Tydzień minął w zaskakująco szybkim tempie. Codziennie pisałam z Cameronem, chociaż przez kilka minut. Ważne było to, że pamiętał i zawsze znalazł czas, żeby zamienić ze mną kilka smsów. Nie powiedziałam mu o balu, nie widziałam w tym sensu. Zamierzałam mu napisać tuż przed wyjściem, żeby nie martwił się gdybym nie odpisywała. Tak jak w środę, kiedy zasnęłam z telefonem w ręku, przed telewizorem. Po półtorej godzinie zjawił się u mnie Dylan z wałkiem, który miał mu służyć do ewentualnej walki. Wytłumaczył, że Cam tak się martwił, że do niego zadzwonił i sam chciał przyjeżdżać. Zrobiło mi się miło, kiedy to usłyszałam, to było urocze, że się o mnie bał.
Chciałam, żeby w jakiś sposób ten dzień był idealny, chciałam wyglądać idealnie, nie chciałam przede wszystkim zrobić jakiejś głupiej rzeczy przez, którą najadłabym się wstydu a Dylan razem ze mną. To miłe ze strony mojego przyjaciela, że zabiera mnie na ten bal. Ostatnio dziwnie się zachowywał... Tak dziwniej niż zazwyczaj. Jednak zrzuciłam to na podekscytowanie z jego strony na ten wyjątkowy poniedziałek. Tak impreza odbywała się w poniedziałek. Był to ostatni tydzień szkoły, dlatego nie było z tym żadnego problemu. Nikt nie miał zamiaru chodzić do piątku do szkoły, twierdząc, że to "strata czasu". Ja też tak uważałam, miałam nadzieję, że rodzice podzielą moje zdanie i pozwolą zostać w domu i zacząć wcześniej wakacje, na które tak niecierpliwie czekam od ... 10 miesięcy. Mój wyjazd do LA był już pewny na sto procent. Przyznam, że nie mogłam się już doczekać, kochałam to miasto. Plus Cameron obiecał, że będziemy się często widywać.
Dziś nie poszłam do szkoły, mama oznajmiła mi to dokładnie tydzień temu po powrocie do domu i opowiedzeniu, że idę na szkolny bal. Była wniebowzięta i od razu zapisała mnie do kosmetyczki i fryzjerki. Nawet pojechała ze mną poszukać sukienki. Wydawała się być w swoim żywiole buszując między wieszakami. Próbowała dowiedzieć się czegoś więcej o Dylanie, ale zapewniłam ją, że to tylko przyjaciel i nie ma takiej opcji, żeby przygotowywała już wystawne wesele. Ta jednak oburzyła się, że chcę z niej zrobić jakąś panikarę, ale po chwili zobaczyłam jak piszę do kogoś smsa, pewnie do jakiejś swojej przyjaciółki z rozczarowaniem, że jednak nie mam chłopaka i że musi odwołać Helen-organizatorkę wesel.
Była 15.30, za dwie godziny miał przyjechać po mnie Dylan. Byłam w zasadzie gotowa, tak fizycznie, bo do psychicznej gotowości brakowało mi jeszcze dużo. Siedziałam przed lustrem i spoglądałam w odbicie. Teraz przydałaby się mama, która za mną stoi i mówi jak pięknie wyglądam. Przynajmniej tak było w filmach Disneya. Jednak moja mama jak i tata byli w pracy. Mięli przyjść dosłownie chwile, przed moim wyjściem. Denerwowałam się, dlatego aby odwrócić swoją uwagę zajęłam się portalami społecznościowymi, na których zdecydowanie przybyło mi obserwujących. Byłam pod dużym wrażeniem widząc 30 tysięcy obserwujących na instagramie, nie mówię już o twitterze, który jakby oszalał. Dostałam nową wiadomość od Cama.
Cam:
Jak tam?
Nic ciekawego ;)
Jakieś plany na dzisiaj?
Idę na bal...
Co? Na bal i mi tego nie powiedziałaś? ;c
Przepraszam <3
Z kim idziesz?
Dylan
Nie wolałabyś ze mną?
Nawet nie wiesz jak bardzo...
Nie chciałam sprawiać ci kłopotu, masz ważniejsze sprawy
Bzduraaaaa
Cam...
No dobra, ale i tak bym przyjechał ;c
Następnym razem ^^
Obiecujesz? ;(
Obiecuję, uśmiech proszę
;)
Miałam wyrzuty sumienia, że Cammy jest smutny, ale co ja mogłam zrobić. Nie zdążyłby już przyjechać, a ja nie mogłam wystawić mojego przyjaciela. Minuty upływały nieubłaganie i zostawało mi coraz mniej czasu, pół godziny przed przyjazdem Dyla, poszłam się ubrać w sukienkę, którą kupiłam razem z mamą.
Kiedy oglądałam efekt końcowy *załącznik* to nie mogłam przestać się uśmiechać, no bo wyglądałam naprawdę ładnie... jak na mnie. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Podskoczyłam na jego dźwięki i wzięłam głęboki oddech przed wyjściem z pokoju, żeby otworzyć.
Chwyciłam za klamkę, którą po chwili nacisnęłam, moim oczom ukazał się Dylan, który wyglądał jak milion dolarów. Otworzyłam aż buzię z wrażenia, chłopak zaczął się śmiać i chwycił za moją brodę, żeby podnieść ją i zamknąć mi usta.
-Pięknie wyglądasz.-powiedział chłopak i podał mi bukiecik.
-Dziękuję.-przyjęłam kwiaty.-No i wiesz, ty też wyglądasz znośnie.-uśmiechnęłam się.
-Tak, po twojej reakcji, domyśliłem się tego.-przewrócił oczami.
-Napijesz się czegoś?-zapytałam a chłopak pokiwał głową. Poszliśmy do kuchni, gdzie przygotowałam dla nas sok. -Denerwujesz się?-zapytałam.
-Nie, przecież nie ma czym. Idziemy, będziemy się świetnie bawić i czym tu się denerwować?-westchnął.
-Mam nadzieję, że nie narobię ci wstydu.
-Izzy... Moja kochana Izzy. Nawet jeśli, to jesteś moją przyjaciółką i będę się z ciebie śmiać, jednak innym nie pozwolę.-objął mnie ramieniem i wtedy do pomieszczenia weszła moja mama.
-Jak pięknie wyglądacie. Edward! Chodź tu szybko.-zawołała moja mama.-Weź aparat!-usłyszałam westchnięcie taty, który pewnie musiał zawrócił, żeby przynieść urządzenie. Po chwili wszedł i stanął obok mamy.-Pięknie razem wyglądają, prawda?
-Kobieto, nie napalaj się tak. Są młodzi, a ty już pewnie widzisz ich na ślubnym kobiercu.-mój tata przewrócił oczami na co zachichotałam. A Dylan prawie zadławił się piciem.
-Nie stresuj chłopaka.-syknęła moja mama i kazała ustawić nam się do zdjęcia.
Po małej sesji, zabrałam z krzesła moją torebkę i byłam gotowa na przygodę. Byłam podekscytowana a mój brzuch opanowały skurcze ze zdenerwowania. Wszystko będzie dobrze. Musi tak być. W końcu co może pójść nie tak?
_____________
Będzie drama oj będzie hihiihi ^^
Kocham was <3
~Pikachu
CZYTASZ
Hope ||Cameron Dallas||
FanfictionPoznajcie Isabelle, zwykła nastolatka, która przeżyła coś co prześladuję ją od 2 lat. Ma jednak coś co potrafi ją pocieszyć i rozweselić w każdym momencie...Magcon. Mieszka w San Diego, czy będzie miała szansę spotkać swoich ulubieńców i zobaczyć i...