Rozdział 22. - "Białe róże"

466 26 17
                                    

*Pół roku później*
Letnie niebo i rozkwitające pączki róż. Odkąd pożegnała kolejną bliską sercu osobę, jej życie zmieniło się. Wydała swoje córki za mąż, a jej książęta otrzymali prowincję i rzadko bywali w pałacu. Atike jej nieposkromiona córka dzieliła łoże z Abazą Mehmetem Paszą. Gevherhan sama wyznała matce o jej uczuciu do Silahtara Agi, który w późniejszym czasie stał się cenionym przez jej syna Paszą. Stosunki między jej synami uległy poprawie, za co dziękowała każdego dnia Bogu. Wydawałoby się, że życie w Topkapi zmieniło się, odkąd serce sułtanki Kosem znowu zaczęło bić dla nieżyjącego Łucznika. Wszyscy siedzieli uśmiechnięci w ogrodzie, spożywając posiłek.
-Pani, wybacz, że przeszkadzam. Sułtan znowu upił się przed zebraniem. Paszowie nie są zadowoleni ze stanu Padyszacha, gdy w takim stanie stawił się na obradach Divanu. -Haci zdyszany stał koło swojej Pani, czekając na jej reakcję. Zmęczenie na jej twarzy stało się codziennością.
Wstała od stołu i zwróciła się do swoich dzieci.
-Niestety nie dokończę z Wami.. Następnym razem dłużej zaszczycę Was swoją obecnością, obiecuje. -uśmiechnęła się, ale zmartwienie odznaczało się na jej bladej twarzy.
-Chodzi o brata sułtana prawda? Po raz kolejny idziesz na obrady Divanu, ze względu na jego stan? -zapytał Kasim.
-Abaza Mehmet Pasza, Silahtar Pasza pójdziecie ze mną. Przeprowadźcie obrady w moim imieniu, a ja pójdę do sułtana.
Mężczyźni skłonili się do swoich żon i oddalili się w stronę pałacu. Sułtanka Kosem poszła w stronę haremu. Miała już więcej nie poczuć zapachu władzy, tronu. Nie czuje już tego. Wokół niej unosi się zapach śmierci i krwi. Całe jej dłonie są umazane słodką cieczą. Jako matka - pomoże swojemu synowi. Jako sułtanka - zrzuciłaby go z tronu, przy pierwszej okazji. Gdzie ta nienawiść i żądza władzy?

******

W komnacie unosił się silny zapach wina i potu. „Co Ty robisz moje dziecko..?" Rozejrzała się po zaniedbanej komnacie. Ciemna, zgarbiona postać siedziała przy kominku. Podniosła swoją jedwabną suknię, aby nie ubrudzić jej niczym. Bała się, że potknie się o pusty dzban wina, dlatego ostrożnie stawiała kroki. Gdy stanęła koło Murada, usiadła koło niego i tak jak on patrzyła w ciemną przestrzeń.
-Zabiłem swoje dziecko matko.. Uratowałem Sanavber, a potem skazałem ją na najgorsze cierpienie. -podniósł szklankę i ponownie wziął łyk gorzkiego napoju.
-Masz rację Murad, zabiłeś swoje dziecko i nałożnicę. Nie była niczemu winna.. -chwyciła jego dłoń. -Trunek zabiera Ci Twój rozsądek.
-Wiesz, dlaczego zacząłem pić matko? -Kosem widząc pragnienie syna do alkoholu, chwyciła dzban i wylała całą jego zawartość na miękki dywan.
-Przez swoją głupotę? Nie wiem dlaczego, ale to musi się skończyć tu i teraz! -do pokoju wszedł sługa z bukietem białych róż w ręku. Odwrócili się, a ta podeszła do sługi i odebrała kwiaty. Wydawały się jej znajome.. Widziała kiedyś takie same. Powąchała je i poczuła silny zapach. Nie była to woń białych płatków.
-Weź je matko, są dla Ciebie.
-Jak to dla mnie?
-Weź je i nie pytaj o nic więcej.

