Po raz kolejny w przeciągu kilkunastu godzin bardzo ciężko otworzyłam ''optyki''..No tak byłam swoim alt mode...I nieco się rozbiłam...Rozejrzałam się wokoło..leżałam w -o dziwo- małym dołku, Jedno z moich skrzydeł było złamane i leżało kilkanaście metrów dalej, zaś korpus został bardzo mocno poturbowany...mogłabym powiedzieć ,że wręcz został do połowy rozerwany. Jak tak dalej pójdzie to nie będę w ogóle wychodzić z bazy bo i tak znów będę musiała się z powrotem składać...Mimo ,że bardzo często używam ''mocy'' do naprawy ona wciąż ''wysysa'' ze mnie energię...dlatego nie mogę naprawić się zaraz po zranieniu..Jestem wtedy osłabiona i jest możliwość ,że nie zadziała tak jak ma. (moc) Z tego co mi wiadomo jeżeli zużyję jej zbyt dużo a wręcz wykorzystam ją całą mogłabym zginąć i to nieodwracalnie...Więc nie jestem taka niezniszczalna jak niektórzy mogą myśleć...Można powiedzieć ,że mam swoją ,,piętę Achellisową'' (Kiedy nie wierz jak to napisać ,ale zaczyna się wekend i nie możesz zapytać się pani o odmianę tego XD). Chciałam się ruszyć ,lecz jedyne co zrobiłam to zrzucenie z mojego grzbietu jakiegoś metalu i dużej ilości kurzu i najprawdopodobniej ziemi.. Chciałam się transformować jednak zatrzymały mnie odgłosy rozmowy. Postanowiłam się wsłuchać i sprawdzić czy mam do czynienia z wrogiem czy przyjacielem.
-Widziałeś to?-Zapytał pierwsza osoba ,a jej głos przesiąknięty był strachem
-No tak..ten odrzutowiec sam się poruszył!-Odpowiedział mu drugi dziewczęcy
-Nie dramatyzujcie ,może po prostu grunt się usuną i nieco opadł przez co wszystko spadło na ziemię.-Tym razem powiedział spokojny i dziewczęcy głos
-To nie wyglądało na coś takiego-Sprzeczał się właściciel głosu numer jeden
-Wiecie może lepiej z tąd pójdziemy? Nie wiadomo czy zaraz tutaj nie zleci się wojsko lub policja..ja nie chcę mieć problemów..-Odezwała się jedna z dziewczyn
To była moja jedyna szansa by poprosić o pomoc, nie wiem gdzie się znajduję i czy jestem tutaj bezpieczna ,oni mogą mi pomóc...Wzięłam głęboki wdech i rozpoczęłam transformacje. Niektóre z części mojego pancerza opadały z głośnym brzdękiem na ziemię a inne zacinały się przez co zmiana w formę botki trwała dłużej niż powinna. Usłyszałam głośne krzyki grupki ludzi która jeszcze niedawno rozmawiała o moim stanie. Oparłam się jedną ręką o ziemię a drugą chwyciłam rozciętą talię. Spojrzałam na nich łagodnym spojrzeniem i starałam się ich uspokoić.
-Spokojnie...nie chcę was skrzywdzić...
-Jesteś Kosmitą!-Krzyknął chłopak robiąc wielkie oczy
-Nie mogę zaprzeczyć....
-Czekaj...czy ty brałaś udział w walce o Chicago ?
(Nie pamiętam czy to byłe to miasto...więc napiszę ,że to te z 3 części filmu tak dla pewności )
-Ja? Nie...Chociaż miałam tam być...
-Wtedy zginęła ogromna ilość ludzi....wiesz o tym?-Zapytała z wyrzutem dziewczyna.
-Tak mam świadomość i gdybym mogła wtedy zrobić coś by temu zaradzić zrobiłabym to....Nie chcę by niewinni musieli ginąć.
-W takim razie mogliście nie przenosić waszej wojny na naszą planetę-Powiedział chłopak...Ciekawe czy on wie ,że gdybym chciała to już by tutaj nie stał...ale nie zamierzam krzywdzić osób z którymi tutaj żyję...
-Uwierzcie ,że nie mieliśmy takich zamiarów...Nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem...Tak czy owak...mogę was poprosić o pomoc?
Chłopak zamilkł a dziewczyny gorączkowo myślały nad odpowiedzią. Nim jednak zdążyły wypowiedzieć chociaż jedno słowo uprzedził je brązowowłosy chłopak.
CZYTASZ
Jedna z Nich
FanfictionDziewczyna...nie miała wyboru by zostać kim chce...ten wybór odebrano jest zbyt wcześnie...Tak jak zbyt wcześnie straciła wesołe dzieciństwo ,a mimo to nadal brnie przez życie... To opowiadanie o dziewczynie która posiada dwie dusze-robota i człowie...