18.

3K 167 2
                                    


Otworzyłam drzwi i napotkałam wzrok Sofii. Na początku wyglądała na zdziwioną moim widokiem, ale bardzo szybko zmieniło się to w zdenerwowanie. W jej oczach widziałam furię złości. W myślach szybko zaczęłam szukać czegoś co mogłam jej zrobić, by mogła być na mnie zła, ale nic takiego sobie nie przypomniałam.

-Co ty tu kurwa robisz?! - Weszła do domu, postawiła torbę na ziemi i wyjęła swojego iPhone 'a.  

- Aktualnie wychodzę.

- Wiesz o co mi chodzi. Mieszkasz po drugiej stronie tego miasta, więc jaki jest twój interes tutaj?

- Sofia o ile dobrze pamiętam nie jesteś moim spowiednikiem, więc... 

-Nie wiem czy zapomniałaś, ale Twoja obecność zwiastuje kłopoty. Zawsze i wszędzie gdzie się pojawiałaś coś się działo. Twoją siostrę tez porwano przez ciebie! Gdybyś do niej nie zadzwoniła tamtego dnia, dziś wciąż by tu była.

- A może gdybyś ty z nią wtedy była, jako jej nawigator, nie doszłoby do tego. Wszędzie jeździłyście razem na każdą jebaną misje, nawet na głupie dwuminutowe przejażdżki, ale tego dnia co było ważniejsze? Głupi wykład, na który chodzisz raz na semestr? I to mnie oskarżasz o jej zaginiencie? Cześć Kevin!

-Pa Iris.-Krzyknął zanim trzasnęłam drzwiami.

Po moim policzku spłynęły łzy. Czułam się źle. Wszystko spadło na mnie tak szybko i nagle, że nawet nie odsapnęłam. Jedyny mój  wypoczynek to trzy godzinna drzemka pomiędzy pracą, szukaniem siostry i pomaganie mamie w domu. To za dużo jak na mnie. Do głowy przychodziło mi wiele myśli, by zostawić to wszystko w cholerę i zniknąć. Zniknąć i nie być już Iris Swift...
Mogłabym to zrobić w tej chwili, ale wiem ile bólu bym sprawiła mamie, bratu. 

Wsiadłam do samochodu i spojrzałam w lusterko. Wytarłam łzy, poprawiłam makijaż i pojechałam przed siebie. Jechałam dość wolno, wię do domu dojechałam po prawie dwóch godzinach. Światła w całym budynku były zgaszone. Zdziwiło mnie to, ale po chwili sprawdziłam godzinę na moim telefonie. Było już w pól do jedenastej. Weszłam do domu i po cichu powiesiłam luczyki na chaczyku w przedpokoju i zdjęłam buty. Przez chwilę poczułam się jakbym miała piętnaście lat i wracała z imprezy, na którą mama nie pozwoliła mi pójśc. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, ale po chwili powrócił smutek, gdy tylko weszłam do salonu a tam nie zastałam mamy czekającej, aż bezpiecznie wrócę. Nagle zrozumiałam, że ja już nie przynależę do tego domu. Weszłam do swojego pokoju i oparłam się o zamknięte drzwi. Znów poczułam łzy na moich policzkach. Moją pierwszą myślą było " Boże co za beksa się ze mnie zrobiła". Zapaliłam lampkę w pokoju i przebrałam się w coś wygodniejszego. Związałam włosy i wzięłam mojego laptopa  na kolana. Oparłam się wygodnie o ścianę i właczyłam urządzenie.

Zaczęłam szukać w internecie artykułów z przed dwóch lat, w których mowa jest o Marcello i jego śmierci. W każdym było to samo '' Tajemnicza śmierć młodego chłopaka. Po prawojazdach zidentyfikowaliśmy zmarłego. Nazywał się Marcello Bones, lat 19. Chłopak został znaleziony na plaży, a w jego klatce piersiowej był wbity nóż. Sprawcy nie odnalezino..."

