23.

170 11 11
                                    

Czy naprawdę się w nim zakochałam? Usiadłam na walizce i kompletnie nie umiałam przestać myśleć o Cameronie. Nie mogę mu tego zrobić i sobie też nie mogę. On zasługuje na kogoś lepszego, przecież ja jestem tylko zwykłą, szarą dziewczyną. Nie chcę wylądować we friendzonie. Nie chcę być ciężarem i nie chcę, żeby się ograniczał przez czas, który mam u niego spędzić.

Nigdzie nie jadę.

Kopnęłam moją połowicznie spakowaną walizkę w kąt i schowałam pozostałe ubrania do szafy. Po prostu nie jadę. Muszę szybko coś wymyślić, zmienić plany na wakacje, może drugi koniec świata, żeby uciec od tego okropnego uczucia. Złapałam się za głowę i położyłam się na łóżku. Spojrzałam na walizkę i dobiegły mnie wątpliwości mojego zachowania, co ja mu niby powiem?

- Tak, jest w swoim pokoju. - usłyszałam głos mamy i spanikowana zorientowałam się, że nie uda mi się nigdzie schować, ani uciec i muszę stawić czoła brunetowi.

- Izzy? - usłyszałam przed pokojem głos Cama, szybko usiadłam i poprawiłam włosy. - Gotowa? - zapytał wchodząc do pokoju i posłał mi uśmiech.

- Nie. - odpowiedziałam, zauważyłam jak chłopak marszczy brwi w niezrozumieniu i podchodzi do łóżka.

- Jak to nie? Nie masz czegoś? To nic, kupimy wszystko na miejscu, nie przejmuj się.

- Nie jadę. - powiedziałam szybko i wstałam.

- Jak to, nie jedziesz? - zapytał i również wstał.

- Po prostu. - wzruszyłam ramionami.

- Izzy...

- Tata jednak się nie zgodził. - powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl.

- Dlaczego? - zapytał.

- Nie mam pojęcia, po prostu zadzwonił i powiedział, że nie mogę z tobą jechać. - czułam się paskudnie kłamiąc mu prosto w oczy.

- Tak nagle? - dopytywał a ja tylko pokiwałam głową. - Kompletnie tego nie rozumiem.

- Ja też.

- Ale nadal pojedziesz do LA, prawda? Nawet nie ze mną, ale tak jak miałaś w planach? - zapytał.

- Nie wiem, muszę porozmawiać z rodzicami i wtedy okaże się co dalej.

- Może ja z nimi porozmawiam? - zaproponował.

- Nie! - gwałtownie zaprzeczyłam. - To tylko pogorszyłoby sprawę. Nie przejmuj się tym, musisz już jechać, prawda? - chciałam się go jak najszybciej pozbyć, zanim wróci mój tata i moje kłamstwo wyjdzie na jaw.

- Dzieci, ja jadę na zakupy! Izzy, nie zapomnij zamknąć za wami drzwi! - usłyszałam krzyk mamy z dołu. To tylko ułatwiło mi wszystko, bo mama byłaby zdziwiona, że nie jadę.

- Może po prostu ucieknij? - zaproponował chłopak a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Żartujesz? - zaśmiałam się.

- Zastanawiam się po prostu, dlaczego jesteś taka spokojna i w ogóle się tym nie przejmujesz. Nie próbujesz czegoś wymyślić, tylko pogodziłaś się z tym! - krzyknął. Miałam straszne wyrzuty sumienia, ale tak będzie lepiej.

- Bo to i tak nic nie da. - powiedziałam spokojnie.

- Skoro tak myślisz, to dobrze. Nie zamierzam się starać o kogoś, kto na to nie zasługuje. - powiedział ostro, a w moich oczach pojawiły się łzy. - Cześć. - rzucił jeszcze zanim wyszedł z mojego pokoju, a potem z domu trzaskając przy tym drzwiami.

Ma rację, nie zasługuję na niego. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, co ja tak właściwie narobiłam.

Nigdy nie chciałam, żeby Cameron był na mnie zły, okazało się, że jestem tylko gówniarą uciekającą przed problemami i uczuciami. Kiedy wyszedł, czułam, że go straciłam. Jednak sama tego chciałam, prawda? Położyłam się, a z moich oczu popłynęły pierwsze łzy. Chwyciłam telefon w ręce i szybko wystukałam wiadomość, która chociaż w małym stopniu miała uciszyć moje sumienie.

Do: Cam

Przepraszam...

Odrzuciłam telefon, gdzieś na kołdrę i zwinęłam się w kłębek, jakbym chciała ukryć się przed światem, z resztą może tak było. Za każdym razem uciekałam, nie chciałam rozmawiać i zamiatałam problemy pod dywan, jak widać tak mi już zostało.

Po godzinie usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi frontowych, co oznaczało, że mama wróciła z zakupów. Miałam nadzieję, że kupiła coś słodkiego.

- Isabelle?! - usłyszałam wołanie mamy, a potem szybkie wspinanie się po schodach. Już po chwili przed moim łóżkiem stała moja mama. - Co ty tutaj jeszcze robisz? Gdzie Cam? - zadawała pytania.

- Cam już pojechał. - odpowiedziałam i odwróciłam się w jej stronę.

- Płakałaś? - zapytała ze zmartwieniem w oczach i usiadła na łóżku. - Co się stało?

- Powiedziałam mu, że nie mogę jechać. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Ale dlaczego?

- Nie jestem dla niego odpowiednia mamo, on zasługuje na kogoś o wiele lepszego. - wyszeptałam, po moich policzkach ponownie popłynęły łzy.

- Co ty wygadujesz dziecko. Oczywiście, że tak nie jest. Widać, że mu na tobie zależy, przecież to oczywiste. Nie ważne jak wyglądasz, kim jesteś. Liczą się uczucia. - powiedziała kobieta.

- I tak już za późno. - wzruszyłam ramionami.

- Ponieważ? - zapytała.

- Powiedział, że nie warto się dla mnie starać mamo. On nigdy by mnie nie chciał. - wytarłam mokre już policzki dłonią.

- Na pewno powiedział to pod chwilą emocji, już żałuje, jestem tego pewna. - pogłaskała mnie i wstała.

- Mamo? Zrobisz mi kakao? - poprosiłam.

- Dobrze. - pokiwała głową i wyszła. Odszukałam telefon, jednak nie zobaczyłam na nim żadnej informacji od chłopaka.

~*~

Wczorajszego wieczoru nie wspominam miło, przesiedziałam go przed telefonem oczekując jakiejś wiadomości od Camerona, jednak ona nie nadeszła. Wstałam o 10, na dole czekało już na mnie śniadanie. Jeszcze nie zastanawiałam się, czy chcę jechać do LA, czy jednak w inne miejsce. Sięgnęłam po telefon i włączyłam wifi. Pierwsze co mnie przywitało to powiadomienia z instagrama, co mnie w ogóle nie dziwiło. Zdziwiło mnie natomiast mnóstwo oznaczeń na twitterze. Weszłam w linka, który dostałam w wiadomości prywatnej. Dziewczyna napisała jeszcze, że jest jej przykro, bo nas shipowała. Zmarszczyłam brwi i czekałam aż strona gazety plotkarskiej nareszcie się załaduje. Jednak po tym co zobaczyłam żałowałam, że ją otwarłam. Zobaczyłam na zdjęciach Camerona i długonogą, piękną blondynkę, śmiali się i przytulali. Właśnie o tym mówiłam, on zasługiwał na kogoś takiego jak ta dziewczyna, na kogoś swojego pokroju. Jednak to nie zmieniło tego, że poczułam się jakby moje serce właśnie pękło, widok sprawił, że miałam ochotę płakać i krzyczeć, bo to utwierdziło mnie tylko w tym, że naprawdę zakochałam się w Cameronie Dallasie.

~*~

Kiedy zajadałam smutki siedząc na blacie w kuchni usłyszałam gwałtowne uderzenia o drzwi i dzwonek. Podskoczyłam przerażona, o mało nie upuszczając swoich lodów na podłogę. Rodzice byli w pracy, nikogo się nie spodziewałam. Odłożyłam powoli jedzenie, dobijanie się do drzwi nie ustawało. Podeszłam do wejścia i nie pewnie otworzyłam drzwi.

-A co ty tutaj robisz?

________________________

Witam po długiej przerwie ;')

Jak myślicie kto odwiedził Izzy?

~Pikachu

Hope ||Cameron Dallas||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz