27.-ucieczka

388 38 2
                                    

Czekaj...co się właściwie stało?...Czułam ,że siedzę opierając się o jakąś ścianę ,ale nie mogłam otworzyć oczu. Gdy tylko próbowałam  je chociaż lekko uchylić głowa zaczynała mnie niewyobrażalnie mocno boleć.  Postanowiłam więc poczekać do czasu gdy to wszystko się uspokoi. Na razie jestem chyba bezpieczna...Więc nie mam się czym martwić. Odczekałam kilkanaście -jak mniemam- minut po czym lekko ruszyłam lewą ręką. Coś mnie blokowało..,ruszyłam więc drugą...to samo. W końcu otworzyłam lekko optyki. W pomieszczeniu w którym się obecnie znajdowałam panował półmrok przez co nie widziałam dokładnie wszystkiego co mnie otaczało. Jednak na szczęście moje optyki dawały nieco światła tak iż dokładnie widziałam wszystko w promieniu kilkunastu metrów dookoła mnie. A zresztą pomieszczenie nie było zbyt wielkie, ledwo się w nim mieściłam. Wyglądem przypominało celę, na przeciwko mnie jak i po prawej i lewej były kraty. Dosyć spore i raczej niezbyt łatwe do zniszczenia. Starałam się poruszyć rękami jednak nic. Były przykute łańcuchem do ściany. *Normalnie pięknie*-Mruknęłam w myślach sama do siebie. Wkopałam się..i to po całości, nie można temu zaprzeczyć. Spróbowałam uwolnić moje dłonie, niewiele to dało, metal był zbyt mocny bym mogła go rozerwać. Kilka razy jeszcze usiłowałam zniszczyć kajdanki różnymi sposobami ,jednak na próżno...niewiele to dawało a ja jedynie traciłam siły. Poddałam się więc i oparłam głowę o ścianę wzdychając cicho i zamykając optyki. Muszę się z tond jakoś wydostać nie zamierzam tutaj przebywać...Jakoś nie za specjalnie widzi mi się siedzenie w jakieś klatce tym bardziej kiedy moi przyjaciele nie wiedzą co się ze mną stało...Usłyszałam kroki niedaleko mojej osoby więc otworzyłam optyki oświetlając nieco otoczenie i nasłuchując. Osoba ewidentnie zbliżała się w moim kierunku a ten fakt nie za bardzo mnie cieszył. Po krótkiej chwili drzwi wejściowe do mojej celi otwarły się z lekkim skrzypnięciem które o dziwo rozniosło się echem po całym pomieszczeniu. Zaledwie kilka kroków ode mnie stał LockDown'a...A na parę chwil zapomniałam dlaczego go tak nienawidzę...Ech marzenia..Są takie piękne..Skoro i tak nie wiem po co mnie tutaj przywlekł to może spróbuję się dowiedzieć?...Wątpię by się mnie pozbyć miał ku temu mnóstwo okazji ,ale tego nie zrobił. Jeśli teraz sobie o tym pomyśle to jest to co najmniej dziwne...

-Czego ode mnie chcesz ?-Zapytałam spokojnie.

-Ja jedynie twojej śmierci ,lecz niestety muszę cię gdzieś dostarczyć w całości co jest mi trochę nie na rękę-Mruknął.

-Komu musisz mnie ''dostarczyć''-chciałam zdobyć jak najwięcej informacji może mi to jakoś pomoże ?

-Czemu jesteś taka ciekawska?-Zapytał

-Nie powinnam wiedzieć takich informacji ? Czy chcesz mi zrobić niemiłą niespodziankę?-Zapytałam z wrednym uśmieszkiem..Tak zdenerwowałam go ! Przez chwilkę milczał przez co traciłam nadzieję na odpowiedź z jego strony. Jednak po kilkunastu minutach ciszy odpowiedział ,ale nie to zdziwiło mnie najbardziej a odpowiedź.

-Nasi stwórcy 

*Czekaj....co?....chyba twoi jak już, ja nie mam określonego stwórcy...co prawda można by wliczyć moich rodziców...i mecha który oddał mi Iskrę ,ale to nie to samo...Moi rodzice byli ''stwórcami'' przed przemianą a do przemiany przyczynił się autobot...jednak nie stałam się w całości człowiekiem lub transformerem...więc czy ja w ogóle mam stwórce? Wygląda na to ,że nie do końca..* Po chwili milczenia która zapadła odezwałam się ja 

-Ja nie mam stwórcy-Odpowiedziałam pewnie, w końcu przed chwilką dokładnie to przeanalizowałam.

-Takie coś jest niemożliwe, Stworzyli cię ludzie?

-Nie

-Powstałaś w wyniku badań?

-Nie 

-Czyli twierdzisz ,że powstałaś samoistnie?-zapytał podnosząc brew i mrużąc optyki

Jedna z NichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz