Luke, czyli ja, to trzynastoletnim chłopiec o jasnych włosach, którym uroku dodają brązowe oczy. Zazwyczaj mam zarumienione policzki. Jestem dość szczupły, jednak silny i wysportowany. Potrafię idealnie pływać, co jest niezbędne do poruszania się po wszystkich sektorach Nowej Polani z wyjątkiem dawnej 56, gdzie całą dzielnicę otaczała szklana kopuła, lecz zawiodła z niewiadomych przyczyn. Mieszkam sam dzięki pozwoleniu tutejszego prezydenta, choć łatwo dałoby się pomylić z burmistrzem ze względu wielkość sektora, gdyby nie Pałac Prezydencki w centrum sektora. Dwudziestka czwórka, w której mieszkam, przypomina bardziej małe miasteczko niż wielką dzielnicę Nowej Polani. Pielęgniarce nawet ulżyło, gdy się dowiedziała, że nie musi się już opiekować, jak mówiła, "młodym dzieciakiem". Stałem się za to bardzo odpowiedzialny, co mnie zapewne uratowało w niedalekiej przyszłości. 24, inaczej Handlówka, wyróżniała się oczywiście handlem. Stanowiła centrum wszystkich szlaków handlowych, ale to nie wszystko - posiadała ogromne wieże przy końcu wszystkich czterech stron dzielnicy. Wieża południowa, północna, wschodnia i zachodnia. Miały za cel chronić Handlówkę przed wielkimi burzami. Często bywało, że nawet najmniejszy piorun trafiając w powierzchnię wody, uszkadzał szczyty wieżowców w stolicy. Handlówka była właśnie przez te wieże chroniona przed takimi wypadkami. Wyróżniała się również potężną armią, którą stanowili wszyscy mężczyźni po ukończeniu osiemnastego roku życia. Była tak potrzebna z powodu częstych najazdów zbuntowanych sektorów na dzielnicę handlową. Rzadko się zdarzało, by atak nie został odparty. Tak oto prezentował się sektor 24, inaczej Handlówka.
Uwielbiam biologię i historię, która jest wykładana w szkole - jednej z niewielu "tradycji" pochodzących z Dawnego Świata. Pozostały po nim również dni tygodnia, ubiór i nieco przekształcone domy ze względu na panujące w tych czasach warunki, rok trwający 365 dni.
Wspomniana historia nie uczy o bitwie pod Grunwaldem czy II wojnie światowej. Tutaj to tylko bardzo drobne szczegóły. Na lekcji mówi się o tylko dwóch tematach, jednak zawsze można się dowiedzieć czegoś nowego. Dotyczą Dawnego (lub Lepszego) Świata. Właśnie to mnie fascynuje - Dawny Świat, czyli góry, doliny, równiny i łąki z kwiatami. Wszystko to nie było doceniane, dopóki tego nie stracono. Mimo ostrzeżeń licznych naukowców i ekologów ludzie nie myśleli o otaczającym ich świecie. Z czasem lodowce zaczęły topnieć, jednak ledwie zauważalnie i stało się TO. Wody przybywało, a miasta były zalewane, nawet góry. Wtedy zjawili się uczeni. Przygotowani na taki koniec stworzyli wiele urządzeń, nazwanych przez ludzi prostych tlenkami (co bardzo irytowało naukowców). Maszyny "wyławiały" tlen z wody. Błyskawicznie odbudowywano zalane miasta tak, aby woda nie dostawała się do domów. Minęło od tamtego czasu wiele lat, a woda stała się nowym środowiskiem człowieka. Jedynie pewna legenda mówi o Rajskim Lądzie, jedynym miejscu, którego woda nie zalała.
Drugim tematem jest sztuka przetrwania pod wodą, jednak dodatkowo uczymy się tego, jak powinniśmy się zachować w przypadku odnalezienia wspomnianego Lądu. Ja jednak uważam, że jest to zbędne. Przecież to tylko legenda...
- Cześć - zawołała Michael.
- Hej - odpowiedziałem. Michael (czyt. Miszel) to moja jedyna przyjaciółka. Jej ciało jest zgrabne, chuda w talii. Te oczy... wściekle zielony kolor, który uwielbiam. Dziewczyna ma długie, sięgające pasa, brązowe włosy. Ładne, szczupłe i długie nogi. Jest wysportowana, jak ja, miła i pomocna. Jest idealna! Jeszcze raz ją obejrzałem. Ach, te piękne piers... Nie patrz się na nie, zboczeńcu!, skarciłem się w myślach. Chyba nie zauważyła...
- Pójdziemy dzisiaj do teatru?
- Nie mam ochoty...
- No proszę - niemal krzyczała. - Wystawiają dzisiaj "Rajski Ląd"!
- Tym bardziej nie chcę - odpowiedziałem sucho - Michael... znamy się od dawna, więc chyba wiesz, że nie lubię bajek. Wolę żyć rzeczywistością, a nie marnymi nadziejami.
Nastolatka westchnęła. Nigdy nie mogła mnie zrozumieć. Podobno jestem taki tajemniczy i chłodny... Jednak zawsze humor mi powraca. Teraz siedzimy w moim domu i rozmawiamy. Cisza jednak panowała zbyt długo.
- Chyba szykuje się na burzę - spostrzegła.
- I to nie byle jaką. Może lepiej... wrócisz do domu? Nie wyganiam cię, ale wiesz... Dzisiaj burmistrz postanowił wymienić wieże i właśnie kończą je uruchamiać, więc może być niebezpiecznie na zewnątrz, a twoi rodzice...
-Ćśśś...-przerwała mi dziewczyna i położyła palec na moich ustach. - Zostanę tutaj.
Uśmiechnęła się do mnie i położyła mi głowę na ramieniu. Poczułem się dziwnie. Michael była tylko moją przyjaciółką, jednak nie odepchnąłem jej. Czułem się... przyjemnie? Nagle gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Szybko wstaliśmy by zobaczyć, czy wieżom nic się nie stało. Budowle te są bardzo kosztowne (Sektor 24 ma na to oczywiście pieniądze dzięki podatkom nakładanym na kupców), więc szkoda, gdyby któraś została uszkodzona. Na szczęście nic się nie stało, wręcz przeciwnie - wszystkie wieże skończono uruchamiać. Nic nie wskazywało na katastrofę...
CZYTASZ
Piorun (1&2)
FantastikCzęść I Świat fantasy w przyszłości? Czemu nie? Bardzo łatwo zniszczyć środowisko, trudniej naprawić. W ciągu wielu lat lodowce topniały, ale wiemy, jakie jest nasze podejście do ekologii. Co da garstka ludzi starających się uratować środowisko...