Dzisiaj zakończenie roku szkolnego, po balu mama pozwoliła mi już zostać w domu do końca tygodnia. Dzisiaj jest piątek, od dzisiaj całe dwa miesiące wakacji. Wstałam punkt 8, o dziwo z uśmiechem na twarzy. Od razu powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic oraz wykonałam poranne czynności. Nawet się pomalowałam, co nie było u mnie na porządku dziennym, bo rano wolałam pospać te 10 minut dłużej niż męczyć swoją twarz kosmetykami. Z szafy wyjęłam biało-czarną sukienkę, od razu ją założyłam i sięgnęłam po czarne trampki. Zegarek na mojej ręce wskazywał 8:45, czyli za kwadrans miał pojawić się Dylan, aby podwieźć mnie pod szkołę. Wzięłam torebkę, gdzie miałam telefon, chusteczki i inne mało ważne rzeczy, które każda kobieta musi mieć pod ręką. Zeszłam po schodach na parter, a potem do kuchni. Mama z tatą byli już w pracy, więc sama zrobiłam sobie kanapkę i popiłam ją sokiem pomarańczowym. Nadal zostało mi trochę czasu, dlatego sięgnęłam po telefon i go odblokowałam. Jak zwykle rano miałam mnóstwo powiadomień, głównie z twittera. Zignorowałam je i weszłam na instagrama. Miałam tam już ponad 50 tysięcy obserwujących. Od kilku dni nie dodawałam żadnych zdjęć, nie miałam na to ochoty i z coraz mniejszym entuzjazmem zaglądałam do komentarzy. Weszłam na główną stronę, gdzie od razu pojawiło mi się nowe zdjęcie Camerona razem z jego psem. Wyglądali uroczo, więc nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem skrina. Usłyszałam trąbienie auta, dlatego szybko sprawdziłam czy wszystko jest wyłączone, wzięłam z szafki klucze i wychodząc zamknęłam dom. Po chwili już byłam w aucie przyjaciela.
- Cześć. - powiedziałam i go przytuliłam.
- Jak tam moja ulubiona przyjaciółka? - uśmiechnął się i włączył silnik.
- Czy ty sugerujesz, że mnie zdradzasz? - udałam oburzoną. - Z resztą, czym się martwię, przecież żadna by z tobą długo nie wytrzymała. - zaczęłam się śmiać.
- Zaraz będziesz szła na nogach. - mruknął pod nosem.
- Oj nie obrażaj się, przecież wiesz, że żartuję i cię uwielbiam.
- No wiem. - westchnął. - Co tam u Cama?
- Nie wiem, ostatnio miał dużo pracy i był strasznie zabiegany. - posmutniałam. Taka była prawda, od kilku dni wymieniliśmy tylko kilka smsów, czy wszystko u nas okej. Rozumiałam jego pracę, jednak mimo wszystko, czułam się źle, że tak mało rozmawiamy.
- Spójrz na to tak, w końcu wakacje! - krzyknął i zaczął tańczyć, na tyle ile mógł, bo musiał być skupiony na prowadzeniu auta.
- Nareszcie. - przytaknęłam i zmeniłam stację w radiu.
- Ej, lubiłem tamtą piosenkę. - uderzył mnie po ręce i ponownie zmienił stację. Odpuściłam mu, jeśli tak bardzo lubi Arianę, to niech ma, będę mądrzejsza.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, miałam wrażenie, że już każdy tam był. Na parkingu panował hałas, śmiechy, krzyki, radość z tego, że w końcu nadeszły upragnione wakacje. Również się cieszyłam, nareszcie koniec wstawania o 6, zadań domowych, no i najważniejsze - brak sprawdzianów i kartkówek. Jednym słowem - wolność.
- Cześć Izzy. - usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam. Zobaczyłam Scotta, uśmiechnęłam się i kiwnęłam do niego głową. - Jak tam humorek? - stanął obok nas i objął mnie ramieniem. Spięłam się i uśmiechnęłam sztucznie, widząc to Dyl pociągnął mnie za rękę, mówiąc, że powinniśmy iść na boisko. Odetchnęłam z ulgą, kiedy ramię Scotta wróciło na swoje miejsce.
Po godzinie byliśmy wolni, każdy z pośpiechem opuszczał szkolne mury. Oczywiście, byli też ci, którzy ociągali się z wychodzeniem i wydawali się smutni, wizją wakacji. Co z wami nie tak, ludzie?
CZYTASZ
Hope ||Cameron Dallas||
FanfictionPoznajcie Isabelle, zwykła nastolatka, która przeżyła coś co prześladuję ją od 2 lat. Ma jednak coś co potrafi ją pocieszyć i rozweselić w każdym momencie...Magcon. Mieszka w San Diego, czy będzie miała szansę spotkać swoich ulubieńców i zobaczyć i...