczęłam kładąc dlań na jej ramieniu. - Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo możesz do mnie dzwonić. Zawsze ci pomogę. - zapewniłam i chcąc nie chcąc miałam też na myśli ciążę. Gdyby coś było nie tak pomogłabym jej nawet w tej sprawie. Była moją przyjaciółką. Taka była moja rola. Nawet jeśli miała zostać matką dziecka mojego ukochanego. Jakkolwiek dziwnie to brzmiało. Przytuliłam ją mocno na tyle na ile pozwalał jej spory brzuch. Po dłuższej chwili się odsunęłam i rzuciłam w ramiona El Diablo. Objął mnie mocno. Byłam pewna, że dobrze zaopiekuje się moją przyjaciółką. Był stworzoną do tego osobą. Zawsze potrafił wesprzeć i poprawić humor. Teraz też tak będzie.
- Pilnuj jej, Joker. - ostrzegł mężczyzna, kierując słowa w stronę zielonowłosego. Ten kiwnął lekko głową nie odzywając się. - Do zobaczenia, Harley. Będzie dobrze. - zapewnił z uśmiechem po czym jeszcze raz mnie krótko przytulił. Następnie położył dłoń na ramieniu June. Uśmiechnął się, a zaraz potem razem z June opuścił rezydencje.
Rozejrzałam się wokół. Teraz było zupełnie pusto. Jakbyśmy przez ten cały czas mieszkali tylko we dwoje. Nie został po nich żaden ślad. To było przerażające. Wystarczył jeden krok ze strony wroga i nie daliśmy rady. Sądziłam, że stać nas na więcej.
Joker podszedł do mnie od tyłu. Jego ręce objęły mnie w pasie, a podbródekiem oparł się o moje ramię. Przyciągnął do siebie moje ciało po czym musnął lekko mój mokry od płaczu policzek. Oparłam się o niego kładąc dłonie na jego rękach.
- Teraz czas na nas. - mruknął cicho po kilku minutach milczenia. Westchnęłam kiwając lekko głową. My też musieliśmy opuścić naszą rezydencję. Nasz dom. - Wszystko czeka w samochodzie. - dodał po czym objął mnie ręką i zaczął prowadzić do wyjścia. Będzie dobrze, Harley. Dasz sobie radę. Reszta też. Poradzimy sobie.
YOU ARE READING
Joker and Mrs. Quinn
FanfictionII CZĘŚĆ TRYLOGII Ciąg dalszy Harleen Quinzel and Mr. J. Nowym czytelnikom proponuje zapoznać się najpierw z pierwszą częścią, oczywiście nikogo do niczego nie zmuszam. Może dacie radę bez pierwszej części 🌹 Ogólnie zachęcam wszystkich do czytani...