24.

80 8 4
                                    

- Jak to co? Czekam aż mi otworzysz drzwi i wszystko wyjaśnisz. - odpowiedział chłopak i bez zaproszenia wparował do środka. Już chyba wiecie kto to.

- Jasne, czuj się jak u siebie. - powiedziałam z sarkazmem. Podreptałam za chłopakiem do kuchni, gdzie zobaczyłam jak przegląda zawartość mojej lodówki.

- Dlaczego przeglądając twittera zobaczyłem mnóstwo zdjęć Camerona nie z tobą, a z jakimś chudym i brzydkim patykiem? - zapytał spokojnie wyciągając kabanosy i keczup.

- Cóż... - zaczęłam i sięgnęłam po moje lody, które były już bardziej roztopioną papką niż lodami.

- No. - ponaglił mnie.

- Zakochałam się w Cameronie. - powiedziałam od razu.

- No i powiedz mi coś czego nie wiem. - przewrócił oczami i usiadł do stołu.

- I sobie to uświadomiłam. Nie chciałam trwać we friendzonie, dlatego nakłamałam mu, że nie mogę jechać, on wykrzyczał, że nie warto się o mnie starać i to tyle. - wzruszyłam ramionami.

- Bardzo cię kocham, jednak muszę powiedzieć, że jesteś idiotką. - zaśmiał się. - Dlaczego tak łatwo sobie go odpuściłaś?

- Bo nie jestem kimś kto na niego zasługuje. - wstałam i wyrzuciłam resztki lodów do kosza.

- Boże, dodaj mi sił, bo z tą idiotką nie jest łatwo na tym świecie. - popatrzył w sufit i złożył ręce jak do modlitwy. Uderzyłam w go w ramię. - Teraz moja droga idziemy cię skończyć pakować, a jutro jedziemy do tego LA i spędzimy świetny czas i spikniemy cię z Camem. - objął mnie ramieniem i popchał w stronę schodów.

- Ale Dylan... - zaczęłam, ale on tylko klepnął mnie w tyłek popędzając.

~*~

Mama ucieszyła się, że Dylan zmienił moje zdanie i jadę do LA tak jak zawsze chciałam. Jednak byłam pełna obaw, Cameron nadal się nie odezwał, więc dla mnie to było jednoznaczne z tym, że nie chciał mieć już ze mną do czynienia. Od wczoraj w mediach wrzy na temat Cama i jego nowej dziewczyny.

Mama powiedziała, że jednak nie musimy tułać się po hostelach, bo załatwiła nam mieszkanie w domu z synem jej przyjaciółki, który był od nas starszy zaledwie o dwa lata. Cieszyłam się, że mój przyjaciel jedzie ze mną i będzie mnie wspierał, ale wiedziałam też, że nie odpuści tematu Dallasa.

Dlatego od półgodziny byliśmy w drodze do Los Angeles w radiu grały same najnowsze kawałki, a Dyl śpiewał na cały głos, co nie było do końca miłym doświadczeniem. Jednak uśmiech nie schodził mi z twarzy, zawsze chciałam zwiedzić Miasto Aniołów i już nie mogłam się tego doczekać. Po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu, przynajmniej tak wskazywał nasz GPS. Wyszliśmy z samochodu i zadzwoniliśmy domofonem, który znajdował się obok furtki. Drzwi niemal natychmiast się otworzyły, wybiegł przez nie wysoki, nieziemsko przystojny brunet. Mogłam się domyślić jaką miałam minę po śmiechu Dylana i jego szturchaniu. Chłopak podszedł do nas już spokojnym krokiem i otworzył furtkę.

- Jestem Miles. - przedstawił się i podał mi rękę, nie spuszczając wzroku z moich oczu, co nieco mnie speszyło.

- Izzy. - uśmiechnęłam się lekko.

- A ja Dylan. - przyjaciel odepchnął mnie na bok i przywitał się z nowym znajomym.

- Pomogę wam z bagażami. - oznajmił brunet i udał się w stronę bagażnika.

- Chciałbym ci przypomnieć, że jesteś zajęta. - mruknął mi do ucha Dyl.

- Wcale nie. - powiedziałam już do jego pleców.

Mieszkanie okazało się małe, ale przytulne. Miałam pokój razem z Dylanem, na co nie narzekałam. Wszystko utrzymane było w szarych tonach. Naprawdę mi się podobało i w przyszłości, chciałabym mieszkać w podobnym. Miles jest świetnym człowiekiem, ma niesamowity charakter, który od razu pokochałam i uwaga. On potrafi gotować. Na obiad przygotował tortille. Zanim się obejrzeliśmy było już późno i nadeszła pora spania. Pożegnaliśmy się i razem z Dylanem udaliśmy się do naszego tymczasowego pokoju.

- Cameron się do ciebie odzywał? - zapytał chłopak, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju.

- Nie. - odpowiedziałam i rzuciłam się na łóżko.

- A ty do niego? - położył się obok mnie. Pokręciłam głową. - Dlaczego? - wzruszyłam ramionami. - Zadzwonię do niego. - oznajmił i usiadł. Niemal natychmiast zrobiłam to samo i zabrałam mu telefon.

- Ocipiałeś? - warknęłam.

- Ej! To też mój kolega, chyba mogę z nim porozmawiać. - powiedział niewinnym tonem.

- Dyl... - powiedziałam ostrzegawczo.

- Naprawdę, tylko zapytam co u niego, pewnie jesteś ciekawa, prawda? - zapytał a ja przytaknęłam głową i oddałam mu urządzenie. - Grzeczna Izzy. - zaśmiał się a ja uderzyłam go w ramię. - Zaraz wracam. - powiedział i zanim się obejrzałam, stał na balkonie i wybierał numer Cama. Podreptałam za nim, bo chciałam być świadkiem tej rozmowy i w razie czego wypchnąć go za barierkę.

Cameron odebrał dopiero za trzecim razem, co i tak było dla mnie zaskoczeniem, bo spodziewałam się, że w ogóle nie odbierze.

- Hej! - przywitał się Dyl. - Tak, dawno nie rozmawialiśmy. - przytaknął. - Jak tam u ciebie? - zapytał przyjaciel, a ja starałam się podsłuchać co odpowiada Cam, jednak wszystko na marne, bo nic nie słyszałam. - Słuchaj zgadnij, gdzie jesteśmy. - zaśmiał się i popatrzył na mnie. Od razu zaczęłam kręcić głową i kopać go w nogę. - Tak, w Los Angeles. Jak to z kim? Domyśl się. - Dylan przewrócił oczami a ja załamana usiadłam na zimnej podłodze. - Czy chcemy się spotkać? -popatrzył pytająco a ja gwałtownie zaprzeczyłam. - Oczywiście, że tak. - przysięgam, ten chłopak testuje moją cierpliwość, która i tak od dawna jest już na wyczerpaniu. - Jutro? Tak jasne, że pasuje. Im szybciej tym lepiej. Do zobaczenia. - pożegnał się i rozłączył.

- Zdajesz sobie sprawę, że nigdzie nie pójdę? - zapytałam. Usiadł obok mnie.

- A czy ty zdajesz sobie sprawę, że mnie to nic nie obchodzi? - zaśmiał się i objął mnie ramieniem. - Muszę pogodzić moje gołąbki. - westchnął.

- Dylan, naprawdę nie chcę go widzieć. - powiedziałam płaczliwym tonem, a w moich oczach zaczęły się gromadzić łzy.

- Hej, mała. - szturchnął mnie w ramie. - Będę tam okej? Musicie sobie wszystko wyjaśnić, z resztą najwyższy czas, w ogóle nie powinno być sytuacji taka jak ta, jesteście dla siebie idealni, dopełniacie się i to jest piękne, rozumiesz? - pokręciłam głową. - Bo jesteś głupia, a teraz ruszaj tyłek i idziemy spać. - pociągnął mnie za rękę i pomógł wstać. - Głowa do góry, wszystko będzie dobrze. - powiedział. A ja mu uwierzyłam, przecież nie mogło być tak źle, to tylko rozmowa, która jest nieunikniona, więc tak jak powiedział, lepiej szybciej niż później...

_______________________________________

Witam po długiej przerwie ;)

~Pikachu

Hope ||Cameron Dallas||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz