3.

422 19 1
                                    

Hej! Czym ja się martwię? Przecież to tylko zakupy. Przeżyje to tylko dwa tygodnie chodzenia w ubraniach, których nie lubię. Dla Magcon jestem w stanie to zrobić, przecież to nic takiego.

Zbiegłam do kuchni, gdzie znajdowała się moja rodzicielka. W końcu musiałam mieć za co kupić te nowe ciuchy, nie lubię prosić jej o pieniądze, ale nie mam innego wyjścia.

"Hej" zaczęłam i podrapałam się po głowie.

"Tak?" spojrzała na mnie.

„No muszę iść na zakupy i muszę mieć na to finanse, dlatego..." powiedziałam i popatrzyłam w podłogę, nie znoszę prosić o pieniądze, przysięgam to najgorsze na świecie.

"O! Pójdę z tobą! Co ty na to?" krzyknęła i zaczęła wycierać dłonie w ściereczkę. O nie, nie co to, to nie tego już nie zniosę. Jeśli mam już iść na zakupy, to tylko sama.

"Nie, naprawdę nie trzeba, poradzę sobie" uśmiechnęłam się.

"No dobra" westchnęła "Dam ci kartę kredytową ojca, tylko ani mru mru" podeszła do torby i wyjęła z niej portfel, a potem z niego wspomnianą wcześniej kartę kredytową. "Zaszalej należy ci się"

"Ymmm, dziękuję" wzięłam od niej kartę i pobiegłam z powrotem do swojego pokoju. Kto mi podmienił mamę?!

Chodzę już dobrą godzinę po sklepach i jedyne co byłam w stanie kupić krótkie spodenki z wysokim stanem. Izzy weź się w garść, kiedyś kochałaś zakupy. Weszłam do kolejnych sklepów i zaczęłam wybierać sukienki, które wyglądały przyzwoicie i jakieś bluzki i spódniczki. Kiedy już stwierdziłam, że wystarczy mi ciuchów, weszłam do kawiarni i zamówiłam sok pomarańczowy i sernik. Musze przyznać, że już zapomniałam jak zakupy mogą zmęczyć, ale kiedyś kochałam spędzać z Emily godziny chodząc bez celu po galerii. Weszłam na Twittera w celu zobaczenia co tam u chłopców i Mahogany. Nie działo się u nich nic szczególnego, ale zauważyłam, że Matt robi follow spree. Szybko dałam RT odpowiedniemu tweetowi. Nie miałam jak spamować, dlatego po prostu postawiłam na szczęście, może w końcu się do mnie uśmiechnie. Po skończeniu ciasta i soku zebrałam wszystkie swoje rzeczy i po podziękowaniu kelnerce wyszłam z lokalu i udałam się na autobus. Miałam kilka toreb, ale na szczęście dałam sobie ze wszystkim radę.

Kiedy mama zobaczyła moje zdobycze zaczęła się uśmiechać i mówić jak dobrze mieć mnie z powrotem. Zapytałam ją czy to na pewno nie problem z tym biletem, ale zapewniła mi, że wszystko jest pod kontrolą i bilet będzie mój. Ucieszyłam się, no bo halo! Kto by się nie ucieszył? Poszłam do mojego pokoju i rozpakowałam wszystkie nowe rzeczy i poukładałam je w szafie. Przebrałam się w dresy i bluzę. Włączyłam laptopa i zaczęłam logować się na portalach społecznościowych. Kiedy zalogowałam się na twitterze miałam jedno powiadomienia. Kiedy zobaczyłam kto mnie obserwuje byłam zaskoczona. Całkiem zapomniałam o follow spree, nawet nie miałam nadziei na, to że mnie zaobserwuje. A tu proszę! Zaczęłam cieszyć się jak głupia i szczerzyć do komputera. Od razu napisałam, że nie wiem jak to się stało i jak to możliwe. Włączyłam mój ulubiony serial "The 100" i tak spędziłam całe popołudnie i wieczór.

Następnego dnia rano wstałam z postanowieniem, że dzisiaj się nie dam. Wszystko musiało się zmienić, w końcu chciałam, żeby było inaczej. Ubrałam się w czarną spódniczkę do kolan i niebieską bluzkę na ramiączka, a na to szary dłuższy sweterek. Poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Włączając w to lekki makijaż. Zbiegłam ze spakowaną torbą do kuchni, gdzie zrobiłam sobie szybkie śniadanie. W biegu założyłam białe trampki i wybiegłam w końcu z domu, krzycząc, że wychodzę. W drodze na przystanek rozplątałam słuchawki, co miałam wrażenia trwało wieczność, usiadłam na ławce i czekałam na autobus, który miał mnie zawieść do szkoły. Słuchając moich ulubionych piosenek, uśmiechałam się do siebie. Cieszyłam się, że byłam sama i mogłam odreagować przed lekcjami i ludźmi ze szkoły. Wreszcie nadjechał mój transport, usiadłam na samym tyle i cicho prosiłam, żeby ten dzień nie był kompletnym niewypałem. Po kilku minutach dotarłam pod szkołę, z podniesioną głową i oczywiście słuchawkami w uszach weszłam do budynku i ruszyłam do swojej szafki. Starałam się nie patrzyć na reakcje ludzi i dziwne spojrzenia, ale byli ewidentnie zaskoczeni. Co mnie w sumie cieszyło. Zmiany są dobre.

Właśnie wróciłam do domu w innych ciuchach niż wychodziłam, bo oczywiście nie mogło obyć się bez jakiegoś incydentu.

Właśnie szłam do sali od angielskiego, kiedy nagle poczułam zimną ciecz spływającą po moich ciuchach. Pomyślałam, że to może przypadkowe, każdemu może się to zdarzyć, ale kiedy podniosłam głowę, wiedziałam że to w żadnym stopniu nie był przypadek. Scott Brown oczywiście, no bo kto inny. Stał przede mną z tym swoim cwanym uśmieszkiem, a obok niego jego koledzy. Jeden z nich wyglądał na zniesmaczonego tą sytuacją i patrzył na mnie ze współczuciem.

"Scott..." westchnęłam.

"Izzy, chyba coś ci się wylało" wskazał na moje ubranie i zaczął się śmiać. Typowe.

Pierwszą myślą było, kiedyś się zemszczę. Jednak pozostałam spokojna i wzruszyłam ramionami. Byłam przygotowana na taką sytuację. W szafce zawsze miałam jakieś dodatkowe spodnie i koszulkę. Już nie raz Scott przez "przypadek" upuszczał na mnie jakieś jedzenie albo picie. Uśmiechnęłam się do niego, a on popatrzył na mnie zdezorientowany, zawsze uciekałam do łazienki, niemal płacząc. Przybiłam sobie w myślach piątkę i zaczęłam iść do mojej szafki, żeby się przebrać.

Pokręciłam głową ze śmiechem, kiedy przypomniałam sobie jego minę. Hej! Ale spotkało mnie też coś miłego.

Kiedy szłam do szafki poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i zatrzymuje. Odwróciłam się i zobaczyłam kolegę Scotta. Przewróciłam oczami.

"Zapomniał coś na mnie wylać, czy dzisiaj jest promocja i do picia dodają jedzenie?" zapytałam znudzona. Ta sytuacja w gruncie rzeczy była śmieszna, ale też jak zwykle mnie smuciła.

"Nie, słuchaj wypadła ci " podał mi moją bransoletkę z koniczynką. Spojrzałam na niego zdziwiona, szczerze powiedziawszy to nawet nie znałam jego imienia, nigdy nie był dla mnie chamski.

"Dziękuję..." Powiedziałam niepewnie i odebrałam moją własność.

"Jestem Dylan" Podał mi rękę, którą przyjęłam.

"A ja Isabella, ale to już pewnie wiesz" Zaśmiałam się.

Dylan był bardzo miły, poszedł ze mną po rzeczy do szafki, czekał aż się przebiorę i odprowadził mnie pod klasę. Ale niestety nie jestem pewna czy to nie kolejny plan Scotta na upokorzenie mnie. Mam nadzieję, że nie, bo polubiłam tego Dylana.

_

Cześć moi drodzy czytelnicy! Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Dajcie znać!

A w kolejnym rozdziale Magcon! Czyli to na co czekamy najbardziej!

Pozdrawiam!

~I

Hope ||Cameron Dallas||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz