OD TEGO ROZDZIAŁU DIALOGI BĘDĄ PISANE W FORMIE PAUZY IDK CZY ROZUMIECIE. WYPOWIEDZI BOHATERÓW, NIE BĘDĄ JUŻ W CUDZYSŁOWIE (") JEST MI PO PROSTU WYGODNIEJ, MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE SPRAWI WAM TO KŁOPOTU ;)
Nastał poniedziałek, który dla mnie znaczy zmierzenie się ze smutną rzeczywistością. Wiedziałam, że Scott nie daruje mi tego co stało się poprzedniego dnia. Gotowa wyszłam z domu, gdzie zobaczyłam Dylana. Stał przy aucie z założonymi rękami i czekał na mnie. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Mocno mnie przytulił, po czym otworzył drzwi do samochodu. Podziękowałam cicho i usiadłam na miejscu pasażera. Widać było, że chłopak jest w dobrym nastroju, byłam ciekawa co jest tego powodem.
-A co ty taki szczęśliwy, nie masz fizyki?-zaśmiałam się.
-Już za tydzień bal.-posłał mi uśmiech, a ja zamarłam. Całkowicie o nim zapomniałam, z resztą nawet nie miałam zamiaru iść.
-A no tak.
-Zapomniałaś?-zaśmiał się, a prychnęłam.
-Oczywiście, że nie.-wzruszyłam ramionami.
-Z kim idziesz?-zapytał.
-W tym rzecz, że nie idę.
-Idziesz.-powiedział stanowczo.-Może zapytaj Camerona czy z tobą nie pójdzie, w końcu chyba dobrze się dogadujecie w ostatnim czasie.-Posłał mi sugestywne spojrzenie. Przewróciłam oczami i uderzyłam go w ramię.
-Żartujesz? Oczywiście, że tego nie zrobię. Znamy się bardzo niedługo. Nie będę go zapraszać na szkolną potańcówkę.-spojrzałam na niego jak na idiotę.
-To nie jest zwykła potańcówka, to bal. No wiesz przepiękne suknie, garnitury.-wyglądał jakby się rozmarzył.
-Okej... Nie wiem co brałeś, ale zmniejsz dawkę.
-Obiecaj, że to przemyślisz.-poprosił a ja kiwnęłam głową.
Myślałam przez cały angielski, biologię i informatykę. Ciągle w głowie miałam słowa Dylana. Przemyślałam wszystkie za i przeciw. Dalej wychodziło to co wcześniej, że nie opcji, żebym go poprosiła, na pewno ma masę spraw i nie będzie mógł przyjechać a ja tylko się ośmieszę. Weszłam na stołówkę, gdzie zobaczyłam Scotta, który siedział przy stoliku razem ze swoją świtą, spojrzał na mnie i zobaczyłam w jakim stanie jest. Miał rozwalony nos i spuchniętą wargę. I dobrze mu tak. Rozejrzałam się po stołówce i ruszyłam do stolika, przy którym zawsze siedzę. Zobaczyłam już tam mojego przyjaciela, czekał na mnie i już z daleka mi machał.
-I co postanowiłaś?-zapytał mnie, kiedy ledwo postawiłam jedzenie na stoliku.
-Po wielu przemyśleniach i upomnieniach od nauczycieli, stwierdziłam, że jest to całkowicie niemożliwe.
-Zwariowałaś? Nie czekaj nie odpowiadaj, ewidentnie zwariowałaś.-przewrócił oczami.
-Nie przesadzaj, nic się nie stanie jeśli nie pójdę.-otwarłam pojemnik z sałatką i zaczęłam jeść.
-To pójdź ze mną. Jeśli nie chcesz zaprosić Cama, to pójdź ze mną proszę.-powiedział a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Na pewno masz jakąś wybrankę, ją zaproś.-uśmiechnęłam się.
-Tak się składa, że nie mam. Co znaczy, że jesteś na mnie skazana.-zaśmiał się.
-Z jakie...-nie dokończyłam po poczułam, że coś po mnie spływa. Szybko wstałam z miejsca i spojrzałam na winowajce.
-Jeśli myślałaś, że ci odpuszczę, to jesteś w dużym błędzie.-posłał mi chamski uśmiech i odszedł. Spojrzałam na moją niebieską bluzkę, na której pojawiły się plamy z sosu pomidorowego. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że nie mam nic na przebranie. Musiałam wrócić do domu.
-O mój boże, ten sos jest ohydny.-spojrzałam na Dylana, który teraz pluł na wszystkie strony, aby pozbyć się okropnego smaku z ust. Rozśmieszył mnie ten widok jak nigdy.
-To do jutra Dylan, muszę wracać do domu.-powiedziałam i zaczęłam zbierać rzeczy ze stolika.
-Dlaczego?-zapytał a ja przewróciłam oczami.
-Nie będę przez następne trzy godziny łazić z sosem na bluzce, a nie mam ubrań na przebranie w szafce.
-Chodź coś na to poradzimy.-oznajmił, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w tylko jemu znajome miejsce.
Po chwili byliśmy już pod jego szafką. Wpisał kod i wyciągnął z niej szarą bluzę z jakimś napisem.
-Wiem, że nie jest to szczyt marzeń, ale jeszcze nie otworzyłem sklepu z damską odzieżą w mojej szafce.-podał mi swoją bluzę i pokazał na toaletę. Podziękowałam i szybko weszłam do pomieszczenia, gdzie zmieniłam moją brudną bluzkę na szarą bluzę chłopaka, która sięgała mi prawie, że do kolan. Wyglądało jakbym nie miała spodenek na sobie. Westchnęłam i wyszłam z łazienki. Chłopak stał przy ścianie, kiedy mnie zobaczył zaczął się śmiać, przez co uczniowie zaczęli dziwnie na niego patrzeć.
-Daruj sobie.-powiedziałam, kiedy do niego podeszłam.
-Do twarzy ci w mojej bluzie, jest ciut za duża, ale jak przymknę jedno oko, potem drugie, to aż tak tego nie widać.-znowu zaczął się śmiać, tym razem do niego dołączyłam.- Czyli co pójdziesz ze mną na bal?
-Tak, pójdę z tobą.-uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. Poczułam wibracje w kieszeni, wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran.
Cam:
Jak tam mija dzień?
Oprócz tego, że wylano na mnie sos to świetnie...
Scott?
Tak, nie mam pojęcia dlaczego mnie tak nienawidzi.
Nie przejmuj się nim, jeszcze będzie cię przepraszał ;)
Muszę kończyć ;/
Życie ucznia xD
Już niedługo wolność xd
-Gołąbeczki.-usłyszałam obok siebie. Popatrzyłam na mojego przyjaciela i zobaczyłam, że czytał moje wiadomości.
-Daj spokój.-westchnęłam.- Widzimy się po szkole?-zapytałam i zaczęłam odchodzić w stronę klasy.
-Tak, odwiozę cię do domu.-krzyknął i zaczął biec na lekcję, którą miał z zupełnie drugiej strony szkoły, dlatego byłam pewna, że się spóźni.
Udałam się na matematykę, której naprawdę nienawidziłam, jednak okazało się, że ta lekcja była bardzo przyjemna, ponieważ oglądaliśmy film. To naprawdę poprawiło mi humor. Znowu myślałam o balu, chciałabym, żeby ten dzień był cudowny, ale z drugiej strony nigdy nie interesowałam się takimi rzeczami. Jednak w życiu każdej dziewczyny nadchodzi czas kiedy chcemy poczuć się jak księżniczki, mama zawsze powtarzała, że czuła się tak na ślubie z moim tatą. Ja ślubu na razie nie planowałam, dlatego pozostał mi bal.
____________________________
Witam kochani, kolejny rozdział za nami. Hope you enjoy it ^^
Komentujcie i gwiazkujcie! Do następnego!
~Pikachu
CZYTASZ
Hope ||Cameron Dallas||
FanfictionPoznajcie Isabelle, zwykła nastolatka, która przeżyła coś co prześladuję ją od 2 lat. Ma jednak coś co potrafi ją pocieszyć i rozweselić w każdym momencie...Magcon. Mieszka w San Diego, czy będzie miała szansę spotkać swoich ulubieńców i zobaczyć i...