Zmieniłam się w odrzutowiec i w mgnieniu oka pokonałam odległość dzielącą mnie od piramidy, na której szczycie maszyna niszcząca słońca została aktywowana przez upadłego, dzięki matrycy dowodzenia. Na miejscu znalazłam się w przeciągu kilkunastu sekund i w locie zmieniłam się w robota.
-Z pozdrowieniami od autobotów-Powiedziałam celując w piramidę i tym samym dezaktywując maszynę. Dwójka con'ów spadła na ziemię a ponieważ Optimus już przybył postanowiłam sobie ''porozmawiać'' z Megatronem. Oj mam z nim na pieńku...praktycznie od zawsze..Czemu? Bo to on zabił moich rodziców...Dopiero kilka lat temu ,gdy pierwszy raz go zobaczyłam połączyłam fakty, dzięki wspomnieniom które nie chciały mnie opuścić. Wylądowałam przed nim z wielkim hukiem i uśmiechnęłam się cynicznie zmieniając jedną rękę w działo a drugą w miecz. Z doświadczenia wiem ,że lepiej nie atakować jako pierwsza i zaoszczędzić trochę energii na dalsze części walki, taki plan pozwolił mi wygrać nie jeden pojedynek (Dop. autorki~ nasza bohaterka ćwiczyła walkę ze Skill'em. Dla jasności). Jak sądziłam zaatakował pierwszy, wyminęłam jego uderzenie i podeszłam go od tyłu wykopując na kilkanaście metrów-I niszcząc jakąś tam budowlę ,ale cii nikt nic nie widział-Twarz zasłoniłam maską i wystrzeliłam kilka pocisków, trafiając w jego ramię, które zostało doszczętnie zniszczone. Chyba go nieco wpieniłam....zresztą trudno rozpoznać czy jest wściekły z natury czy ze złości....Wystrzeliłam kolejny pocisk i skryłam się zza jakąś kolumną, na moje szczęście idealną w wysokości i szerokości. Wyjrzałam zza niej, lecz zostałam odrzucona na kilka metrów, no tak StarScream nie może opuścić swojego ''pana'' (Jezuuu jak to brzmi!~Autorka).
-Nie potrafisz walczyć na własną rękę Megs-Robot na te zdrobnienie prychnął i strzelił we mnie kilka razy, zgrabnie wymijałam każdy pocisk. Podbiegłam bliżej i zadałam mu kilka ciosów mieczem. Stworzyłam łuk i wystrzeliłam kilka strzał w kierunku drugiego Con'a. Megatron wykorzystał to i strzelił w moje ramię ,po czym uciekł. Chwyciłam miejsce rany z której ciekła niebieskawa substancja. Usunęłam maskę i transformowałam się po czym odleciałam. Samoloty wojskowe strzelały do mnie , jednak mimo to leciałam dalej unikając pocisków i starając się utrzymać w tej postaci. *Muszę dotrzeć do domu..*-Pomyślałam i dałam gaz do dechy. Odrzutowce zostały daleko w tyle, uśmiechnęłam się lekko.
*Kilka godzin później*
Leciałam już kilkanaście godzin aż na horyzoncie ukazał się mój dom i las, nie miałam już siły by dalej utrzymywać się w powietrzu. Runęłam w dół ,starając się tym samym nie rozbić, co wyszło mi z wielkim trudem. Po tym ''awaryjnym'' lądowaniu transformowałam się do postaci robota i usiadłam na ziemi, by nie rzucać się w oczy. Westchnęłam ciężko oddychając, taka podróż potrafi zmęczyć...Przyłożyłam drugą rękę w miejsce tej zniszczonej i zaczęłam ją sobie naprawiać. Gdy skończyłam pobiegłam do swojego domu, chwyciłam torbę i spakowałam do niej kilka kompletów ubrań, 6 zestawów bielizny-Wraz ze skarpetkami, dwie bluzy z kapturem ,szal i 5 par butów, Zabrałam również mój portfel. Zeszłam po schodach do kuchni i spakowałam kilka butelek wody i zrobiłam sobie kanapki.Gdy wszystko zostało spakowane wyjęłam swój zapasowy telefon i chwilkę się mu przyglądałam, po czym rzuciłam nim o ścianę i wybiegłam z domu. Gdy z powrotem znalazłam się w lesie, zmieniłam się bezpośrednio w odrzutowiec i zniknęłam w chmurach.
~Czemu uciekłaś?-zapytał TEN głos
-Przyrzekałam sobie ,że nikt nie będzie o tym wiedzieć...złamałam przysięgę...nie chcę ich w to mieszać...pomogłam im..moja misja się skończyła..
~A co ze Skill'em?-No właśnie..co z nim-Pomyślałam
-Poradzi sobie beze mnie..
~Będzie tęsknić...I to bardzo...
CZYTASZ
Jedna z Nich
FanfictionDziewczyna...nie miała wyboru by zostać kim chce...ten wybór odebrano jest zbyt wcześnie...Tak jak zbyt wcześnie straciła wesołe dzieciństwo ,a mimo to nadal brnie przez życie... To opowiadanie o dziewczynie która posiada dwie dusze-robota i człowie...