14.

327 12 2
                                    

Po kilkunastu minutach dotarliśmy do parku. Była ładna pogoda, była niedziela-to przyciągnęło mnóstwo ludzi na świeże powietrze, szczególnie rodziców z dziećmi, które biegały po placu zabaw i piszczały. Razem z Cameronem wybraliśmy ławkę oddaloną o kilkanaście metrów od całego zgiełku, który panował. Usiedliśmy obok siebie i między nami zapadła cisza, każde z nas zajęło się swoimi myślami. To nie była niezręczna cisza, ta cisza powodowała u nas spokój, zaufanie. Chłopak zwiesił głowę i patrzył w ziemię, a ja patrzyłam przed siebie na wielkie drzewo, pod którym siedziała zakochana para nastolatków, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Cieszyłam się ze szczęścia innych, a oni naprawdę wyglądali na szczęśliwych. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek ja będę miała taką możliwość, czy kiedykolwiek znajdę odpowiednią połówkę, czy kiedykolwiek będę w szczęśliwym związku. Jak do tej pory mi się to nie udawało. Nawet nie liczyłam na to, że chłopak, który siedział po mojej prawej stronie, będzie moją drugą połówką. Koledzy z nas nieźli i nie chciałabym tego zmieniać, nie ma szans, żeby chłopak poczuł coś do takiej dziewczyny jak ja. Camerona widziałam raczej z piękną, wysoką blondynką z niebieskimi oczami i idealnym charakterem, komponowaliby się idealnie. Byliby najlepszą parą w showbiznesie, byłoby o nich głośno.

Po paru minutach popatrzyłam na chłopaka, zobaczyłam, że mi się przygląda, od razu miałam wrażenie, ze może się ubrudziłam, ale rozmazałam i dlatego zaczęłam się niespokojnie ruszać na swoim miejscu i sięgnęłam do torebki po telefon, żeby przejrzeć się w szybce, bo jak na złość zapomniałam wziąć lusterka. Jednak Cam mnie zatrzymał i złapał mnie za rękę. Przeniósł wzrok na parę i uśmiechnął się. To była niezapomniana chwila, która została nam przerwana. Nie, nie przez fanki. Scott Brown...

"O widzę, że nasza pokraka nie próżnuje." zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.

"Daj spokój Scott." westchnęłam i puściłam rękę Cama.

"Daj spokój Scott." zaczął mnie przedrzeźniać. "Powiem ci, że się tego po tobie nie spodziewałem. Ale wiesz, myślę, że to za wysoki poziom jak na ciebie." przekrzywił głowę i zaczął mi się przyglądać.

"A ja myślę, że powinieneś stąd iść." Cameron wstał z ławki i stanął na przeciwko Browna. O nie... Również wstałam, nie chciałam, żeby tu wydarzyło się coś nieodpowiedniego.

"O popatrzcie rycerzyk się znalazł." zaśmiał się ze swoimi przydupasami. "Daj spokój chłopie, chcesz ją przelecieć? Uwierz, że to będzie trudne." zaczął się jeszcze bardziej śmiać, a mi zebrały się łzy w oczach, nienawidziłam go z całego serca. Zanim się obejrzałam Cameron leżał już na Brownie i okładał go pięściami. Od razu do niego podeszłam i zaczęłam go ciągnąć za koszulkę, żeby przestał. Ten dzień nie miał tak wyglądać.

"Cam proszę, przestań." powiedziałam płacząc. Bałam się, że Cam oberwie przeze mnie. Chłopak nie reagował a ja popatrzyłam na kolegów Scotta, dlaczego ich nie rozdzielają? "Zróbcie coś." krzyknęłam do nich, a Scott przewrócił Cama tak, że teraz on go bił a Cameron się bronił.

"Nie widzimy potrzeby." uśmiechnął się krzywo jeden z nich.

Wzięłam rozbieg i rzuciłam się na plecy Browna, żeby go rozproszyć jednak on szybko zepchnął mnie z siebie przez co wylądowałam na ziemi. Zobaczyłam jakichś dwóch chłopaków, którzy szli w naszą stronę, dlatego szybko do nich podbiegłam i poprosiłam o pomoc. Ci widząc co się dzieje od razu zareagowali i po chwili rozdzielili Cama i Scotta. Usiadłam z bezradności na ławce i schowałam głowę w dłoniach. Łzy w dalszym ciągu spływały mi po twarzy, bałam się, nigdy nie pomyślałabym, że dojdzie to takiej sytuacji.

"Izzy..." poczułam jak Cam siada obok mnie i próbuje mnie przytulić, od razu się od niego odsunęłam.

"Zostaw mnie." powiedziałam ciężko oddychając.

"Proszę cię, przepraszam." powiedział błagalnie. Był w opłakanym stanie, podbite oko, rozbita warga. Popatrzyłam na niego z politowaniem.

"No i po co to zrobiłeś? Widzisz jak wyglądasz?" wskazałam na jego twarz.

"Nie mogłem pozwolić, żeby cię tak traktował." popatrzył mi w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok na moje ręce.

"Mogłeś, ja już się przyzwyczaiłam do tego, nie rusza mnie takie gadanie." wzruszyłam ramionami.

"Nie możesz pozwalać, żeby cię tak traktował!" krzyknął.

"Nie warto z nim walczyć, będzie jeszcze gorzej. Teraz nie da mi spokoju." westchnęłam.

"Wymyślę coś." powiedział. "Twoja ręka." złapał mnie za dłoń i przejechał po ranie z której sączyła się krew.

"Daj spokój, ty jesteś w gorszym stanie." wskazałam na jego rany i sięgnęłam po torebkę, w której miałam chusteczki. Szybko wyciągnęłam jedną i podałam ją chłopakowi. "Chodź, wrócimy do domu, zanim jakaś fanka cię zobaczy." uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam go za rękę, żeby wstał.

"Ale najpierw idziemy do sklepu." zarządził.

"Zwariowałeś? Trzeba to przemyć wodą utlenioną." powiedziałam stanowczo.

"Nic mi nie będzie." machnął ręką, a ja popatrzyłam na niego groźnie. "No dobrze, jeśli masz tak na mnie cały czas patrzeć, to ja wybieram tę wodę utlenioną, a potem sklep." podrapał się po głowie.

"No i prawidłowo." zaśmiałam się i ruszyłam do przodu, jednak chłopak tego nie zrobił." Specjalne zaproszenie dla pana?" zapytałam.

"Nie trzeba." uśmiechnął się i dogonił mnie.

Tak to już czasem jest, jedna sytuacja uświadamia nam rzeczy, o których nam się nie śniło. Zaczynamy widzieć rzeczy, które wydawały nam się tak odległe. Cameron jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Potrafi przełożyć dobro ludzi nad własne, potrafi się poświęcić. Jest wyjątkowy chociaż wiele razy powtarzał, że jest zwykły, taki jak wszyscy i nic go nie wyróżnia. Kompletne bzdury. Jestem szczęściarą, że go poznałam i mogę być jego znajomą. 

____________

Przeczytajcie proszę to tylko małe ogłoszenie ;)

Za 2-3 rozdziały nastąpią zmiany. Dialogi zamiast w cudzysłowach(?) będą oznaczane pauzami ;)

Myślę, że będzie się lepiej czytało i mi pisało ^^

Możecie skomentować jeśli doczytaliście aż do teraz, jak wam się podoba? 

Hope ||Cameron Dallas||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz