Budynek, do którego weszłyśmy, był prawdopodobnie dawno już zamkniętym szpitalem. Na korytarzu stały stare, zakurzone i zniszczone szpitalne łóżka oraz zniszczone urządzenia medyczne. Ściany niegdyś białe pokryte były kurzem i pajęczyną, a z sufitu zwisały stare lampy. Podłoga był brudna a w niektórych miejscach znajdowały sie niewielkie kałuże wody. Pozornie niewielki budynek z zwenątrz w środku był jak wielki labirynt. Gdyby nie prowadząca mnie Callberg zapewne zgubiłabym się, skręcając w nie tę stronę co trzeba. Widziałam minę Sofii gdy zbliżałyśmy się do wielkich, podwójnych, metalowych drzwi, na których napis głosił sala operacyjna.
Dziewczyna odbezpieczyła broń i skinęła głową na owe drzwi. Nagle, gdy byłyśmy nie całe trzy metry od naszego miejsca docelowego, usłyszałam huk jakby uderzającego o posadzkę krzesła. Przyśpieszyłam kroku i stanęłam po lewej stronie drzwi. Callberg zrobiła to samo stając przy prawej stronie. Spojrzałam na nią czekając na znak, że jest gotowa. Sofia natychmiast kwinęła głową. Nacisnęłam delikatnie klamkę i po woli otworzyłam lewe skrzydło drzwi tak, by nie wydało z siebie dźwięku. Weszłam cicho do pomieszczenia a zaraz za mną Sofia. Było to obskurne, przyciemnione miejsce w którym unosił się zapach stęchlizny i papierosów. Przede mną, po prawej stronie od wejścia leżało przewrócone krzesło. Zaczęłam się rozglądać i natrafiłam na parę zielonych oczu wptrujących się we mnię. Nadia powieszona, na przyczepionym do sufitu łańcuchu, za ręce, kręciła przecząco głową. Na jej policzkach widoczne były ślady po łzach. Była brudna a jej ubrania były poszarpane na tyle, by doskonale widzieć jej bieliznę. W niektórych miejscach na jej ciele widoczne były siniaki, nie wielkie rany i zaschnięta krew. Mój wzrok przeniósł się na ukrytą w cieniu postać. Stał nie daleko Nadii. Obserwował nas i z uśmiechem na ustach zaczął się zbliżać.
-Marcello. - syknęłam w jego stronę.
Nadia zaczęła się kręcić. Próbowała coś powiedzieć, ale knebel w jej ustach nie pozwalał na to. Kręciła głową i wskazywała co jakiś czas w stronę drzwi, a gdy tylko jej oprawca zbliżył sie kopnęła go. Mężczyzna zareagował natychmiastowo ciągnąc ją za włosy w dół. Wycelowałam w niego z broni, lecz nie mogłam strzelić. Zrobił sobie tarczę z mojej siostry.
-Kopę lat Iris? Ponad dwa lata, czy nie mam racji? - mówił patrząc prosto w moje oczy z ciągłym uśmiechem.
-Nie tęskniłam. Zakończmy to. Ty i ja i nikt więcej.
-Oh Iris. Biedna, mała, ufna Iris. Ja dopiero zaczynam.
Marcello rozpiął łancuch wiążący Nadię i w tej samej chwili wykręcił jej ręce do tyłu wciąż trzymając ją przed sobą. Znikąd zaczęli pojawiać się ubrani na czarno mężczyźni. Nie minęło dużo czasu a ja i Sofia byłyśmy otoczone przez dziesięć osób. moja pierwsza myślą było Gdzie są te posiłki. Callberg stanęła nagle obok Marcello i spuściła głowę.
- Sofia - syknęłam
- Przepraszam - usłyszałam jej szept - obiecał mi pomoc za zwabienie ciebie i reszty.
- Głupia jesteś jeśli sądzisz, że on ci pomoże.
- Obie jesteście głupie. - powiedział Marcello.
Po tych słowach poczułam ból w szyi i nagłą ochotę snu. Przed oczami pojawiły mi się ciemne plamy. Sofia także została potraktowana strzykawką w szyję i upadłą na ziemię. Zanim poszłam w ślady Sofii, ujrzałam przerażenie w oczach Nadii.
•••
To co zobaczyłam po obudzeniu, wyglądało jak początek najgorszego koszmaru, który mogłam mieć. Nie raz śniły mi się egzekucje członków mojej rodziny i to z mojej winy. Ale teraz to było naprawdę. Ujrzałam sześć krzeseł. A na nich osoby, które pomimo błędów jakie popełniły w życiu, były dla mnie ważne. Na pierwszym krześle siedziała Nadia. Nie wyglądała najlepiej, lecz jako jedyna z pozostałych była świadoma tego co się dzieje. Obok niej siedział, a może raczej spał Geo. Wyglądał jakby został wyciągnięty z łóżka, gdyż miał na sobie tylko spodenki i pomiętą koszulkę. W następnej kolejności był Eric, który się przebudził i wygląda na przerażonego w przeciwieństwie do siedzącego obok Michaela. Przesunęłam wzrokiem dalej i ujrzałam Lea'e, która starała się uwolnić z kajdanek, którymi była przykuta do metalowego krzesła. Ostatnia była Sofia, która... Nic nie robiła, prócz wpatrywania się w ścianę.
Ja byłam ustawiona na środku pomieszczenia nie całe dwa metrze od nich. Spojrzałam na Marcella, który przyglądał mi się od kiedy się wybudziłam.
-Czemu im to robisz? - zapytałam
-Skarbie, uwierz mi ja nic do nich nie mam, ale za to do ciebie... Z tobą mam kilka nie wyjaśnionych sytuacji, które rozwiążemy tutaj.
-Proszę, zabij mnie, zrób ze mną co zechcesz, ale wypuść ich.
Wskazałam głową na moich przyjaciół. Uśmiech nie znikał z twarzy Marcella. Moje przerażenie w oczach prowokowało go.
- Oni nic ci nie zrobili.
-Chce żebyś cierpiała. A nic nie boli bardziej niż patrzenie na cierpienie bliskich.
-Dlaczego? Przecież... - zamilkłam
- Juz wiesz, prawda? Już pamiętasz.
Tak. Już pamiętam
CZYTASZ
Bad Girl
Teen FictionIris ma ledwo dwadzieścia lat i wiele problemów na głowie. Wszystko to przez ojca, ktory jest szefem gangu. Mimo przeciwności losu Iris starała się żyć jak normalna nastolatka. Niestety wszystko się zaczyna sypać a ona staje przed trudnymi wyzwania...