Musiałam go znaleźć. To było pewne, że Nadia jest w jego rękach, jako przynęta na mnie. Śmierć ojca to też pewnie jego sprawka. Zemścił się na nim za sprway sprzed lat, ateraz kolej na mnie. Na jego morderce. Obserwował mnie, śledził... zapewne czeka tylko na mój błąd. 

Złapałam za telefon i szybko wybrałam numer do przyjaciele, który był ekspertem w dziedzinie komputerów. Alexander Kell był dwudziestosiedmio letnim informtykiem z brudną kartoteką w Stanach Zjednoczonych, dlatego od dłuższego już czsu mieszka w Europie. 

- Sí, hola, soy Alex. 

-Cześć Alex. Iris z tej strony. Masz może wolną chwilkę?

- Iris kochana, jak dawno nie rozmawialiśmy! Co u ciebie?

- Nie za ciekawie. Potrzebuję twojej pomocy.

- Co tylko zechcesz! 

- Wyślę ci zdjęcię pewnego faceta. Musisz go dla mnie znaleźć.

- Oby był przystojny. Bułka z masłem moja droga. 

- W tym momencie powinno przyjść na twój email jego zdjęcie. Nazywa sie Marcello Bones, w tym momencie ma dwadzieścia jeden lat i jest martyw od dwóch lat.

- Mam dla ciebie zaleźć trupa?

- On żyje. W tym jest właśnie problem.

- Biorę się do pracy. Swoją drogą co on ci takiego zrobił?

- W skrócie? Zlamał serce, próbował zabić i porwał moją siostrę.

- O kawał łobuza. Zadzwonię jak czegoś się dowiem.

- Dzięki Alex.

- Jakby ci się tak w tym Los Angeles nudziło to zapraszam do mnie. Hiszpania jest piekna. Adiós, cariño. -powiedział i rozłączył się.

Położyłam się na łózku i zamknęłam oczy. Muszę się zdrzemnąć choć na chwilę zanim wrócę do pracy.

Kilka godzin później

-Nie może sama, na swoją rękę zajmować się tą sprawą! Jeszcze coś spaprze i będzie po córce świętej pamięci Szefa.

-Kos ma racje! - krzyczał mężczyzna z samego końca.

-To dobrze, że szuka przyjaciółki. Przecież jeszce nic nie zepsuła, a może trafi na jakiś ślad... - Głos zabrała kobieta z drugiego końca.

Od ponad dwóch godzin trwa rada. Dwadzieścia osób przekrzykuje siebie na wzajem. Tym razem chodzi o Sofie i jej samotne poszukiwania Nadii. Doskonale wiedziałam o tym co robi, ale nie interweniowałam. Nikt nie wiedział, a ona mogła spokojnie pracować. Niestety popełniła błąd i ktoś ja nakrył, tak więc teraz muszę słuchać tych idiotów. W końcu każdy ma coś do powiedzenia, w sprawie do której nawet nie przyłożyli rąk.

-Prawo mówi ...

-Prawem jestem ja.-przerwałam tę farsę - To ja wiem co dobre i co złe. Wy macie pomóc mi podjąć decyzje. Głosujcie. Ukarać czy pozwolić działać Sofii Calberg.

Ludzie zaczęli pisać na kartach słowa. Już po chwili znałam odpowiedź.

                                 ***   

Opierałam się o ceglany mur stojący nie daleko domu Calbergów. Za dokładnie dwie minuty Sofia powinna tędy przechodzić. Pogoda jak zawsze była słoneczna, tyle że tym razem wiał wiatr. Zza rogu wyszła owa dziewczyna. Przystanęła gdy  mnie zauważyła, ale to było tylko chwilowe. Uniosła wysoko głowę i znów ruszyła.

- Zatrzymałabym się na twoim miejscu.-powiedziałam odważnie, doniosłym głosem. Sofia zatrzymała się i spojrzała na mnie. - Rada się dowiedziała. Szef też.

- O czym takim?

- Nie udawaj głupiej. Wysłali mnie by przekazać ci decyzje.

- Zabiją mnie za ratowanie Nadii? To głupie.

- Nie. Rada postanowiła,  że możesz kontynuować poszukiwania na własną rękę. Tu masz przydatne informacje.

Podałam jej teczkę i odeszłam.


Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz