Rozdział 16. - "Niech ziemia Ci lekką będzie"

686 22 30
                                    

Słońce wzeszło, tym samym oświetlając komnaty pałacu w Amasyi. Kemankes czuł, jak na jego torsie spoczywa szmaragd Imperium Osmańskiego. Nie bał się zrobić kroku naprzód. Jedyna jego obawa wiązała się z jego ukochaną. Stał się dla niej zagrożeniem. Będąc coraz bliżej niej, widział ją wśród krwi- jej krwi. Kropla po kropli tak jak ostatni raz w łaźni. Za każdym razem całował ją tak, jakby było to ich ostatnie spotkanie. Dotknął jej policzka i musnął jej niesfornie ułożone loki.
-Dlaczego to robisz.. -przez zamknięte oczy, czuła każdy jego dotyk, który wręcz palił jej bladą skórę.
-Jesteś moim światłem. Moją iskrą, która rozpędzi najgorszą burzę. Ogniem, który mnie rozpala. -podniósł jej podbródek, aby spojrzeć jej prosto w oczy - Kocham Cię od pierwszego spojrzenia w twoje piękne oczy.
-Udowodnij mi to.. Udowodnij, że nie ma innej kobiety oprócz mnie.
Kemankes posadził ją naprzeciw siebie i dotknął jej ust. Pogłębiła pocałunek, czując jak jej pragnienie rośnie, z każdym oddechem. Obrócił ją i położył na miękkim jedwabiu, tak aby leżał tuż nad nią. Delikatne opuścił jedno ramiączko, odsłaniając widoczny obojczyk. Przeniósł swoje pocałunki wzdłuż jej szyi. Drugą rękę odsłonił jej zgrabne nogi. Błądził wokół jej pośladków, zaciskając dłoń na jednym z nich. Jęknęła, lekko przygryzając dolną wargę. Skończywszy jedną pieszczotę, odsłonił drugie ramiączko. Pocałunkami przechodził coraz niżej, czując jej stwardniałe z podniecenia piersi.
-Proszę Cię.. -uśmiechnął się i zacisnął ręce wokół jej talii. Kemankes chciał już ulżyć swojej pani, ale dźwięk otwieranych drzwi, sprowadził ich prosto na ziemię.
-Kemankes Aga. Sułtanki nie ma w komnacie, nie daj Boże.. -wyprostowała się i widok, który zastała wprawił ją w oniemienie. Jej twarz pokryły dwa ogromne rumieńce. Kochanek szybko narzucił na sułtankę jedwabne prześcieradło.
-Jakim prawem wchodzisz do mojego pokoju bez żadnego uprzedzenia! Nie masz w sobie za grosz przyzwoitości kobieto! -Kemankes zrobił się cały czerwony na twarzy z narastającego gniewu „A może zażenowania?"
Kosem ułożyła na siebie koszulę tak jak przed początkowymi pieszczotami kochanka. Chciała się zapaść pod Ziemię, znaleźć się na samotnej wieży, twierdzy Yedikule. Wszystko tylko nie w tym miejscu, o tej porze, w takim momencie. Widząc wściekłość Kemankesa, poczuła się silniejsza. „On mnie zawsze obroni.. Tym razem muszę podjąć środki bezpieczeństwa. Dla mnie. Dla niego. Dla nas". Wstała z zimnym, przeszywającym wzrokiem. Jej serce biło jak oszalałe. Spojrzała na Kemankesa i widząc jej wzrok, domyślił się, co powinni zrobić. Podświadomie wiedział, że nie mają innego wyjścia. Tylko tak uchroni swoją ukochaną. Podszedł do kobiety i szarpnął za włosy. Przeprowadził bliżej sułtanki. Dziewczyna zaczęła płakać i błagać o wybaczenie.
-Pani.. Pani proszę. Ja nic nie powiem, nic nie widziałam. Wybacz mi, pozwól żyć.
-Oczywiście, że nic nie powiesz. Jak dobrze widziałaś, przeszkodziłaś nam. Poza tym Twój język wydłuży się po tym, co zobaczyłeś. Nie mam zamiaru ryzykować swojego tytułu dla Twojego życia.
Kemankes schylił się po jeden ze swoich ostrzy. Ponownie chwycił dziewczynę tym razem, zakładając na jej szyję zimny metal. Czekał tylko na jeden znak od Sułtanki.
-Niech ziemia będzie Ci lekką.
-Amen.

******

Haci Aga siedział w kuchni wraz z głównym kucharzem, podjadając przepiórkę. Odkąd Sułtanka Kosem wyjechała, pałac zasnął.
-Odkąd sułtanka opuściła mury Topkapi, nie mogę sobie znaleźć miejsca.. Już wolałem, kiedy całymi dniami krzyczała, aniżeli była tu grobowa cisza. Daj Bóg, szybko wróci, a z razem z nią całe szczęście.
-Myślę, że niedługo wróci. Słyszałem, jak jeden ze sługi mówił, że czuje się już dobrze. - Beynam Aga, dopracowywał swoje danie dla książąt i sułtanek.
-Daj Bóg! Zanieście to do komnaty księcia Kasima. -Haci machnął ręką, po czym kiwnął głową.
Haci Aga już przeżył swoje lata młodości, ale w duchu czuł się nadal młodo. Jako przyjaciel i najwierniejszy sługa byłej regentki, nigdy się z nią nie rozstawał.. Codziennie modlił się, aby szybko wróciła do zdrowia. Minęły 2 tygodnie od jej wyjazdu, a czuł jakby minęły miesiące.. Jak Bóg pozwoli do pałacu znów powrócą wszystkie barwy, a róże znów zakwitną.

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność" - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now