twenty nine

35 10 6
                                    

Robert

Następnego dnia, rano zabrali ją na porodówkę. Przed tym stwierdzili, że mogą być jakieś komplikacje, przez co nie mogłem być przy porodzie. Chciałem ją wspierać, ale nie mogłem. Siedziałem na korytarzu razem z jej rodzicami.

Poród trwał siedem godzin. Kiedy lekarz wyszedł z sali, powiedział, że moje dziecko jest zdrowe i jest to dziewczynka. Powiedział też, że możemy do niej wejść, a zaraz przyjdzie ordynator. Pielęgniarka kazała nam założyć fartuchy. Wziąłem małą na ręce. Jest taka podobna do Pauliny. Po chwili wszedł ordynator.

-Weź małą na badania. - Powiedział do pielęgniarki. - Państwo zapraszam do gabinetu. Muszę z państwem porozmawiać. - Przed salą oddaliśmy fartuchy. Szliśmy korytarzem za lekarzem. W gabinecie usiedliśmy na fotelach.

-Przy porodzie nastąpiły komplikacje. Mała urodziła się zdrowa, ale u matki doszło do uszkodzeń organizmu oraz krwotoku. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Przykro mi.

-Ona... Ona nie żyje...? - Spytałem cichym i słabym głosem. Łzy napływały mi do oczu.

-Przykro mi. - Wybiegłem ze szpitala. Biegłem ile sił w nogach jak najdalej przed siebie. Po policzkach leciały mi łzy. Dobiegłem do lasu. Tam rzuciłem się na ziemię. Zacząłem wyć. Nie mogłem już powstrzymać łez...
Ona odeszła...

Tylko OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz