One shot - "Ponad wszystko"

510 26 2
                                    

-Sułtan Murad.. Czy on żyje? Przyjdzie tutaj i mnie zabije! Bayazid, Kasim i teraz kolej na mnie! Odejdź matko! Zostaw mnie.. albo NIE! Uratuj mnie i zabierz stąd teraz!
Obłęd we wzroku. Uśmiech szaleńca. Tak właśnie wyglądał człowiek, który miał zostać Padyszachem, Sułtanem Imperium Osmańskiego. Czarne chmury wisiały tuż nad dynastią, które od dawna zsyłają same błyskawice na nieszczęsną rodzinę. Bratobójstwo, choroby, nienawiść i zakazne miłości.
-Uspokój się. Haci natychmiast zawiadom Wielkiego Wezyra o śmierci Murada i posadzeniu na tronie mojego syna Ibrahima.
-Go już nie ma. Został stracony. -odsłonięte równe, białe zęby, wykrzywione w grymas niezrozumienia-Kolejna fatwa.. i kolejna, i kolejna. Nikt nie został. Ale widziałem się z nim, kazał Ci to matko przekazać.
Chude palce wykrzywione i przesiąknięte błotem. Sięga po mokry, cały obłocony kawałek kartki. Pisane niestarannie dało się poznać pismo Kemankesa Paszy, który często pisał listy odnoszące się do wagi państwa. Słowo po słowie, litera po literze.
"Sułtanko Kosem.
Jeśli, trzymasz ten list w swoich dłoniach, zapewne teraz leżę martwy. Spędziłem wystarczająco dużo czasu, aby zobaczyć, że książę Ibrahim nie będzie, potrafił sprawiedliwie rządzić imperium. Gratuluję zatem kolejnej regencji Pani. Ostatnie miesiące były dość burzliwe w naszym państwie. Wiem, że Twoje panowanie będzie pomyślne. Niech Bóg czuwa nad Tobą Pani i Twoimi bliskimi. Jeśli coś się wydarzy, ja będę zawsze Cię wspierał, nawet obok Boga. Nie potrafiłem tego powiedzieć za mojego nędznego żywotu.. To Ty zajęłaś miejsce w moim sercu. Chroniłem Cię i pokochałem Cię taką, jaką byłaś. Pokochałem, Twoją nienawiść, dobro, mściwość. Wszystko, co robiłem, robiłem z myślą o Tobie. Mój czas się skończył, ale Twój zaczyna się ponownie. Wybacz, jeśli zawiodłem.
Musisz być silna, kocham Cię.
Kemankes Aga, Twój sługa."
Odeszła od miejsca i odjechała wraz z Hacim do pobliskiego lasu, w którym miała znaleźć jego ciało. Pochowa je z należytym szacunkiem. Pochylona do przodu ściskała zwinięty papier. Ciężkie łzy padały na materiał, tworząc nowe plamy, rozmazując słowa. Droga minęła w milczeniu. Dotarła do miejsca, z sercem pokruszonym na milion kawałków. Czarne postacie w oddali-kaci. Podniosła jedwabny materiał i podniosła wzrok. Odwróciła się do sługi, który nie uśmiechnął się tylko i schylił głowę, chowając bezradność. Wzięła jego rękę i wręczyła mu ostatnie słowa Kemankesa. Cicho, szurając trenem po mokrej od rosy trawy, kierowała stopy ku leżącemu Paszy. Uklękła.
-Widzisz Haci, znamy się o tylu lat. Wiedziałeś, co do mnie czuł. Widziałeś to i mi powiedziałeś, jednocześnie porównując mnie do sułtanki Handan a jego do Derwisza. Tylko.. -schyliła wzrok, kolejne łzy spłynęły po jej zimnym i zaróżowiałym policzku. Wzięła głęboki wdech. -Nie jestem silna, skoro nie potrafiłam powiedzieć, by nie odchodził. Tak, Haci ja go także pokochałam, a on nigdy się o tym nie dowie.
Skierowała wzrok na białe płótno leżące na bezwładnym ciele. Nie potrafiła odkryć zasłony, która oddzielała ją od bladej cery. Położyła głowę na jego zastygłej piersi. Musiała na niego spojrzeć po raz ostatni. Chciała zobaczyć iskierki, które zawsze widziała w jego oczach, gdy patrzył na nią. Brązowe, otaczające ciepłem niczym powiew wiatru oczy, nigdy nie otworzą się.
-Przepraszam. Przepraszam, że nie potrafiła pokazać tego, jak ważny dla mnie byłeś. To moja wina. Wiem, że za późno na te słowa, ale kocham Cię. Uśmiechnij się po raz ostatni, spójrz na mnie i powiedz, że będziesz chronił mnie za cenę swojego życia. Zrób coś.. błagam. -wbiła swoje place w ciało mężczyzny i głośno szlochając, przyciskała go do siebie.
-Sułtanko..
-Zostaw mnie! Haci odejdź!
-Kocham Cię Kosem. Jesteś moim sercem, oddechem, życiem. Ja tutaj przecież jestem i będę. Nie płacz, wszystko się ułoży. -uśmiechnął się a Ta podbiegła i mocno przywarła do jego piersi, oplatając rękoma jego szyje.
-Tak, jesteś tutaj. Ja.. Ja Ciebie też kocham. Już więcej nie odchodź.
-Nie mam zamiaru.  


Kilka godzin wcześniej wróciłam z wycieczki :D Oczywiście live'a z Kosem obejrzałam i jestem zachwycona sceną Kosem i Kemankesa w ogrodzie.. Cudeńko *.* I to mnie zainspirowało do napisania czegoś innego. Przyznam się szczerze, że nie wiedziałam jak zakończyć tą krótką historię, więc postanowiłam aby każdy sam zinterpretował koniec według swojego uznania. Nie wiem, jak Wy ale ja czekam na kolejny odcinek :D Kolejny rozdział pojawi się w weekend! (Tak nadal pamiętam!) Do kolejnego rozdziału! :D

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność" - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now