Rozdział 19. - "Ty także jesteś moim synem"

409 27 15
                                    

Sułtanka Kosem rozmawiała z medykami. Niebezpieczeństwo minęło, a trucizna nie przedostała się do organizmu. Gdyby tak się stało, Bóg jeden wie co mogłoby się wydarzyć. Wolała nie myśleć o tym. Kasim żyje, ale zamach został przeprowadzony na wszystkie jej dzieci. Gevherhan przebywała teraz w swojej komnacie z Selimem. Ibrahim również poszedł odpocząć po ostatnich wydarzeniach. Tylko Atike gdzieś zniknęła. Podeszła do Kasima i pocałowała go w czoło, po czym zostawiła go w rękach medyków. Wyszła z komnaty i szła przez korytarz, aby wyjść na dziedziniec. Usłyszała głos Atike i przystanęła na chwilę, słuchając jej rozmowy z pewnym mężczyzną.
-Cieszę się, że już jesteś Paszo. Niedawno wróciłeś z podróży, powinieneś odpocząć. Mam nadzieję, że będziemy się częściej widzieć niż dotychczas.
-Ciebie również dobrze widzieć zdrową sułtanko. Nie chcę pomyśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybyś również została otruta. -zakłopotanie wstąpiło do jego słów, ale głowę nadal trzymał wysoko, patrząc w oczy sułtance. -Jak Bóg da sułtanko. -ukłonił się i miał się oddalić.
Sułtanka Kosem wyszła, ujawniając swoją osobę. Na jej twarz wstąpił lekki uśmiech. Czyżby w haremie znowu miała zabrzmieć muzyka i tańce zwiastujące przyszłą uroczystość? Pasza ukłonił się tak samo, jak jej córka. Zadarła głowę do góry, uśmiechając się do obojga. Z pewnością omówi tę sprawę z Muradem, gdy wróci, a teraz będzie musiała porozmawiać z córką.
-Za pozwoleniem. -Abaza oddalił się, a jego cień odbijał się od marmurowych jasnych posadzek.
-Chyba musimy porozmawiać Atike, nie sądzisz? Przyjdź do mnie wieczorem.
Atike również odeszła, wkraczając do progów haremu. Kosem stała przy filarze i spuściła głowę z uśmiechem. Abaza to dobry mąż stanu, a przede wszystkim jej wierny człowiek. Wyciągnie korzyści z małżeństwa, które będzie szczęśliwe. Murad na pewno się zgodzi, a ona sama będzie mogła szykować wystawny nikah. Uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając jej piękne, białe zęby.
-Wybacz moją śmiałość sułtanko, ale co Cię tak uszczęśliwiło? -Kemankes stał przed nią, a ona z zakłopotaniem poprawiła sukienkę.
-Możliwe, że w haremie nareszcie zabrzmi muzyka, a wszyscy będą szczęśliwi. Daj Bóg Kemankes. Najpierw muszę się spotkać z Gulbahar. Według mnie to ona chciała otruć moje dzieci.
-Po raz kolejny wybacz mi moją ciekawość, ale chyba nie zamierzasz mnie wydać za mąż? -popatrzył lekko przerażony.
-Nie potrafiłabym i dobrze wiesz o tym. Nie dopuszczę do tego. Chyba że sam powiesz mi o tym, wtedy..
-Dobrze wiesz Pani, że to niemożliwe. Nie z kobietą, która kocham całym sercem.. -Kemankes ostatnie zdanie wymówił ledwo słyszalnie. Mimo to Kosem wszystko słyszała i pokiwała przecząco głową z lekkim smutkiem. Wyprostowała się, gdy zobaczyła nadchodzących Paszów i zimnym wzrokiem spojrzała na mężczyznę.
-Masz rację Kemankes. -Smukłą dłonią wręczyła mu metalową tubę, bogato zdobioną. -Tutaj jest jedno z moich postanowień. Przeczytaj je później. -Chłodno odeszła, na co ten skłonił się, zaciskając list od sułtanki.
„Będziemy udawać oboje. Niech wszyscy myślą, że on jest moim sługą, a nie ukochanym. Ja jestem najpotężniejszą sułtanką, a nie zakochaną kobietą".

******

Atike szła z powagą do swojej matki. Trzymała w smukłej dłoni turkusowy materiał. Za nią szły jej dwie służki, dumnie krocząc za swoją panią. Stanęła przed wejściem do komnaty matki, przystając. Ruchem głowy wskazała drzwi. Straże skłonili się, otwierając wrota. Weszła sama, zostawiając dwie kobiety za sobą. Podeszła do matki i ukłoniła się pokornie. Usiadła tuż obok, podnosząc swój niepewny wzrok. Kosem uśmiechnęła się szczerze i podniosła podbródek córki.
-Ah moja piękna córko.. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.
-Dziękuje matko. -kiwnęła potwierdzająco.
-Chciałabym o czymś z Tobą porozmawiać. Widziałam Cię dziś z Abazą Paszą.
Atike spuściła głowę, lekko zaczerwieniając się.
-Wybacz Matko, nie powinnam..
-Dlaczego prosisz mnie o wybaczenie? Cieszę się, widząc Cię taką szczęśliwą w towarzystwie wiernego człowieka dynastii.
W oczach Kosem pojawiły się szmaragdowe iskierki. Wydawała się teraz troskliwą matką, która pragnie szczęścia córki. Tak właśnie było - chciała, aby jej dzieci nie przeżyły tyle ile ona w swoim życiu.
-Jeśli się zgodzisz, to chciałabym Ci wyprawić nikah. Oczywiście z twoim wybrankiem, którym jak się domyślam jest Abaza Mehmet Pasza, prawda?
Nie mogła uwierzyć słowom matki. „Jeśli się zgodzisz i wyrazisz zgodę..". Czy jej rodzicielka pyta się jej o zdanie? Otworzyła usta i nie mogła nic powiedzieć. Ochłonęła i wydusiła z siebie słowa.
-Pytasz mnie o zdanie? O moje szczęście? -na jej policzkach potoczyły się łzy. Kosem dotknęła jej lica i uśmiechnęła się. Przytuliła do siebie córkę i głaskała po blond włosach.
-Chcę, abyś była szczęśliwa i zaznała miłości, kochanie. Jaką podjęłaś decyzję?
-Byłabym bardzo szczęśliwa.. Dziękuje. -otarła jej słone krople łez.
-Jutro po powrocie Twojego brata sułtana, powiem mu o mojej decyzji. Nie płacz już. Niech na Twojej pięknej twarzy pojawi się uśmiech.

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność" - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now