14.

3.7K 183 1
                                    

Weszłam do kawiarni i rozejrzałam się, choć nie musiałam. Doskonale wiedziałam gdzie siedzi, bo zawsze wybiera to samo miejsce. Po prostu chciałam opóźnić to, co stanie się za chwilę. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie ważnie ile Lea wie, nawet najmniejsza informacja stanowi dla niej zagrożenie. Poczułam nadchodzące łzy, na myśl, że muszę pozwolić jej odejść. Jedynej osobie, której ufam i kocham jak siostrę. Otrząsnęłam się i doprowadziłam się do porządku. Bardzo, ale to bardzo wolnym krokiem podeszłam do stolika i usiadłam przed dziewczyną. Podszedł kelner i przyjął moje zamówienie. Gdy odszedł siedziałyśmy w ciszy jakiś czas. Spojrzałam na nią. Wzrok miała utkwiony gdzieś za oknem. Wyglądała jakby nie widziała co tu robi. Gdy spojrzała na mnie, zauważyłam w jej oczach smutek.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś? 

Powiedziała to szeptem, ale w tonie jej głosu czułam jej złość. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Prawdę? Prawda jest taka, że gdyby ktoś się dowiedział o tym, że Lea wie... to nie było by jej już na tym świecie. Nie mogłam na to pozwolić.

- Nie mogłam.

-Jak to nie mogłaś? Narażam życie  siedząc z tobą, nie, przyjaźniąc się z Tobą. - Powiedziała i zamilkła widząc kelnera. Postawił on przede mną kawę  z moim ulubionym ciastem i odszedł. Miałam nadzieję, że zajmie mu to dłużej niż chwilę. Nie wiedziałam jak mam kontynuować tą rozmowę. Wystarczało mi, że znałam jej przebieg i koniec.

- Już to zrobiłaś. Nie wiem jak się dowiedziałaś, ale to stawia cię w niebezpiecznym położeniu.

- Jak to. Nikt przecież o tym nie wie.

- Nie masz tej pewności. Wiesz o mnie. Ta wiedza cię zabije. Ludzie , którzy nie chcą byś wiedziała cię zabiją, bo nie jesteś jedną z nich.

- Powiesz im? Musisz, w końcu należysz do nielegalnej organizacji. 

-Nie.  Nic nie powiem. - Odparłam pewnie.

-Wiesz, że... Że to koniec naszej przyjaźni. Nie pisz do mnie i nie dzwoń. Chcę być bezpieczna.

Powiedziała i wstała. Na stoliku położyła pieniądze i zaczęła odchodzić. Płakała. Nie ma co się dziwić, sama zaczęłam płakać. To był koniec. Nie mogłyśmy utrzymywać kontaktu. 

-Wyjedź stąd. - Powiedziałam patrząc na krzesło, na którym przed chwilą siedziała. 

-Co proszę? Nie możesz mi kazać wyjechać z mojego rodzinnego miasta. Mam tu wszystko.

- Wyjedź stąd.- Powtórzyłam oschle. Spojrzałam na nią. -  Weź mamę, rodzeństwo i jedź w  bezpieczne miejsce. Ja dopilnuję by nikt się nie dowiedział.

Kiwnęła głową i odeszła szybkim krokiem. Westchnęłam ciężko i opuściłam głowę. Czułam się beznadziejnie. Upiłam łyk kawy . Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, bardzo głęboki.

Wypiłam do końca kawę i wyszłam z kawiarni. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do szkoły, która zaczyna się za piętnaście minut. Byłam pod nią po pięciu minutach, ale czy to ważne? Podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam książki na najbliższe trzy lekcje. Wolnym krokiem poszłam w kierunku schodów, by pójść do góry na lekcję. Sala 218 była na drugim piętrze budynku. Matematyka należała do przedmiotów które rozumiałam. Nauczyciel tego przedmiotu był młody, bo tylko siedem lat starszy od nas i przystojny. Większość żeńskiej części klasy, starała zwrócić na siebie jego uwagę. Niestety wszystko było na marne. Miał on bowiem żonę od trzech lat, czteroletniego synka Nicolasa i dwuletnią córkę Alisse. Dzieci są naprawdę przeurocze. Byłam opiekunką Nicolasa, do puki nie urodziła się jego siostra.

Lekcja minęła szybko. Może dla tego, że byłam zamyślona. Lea. To ona zaprząta mi miejsce w głowie. To takie dziwne. Stracić kogoś, ale mieć na wyciągnięcie ręki. To pokręcone. Nie wiem czemu, lecz przypomniały mi się słowa mojego dziadka.

Dopiero kiedy wszystko stracisz, będziesz mogła coś osiągnąć.

Nigdy nie wnikałam w te słowa. A może to prawda. Straciłam jego, siostrę, Lea'e, tracę ciocię. Ale nie chcę nic osiągnąć. Ja chcę po prostu żyć. Czy to tak wiele? Reszta lekcji minęła cicho i bez przeszkód. Lea'i nie było. Pewnie w tej chwili się pakuje i kupuje bilet na najbliższy samolot.

Po szkole od razu pojechałam do domu. Nie miałam ochoty na szybką jazdę. Pierwszy raz jechałam tak wolno i to z własnej woli.

To co zastałam w moim domu, było czymś dziwnym i niebezpiecznym zarazem... Whatever, to było nie codzienne.

Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz