15.5

236 33 19
                                    

Harley POV

Zgodnie z moimi przypuszczeniami, gdy poprosiłam o pomoc Katane i Mel, obie od razu się zgodziły. Musiałyśmy się dowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się w tym klubie. Pamela nie chciała mnie nawet słuchać, więc nie namawiałam jej do tego, żeby pojechała z nami. Może to i lepiej.

Pewnym siebie krokiem weszłyśmy do Red Hood. Dawno mnie tutaj nie było. Stęskniłam się za tym miesjcem, przyznaje.

- Uśmiech dziewczyny, nie możemy wzbudzać podejrzeń. - mruknęłam wyszczerzając zęby do każdej mijanej osoby, bez względu na wiek oraz płeć. Znali mnie. Wiedzieli kim jestem.

- Szczerze mówiąc nie przepadam za sukienkami. - szepnęła Katana, a ja przewróciłam oczami. Nie czas na wybrzydzanie.

- Nikt za nimi nie przepada. - prychnęła Mel poprawiając włosy.

- Przestańcie. Musimy dowiedzieć się paru rzeczy, więc spróbujcie się dopasować. - powiedziałam odwracając się w ich stronę. - Poszukajcie tutejszych lasek, popytajcie barmanów czy nie widzieli nikogo podejrzanego. Ja pójdę do ochroniarzy. - wydając polecenia, czułam się jak na jakiejś akcji. W sumie, to jakaś tam akcja to była. Tylko taka za plecami Joker' a. - I pamiętajcie uśmiech. W tym miejscu to on wzbudza największy postrach. - poinformowałam i odeszłam zostawiając zdezorientowane przyjaciółki na środku klubu. Poradzą sobie. Weszłam po schodach na prywatne piętro Joker' a. Właściwie to było nasze piętro. Dwóch mężczyzn pilnujących wejścia, widząc mnie udostępnili mi wejście do środka. Bez słowa przeszłam pomiędzy nimi i rozejrzałam się po loży. Przy barku zauważyłam jednego ze znajomych ochroniarzy. Z tego co pamiętam miał na imię Bobby... podeszłam do niego pewnym siebie krokiem.

- Przepraszam... - zaczęłam szturchając go lekko w ramię. - Pamiętasz może kim jestem? - spytałam mając nadzieje, że odpowie twierdząco.

- Oczywiście. - zapewnił z szerokim uśmiechem. - Miło cię znów widzieć Harley. - dodał z radością, a ja tylko wyszczerzyłam zęby. To była moja okazja.

- Cudownie. - mruknęłam zadowolona, na co ten poprawił marynarkę.

- Czego potrzebujesz? - spytał spokojnie przyglądając się mi uważnie.

- Widzisz... chciałabym wiedzieć, czy widziałeś tu wczoraj Joker' a? - spytałam uroczo siadając na jednym z krzesełek przy barku. Spojrzałam na blondynę stojącą za barem, a ona już wiedziała, co ma mi podać.

- Jak mógłbym go nie widzieć. Był tutaj z jakimiś kolesiami. - odparł podczas gdy ja gustowałam drinka.

- Dokładnie. I chciałam spytać, czy nie wydarzyło się wczoraj coś dziwnego. - zagadałam, zupełnie jakby nie chodziło mi o nic ważnego.

- Nie sądzę. Tańczyli, ale nic poza tym. - poinformował po chwili namysłu.

- No dobra, a czy jeden z nich nie całował się przypadkiem z jakąś laską? - spytałam patrząc mu prosto w oczy. Nic nie mogło mi umknąć.

- No tak... coś mi świta. Ciemnoskóry gość w granatowym garniaku? - spytał dla pewności, a ja od razu kiwnęłam głową.

- Właśnie on. Zachowywał się zwyczajnie? - w końcu zadałam to pytanie. Odpowiedź, powinna wszystko wyjaśnić. Oby tak było.

- Z początku był strasznie sztywny. Nawet nie chciał za bardzo rozmawiać z tą kobietą, która dotrzymywała mu towarzystwa. Potem widziałem jak ze sobą tańczyli... poszedłem do łazienki, a gdy wróciłem ten sam typ zachowywał się już zupełnie inaczej. Byłem pewny, że się czegoś naćpał. Gadał od rzeczy no i obściskiwał się z tą laską. - wytłumaczył, a ja zaczęłam rozumieć. Floyd był pod wpływem prochów. Nie myślał trzeźwo, więc nie mógł też zapanować nad tym co się dzieje.

Joker and Mrs. QuinnWhere stories live. Discover now