Rozdział 62

987 118 63
                                    

-Co tu... - zaczął jasnowłosy, otwierając drzwi do pomieszczenia, jednak przerwał w pół słowa, kiedy zobaczył klęczącego na podłodze chłopaka, który w swoich ramionach trzymał nieruchome ciało Tsubaki.

Sasuke powoli podniósł głowę, a Haru cofnął się o krok, widząc Sharingan'a w oczach nieznajomego. Nie był to jednak jego standardowy wzór, co mogło oznaczać, że...

Wrzasnął, kiedy jego ciało niespodziewanie ekplodowało potwornym bólem. Spojrzał z przerażeniem na czarne płomienie, które powoli trawiły jego organizm. Padł na podłogę, krzycząc w niebogłosy, chcąc chociaż w małej części zniwelować ból.

Sasuke patrzył beznamiętnym wzrokiem na cierpiącego chłopaka, który wił się przed nim na ziemi. Podniósł się do pionu, biorąc ciało Tsubaki na ręce. Ruszył powolnym krokiem do wyjścia, omijając obojętnie nieznajomego. Wyszedł na korytarz i ruszył tą samą drogą, którą tutaj przyszedł. Nie widział martwych ciał, które wcześniej tutaj zostawił. Nie widział też nowych, które padały obok nich, kiedy ktoś próbował się do niego zbliżyć.

Nie widział nic.

Nic, oprócz jego ukochanej, która leżała bez życia w jego ramionach.

Wyszedł przed budynek, a znajdujący się przed nim shinobi zamarli. Tęczówki nieznajomego lśniły Mangekyõ Sharingan'em, a jego mordercza chakra sprawiała, że ich ciała napinały się w nerwowym oczekiwaniu. Wręcz czuli na twarzy oddech samej śmierci, przez co w głowach tępo pulsowała tylko jedna myśl. Uciekaj!

I część z nich nawet to uczyniła.

Reszta jednak nie ruszyła się z miejsca, a chwilę później zaszarżowała prosto na nieznajomego. Przecież nie może walczyć, mając na rękach nieprzytomną dziewczynę, prawda?

No cóż, niestety jeszcze nigdy nie popełnili tak poważnego błędu i, na ich nieszczęście, był to ostatni błąd w ich życiu. Jeden po drugim padali jak muchy martwi na ziemię. To przez czarne płomienie Amaterasu lub zamknięcie w świecie koszmarów Tsukuyomi.

Młody Uchiha powolnym krokiem zmierzał w kierunku swojego towarzysza, który pod postacią Dziewięcioogoniastego Lisiego Demona siał terror w Wiosce Skały. Sporo budynków stało w płomieniach lub w ogóle nie stało, a martwi shinobi tworzyli ściężkę z ludzkich ciał. Co ciekawe, nie było wśród nich żadnych cywili, czyli najwyraźniej Naruto postanowił ich oszczędzić. Nie zmieniało to jednak faktu, że blondwłosy Jinchūriki nie miał litości względem ninja Skały i prawdopodobnie sprawiało mu to niezłą frajdę.

Kryło się w tym ziarno prawdy, ponieważ Naruto rzeczywiście nieźle się bawił walcząc z Iwą, a nawet sam Tsuchikage raczył do nich dołączyć, jednakże odbieranie życia nie było już tak kuszące jak samo atakowanie.

Westchnął znudzony i machnął ręką, a ogromna łapa zmiotła następnych shinobi.

-Naruto - mruknął zaniepokojony Kurama w jego głowie - Sasuke się zbliża - powiadomił przyjaciela.

-Wiem - syn Czwartego Hokage kiwnął głową - Ale...

-Nie wyczuwam chakry Tsubaki - dokończył Lisi Demon, a jego ogony zafalowały.

-Nie mów mi, że... - Naruto odwrócił głowę w stronę, gdzie wyczuł Sasuke i zamarł.

Jego źrenice rozszerzyły się do rozmiarów spodków od filiżanek, widząc nieruchome, pokryte licznymi siniakami i ranami ciało jego przyjaciółki, spoczywające w ramionach Sasuke. Zacisnął pięści, aż zbielały mu knykcie.

Dziecko z Przepowiedni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz