- Pa Iris.
Sofia nacisnęła gwałtownie spust broni wycelowanej prosto w moją klatkę piersiową. Poczułam mocny ucisk na moim prawym ramieniu, a sekundę później uderzałam o szafkę kuchnną jednoczeście raniąc się nożem, leżącym na niej, w lewe ramie. Moje oczy skierowały się w miejsce w którym stałam przed chwilą. Na brązowych, chłodnych panelach leżało bezwładne ciało mojego wybawcy, wokół którego tworzyła się kałuża krwi. Głośny krzyk Callberg rozniósł się po mieszkaniu. Czułam się jakby świat nagle zwolnił a wszystkie informacjie docierały do mnie tak po woli, że nim się obejrzałam a Sofia trzymała w ramionach nieprzytomnego brata. Pulsujący ból w lewym ramieniu dawał się we znaki. Szybko złapałam za nóż i wyciągnęlam go. Rana zaczęła obficie krwawić. Delikatnie zdjęłam z siebie skórzaną kurtkę i owinęłam ranę ścierką leżącą nieopodal.
- Co z nim?
Zapyałam. Ciemnowłosa dziewczyna oparła na swoich kolanach głowę młodego mężczyzny. W jej oczach można było dostrzec łzy, a gdy wytężyłam słuch, mogłam uchwycić jak cicho szeptała słowo przepraszam.
-Callberg co z Kevinem?
Podeszłam do nich i uklękłam obok. Sofia opiekuńczą ręką glaskała kochanego braciszka po czuprzynie i szeptała mu uspokajające słowa. Chłopak ciężko oddychał i patrzył na nią przerażonym wzrokiem. Rana, którą miał, była lekko poniżej lewego płuca, ciężko krwawiła. Na szczęście był przytomny.
W moich oczach stanęły łzy. Sięgnęłam po węłniany szalik wystający z szaafy i przycisnęłam go do jego rany. Poczułam ból w lewej ręce, spowodowany ruszaniem ręką. Moja rana krwawiła mocniej.
- Uciskaj. - powiedziałam do Sofii. Dopiero po chwili dziewczyna załapała o co mi chodzi. Ściągnęłam przesiąknięta krwią ścierkę z mojej ręki i owinęłam rane na nowo moją podkoszulką. Natychmiast po zatamowaniu krwawienia, pobiegłam do łazienki. Otwierałam wszystkie szafki i szuflady. Bałagan wokół mnie powiększał się, aż w końcu natrafiłam na ogromną apteczkę.
-Iris!
Wybiegłam z pomieszczenia, by po chwili znów klęczeć przy Kevinie. Otworzyłam potężne pudełko i z zadowoleniem stwierdziłam, że jest tam wszystko co potrzebne. Ubrałam rękawiczki i wyciągnęłam sterylnie zapakowane szczypce.
-Czy kula przebiła go na wylot? - powiedziałam do dziewczyny, która nie rozumiała co się dzieje. Była w wielkim szoku. - Sofia!
Dziewczyna wzdygnęła się i natychmiast odpowiedziała na moje pytanie.
-Nie, chyba nie. Nie jestem pewna. Proszę pomóż mu.
Taki był mój zamiar. Nie mogłam pozwolić by umarł, jednak mimo tej krytycznej i niespodziewanej sytuacji, musiałąm zapytać o coś równie ważnego jak życie Kevina.
-Nadia?
-Pomogę ci ją odbić. Wszystko, tylko mu pomóż.
Więcej nie potrzebowałam. Spojrzałam w przepełnione bólem i przerażeniem oczy chłopaka. Jego oddech stawał się corza słabszy. Zdarłam z niego koszulkę.
-Przepraszam, ale może cię zaboleć. -szepnęłam i chwyciłam szczypce.
Odkażone narzędzie wsadziłam do niewielkiej rany postrałowej. Po dość długiej chwili wyciągnęłam kule wielkości przerośniętego groszku. Spojrzałam w oczy chłopca. Nie trzeba być lekarzem by zauważyć jedno. Traciłyśmy go.
Podałam szybko Sofii mój telefon.
- Wybierz numer do doktora Dell-Cuz. Każ mu przygotować salę.
Dziewczyna wykonała moje polecenie i zaczęła rozmowę z lekarzem, gdy ja bandażowałam ranę Kevina. Szybko i starannie wykonałam pracę . Podniosłam go razem z Sofią i wspólnie zaniosłyśmy go do jej samochodu. Zabrałam kluczyki dziewczynie i poleciłam usiąść z bratem z tyłu.
Odpaliłam samochód. Teraz liczyła się każda sekunda.
Nie wiem ile czasu minęło od chwili gdy wniosłyśmy go na oddział. Wiem że dość długo siedzimy przed jego salą i nie wiemy co z nim. W końcu doktor wyszedł z sali. Jego biały fartuch był cały we krwi, ale jego twarz był spokojna. To dobry znak
-Będzie żył. Miał uszkodzone lewe płuco i transfuzję krwi. Jest silny, szybko wyzdrowieje.
Tyle mi wystarczyło. Wstałam z miejsca i natychmiast usiadłam czując zawroty głowy. Spojrzałam na moje ramię. Mój prowizoryczny opatrunek był cały w zaschniętej krwi. Po chwili nasiąknął świeżą bordową krwią.
-Chodź Iris. Opatrzę to.
Pomógł mi wstać i zaprowadził do swojego gabinetu. Nie zadawał żadnych pytań, nie krzyczał. Nic.
Opatrzył moje ramię i poprosił bym na siebie uważała. Jak na przyjaciela mojego ojca przystało.Sofia siedziała w sali Kevina. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Dziewczyna trzymała jego dłoń.
-Sofia. Pamiętasz o obietnicy?
-Pomogę ci.
Spojrzała jeszcze raz na śpicego brata i wstała. Podeszła do drzwi i złapała za klamkę. Zanim jednak wyszła odwróciła sie ostatni raz w jego stronę. Szepnęła ciche Wrócę i zamknęła za sobą drzwi.
-Nie mam Nadii. Pomogłam w jej porwaniu, ale nie mam jej. On ją przejął od razu.
-Dlaczego jej nie zabił?
-M chciał byś do niego sama przyszła, a Nadia to idealna żywa przynęta.
Wyszłyśmy na dwór i wsiadłyśmy do jej samochodu. Pojechałyśmy pod jej dom. W środku na podłodze wciąż widniała plama już zaschniętej krwi. Sofia nie patrząc na nią poszła do swojego pokoju przebrac się w coś odpowiedniejszego niż szlafrok. Pożyczyła mi koszulkę i kurtkę, bo tak dla przypomnienia byłam ubrana w sam stanik i dżinsy. Ubrałam kask i wsiadłam na motor tak samo jak i ona.
-Prowadź.
Po godzinnej jeździe znalazłyśmy się na terytorium innego stanu. Sofia jechała dość prostą drogą, więc nie ma szans, żeby chciała mnie wprowadzić w błąd. Przez następne pół godziny jechałyśmy lasem. W pewnym momencie zatrzymała się. Słońce powoli zbliżało sie ku zachodowi, a w samym lesie było już w miarę ciemnawo. Nie byłam pewna czy Callberg nie postanowi mnie nagle zdradzić, ale chyba nie maiałam zbyt wielkiego wyboru.
-Z tąd pójdziemy na pieszo. Ja nie daleko.
Miała rację. Po nie długiej chwili, z ukrycia ujrzałam duży dwu piętrowy, stary budynek. Był on pokryty szarą farbą na której widac było odpryski i graffiti. Jedynym wejściem były stare metalowe, rudawego koloru drzwi.
-To tutaj. Zaczynamy?
Spojrzałam na Sofię i pokiwałam twierdząco głową. Dziewczyna wyjęła telefon i zaczęła pisać wiadomość .
-Co robisz?
-Chyba nie myślałaś, że same wszystko zrobimy? Wzywam posiłki.
Skończyła pisać wiadomość i ustawiła telefon na ziemi. Sprawdziła czy ma zasięg i wyciągnęła broń. Wstała a ja zrobiłam to samo. Spokojnym krokiem i wyciągniętymi przez siebie pistoletami zaczęłyśmy zbliżać się do budynku.
- Idę po ciebie Nadio.
CZYTASZ
Bad Girl
Teen FictionIris ma ledwo dwadzieścia lat i wiele problemów na głowie. Wszystko to przez ojca, ktory jest szefem gangu. Mimo przeciwności losu Iris starała się żyć jak normalna nastolatka. Niestety wszystko się zaczyna sypać a ona staje przed trudnymi wyzwania...