******

Resztę dnia sułtanka Kosem spędziła ze swoją rodziną. Jej wierni Paszowie przeprowadzili obrady, które sama osobiście nadzorowała. Postanowiła, że nie pozwoli na zniszczenie dobrobytu państwa, nawet jeśli złożyła obietnicę. Czy ta umowa nadal obowiązuje? Murad oddał jej Kemankesa, ale zaraz potem padł martwy w jej ramiona. Siedziała w komnacie i pożegnała Ayse, która przyszła z Hanzade i Ahmedem. Spędzony czas z wnukami pozwalał jej na odcięcie się od przykrości losu. Po wyjściu Bas Haseki, Haci zjawił się u jej boku.
-W naszym pałacu znowu zawitało szczęście dla nas Pani. Jeśli Bóg pozwoli, sułtanka Ayse ponownie urodzi zdrowego księcia. -rzekł uśmiechnięty sługa. Odwrócił wzrok i zobaczył piękne róże. -Nie wiedziałem, że posadziłaś ponownie te kwiaty w ogrodzie..
-Bo ich nie posadziłam. Jeden ze strażników przyniósł je do komnaty Murada. Coś się stało Haci, dlaczego tak na nie patrzysz?
Do Kosem podeszły dwie służki z sukniami nocnymi. Wybrała jedną i kazała oddalić się służbie. Straszy przyjaciel, podszedł do kwiatów i zaczął je obserwować z wielką dokładnością. Dotknął płatków i wchłonął ich woń. Sułtanka podeszła do sługi i spojrzała na niego z grymasem na twarzy.
-O co chodzi Haci? -wyciągnął jeden mały liścik, który podał Kosem. -Nie widziałam tego tutaj wcześniej.
„Czekam na wieści do Ciebie Panie,
Wszystko jest przygotowane na Twój przyjazd".
-Skąd mogą pochodzić? Coś mi się tu nie podoba Haci..
-W naszym ogrodzie nigdy by nie urosły tak duże. Gleba nie ma tutaj dobrych warunków.. Kiedy byłaś kiedyś w Amasyi sułtanko, tylko tam takie zobaczyłem. Ten, kto je przysłał, musi dobrze znać się na hodowaniu róż. Zważywszy na fakt, że to bardzo wymagające kwiaty i potrzebujące dużo uwagi.
-Wiem Haci. Ostatni raz je widziałam, gdy byłam z.. -nie dokończyła zdania, ale widząc twarz swojej Pani, dopowiedział za nią.
-Na grobie Kemankesa. Jeśli chcesz, osobiście poprowadzę tę sprawę.
-Dawno żadne z nas nie wymawiało tego imienia.. Wydawałoby się, że oboje zapomnieliśmy o nim. Widzę, że nadal wszystko pamiętasz.
-Mogło się wydawać, że nie lubiłem Kemankesa. -uśmiechnął się do sułtanki i ujął jej dłoń. -Tak naprawdę ceniłem go bardzo i przyznam się, że byłem zazdrosny o Ciebie Pani.
Kosem popatrzyła na niego z niedowierzaniem i zaczęła się śmiać, ale jej wzrok pogłębiał smutek.
-Zazdrosny? Wszyscy zawsze się dziwili, jak wytrzymałeś z taką wiedźmą, jak ja.-tym razem na obojgu twarzy pojawił się uśmiech. -Pójdę jeszcze do Murada i zapytam się go, może on coś wie. Bóg mi świadkiem, że chciałabym wiedzieć coś o tej sprawie. Przynajmniej zajmę się czymś.

******

Sułtanka matka szła z dumnie podniesioną głową. Na jej twarzy rzadko kiedy pojawiał się grymas pogardy. Lekko podniesione kąciki ust, dodawały jej uroku, który odzyskała z czasem. Koło niej przechodziło wiele służek i strażników, którzy nosili ciężkie skrzynie. Kłaniali się w pasie, ale ona szła dalej, nie zatrzymując się. Jej syn sułtan rozmawiał, ze swoimi braćmi, którzy przygotowywali się do wyjazdu. Wyglądał już o niebo lepiej niż rankiem.
-Moje kochane książęta! Czyżbyście już opuszczali stolicę?
-Tak matko, ktoś musi utrzymywać porządek w prowincjach. -Kasim ucałował rękę matki.
-Teraz możemy odciążyć Cię od wszystkich obowiązków. Tyle dla nas zrobiłaś, więc pozwól, że teraz my zrobimy coś dla Ciebie. Pobłogosław nas na drogę. -dopowiedział Bayazid i również postąpił tak, jak jego brat, ujmując jej dłoń.
-Szerokiej drogi, moi Kochani. Uważajcie na siebie i piszcie do mnie! -przytuliła kolejno każdego, a Ci oddalili się, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Muradem.
Sułtan wskazał dłonią drogę do swojej komnaty, na co ta skinęła głową i podążyła przed synem. W komnacie nadal można było wyczuć odór wina, ale zasłony nie oddzielały pomieszczenia od promieni słonecznych. Syn usiadł na swoim łożu i poklepał miejsce obok, aby usiadła koło niego. Ujął jej dłoń i pocałował czule. Na ten gest uśmiechnęła się ciepło.
-Widzę, że w końcu zaczynasz iść w dobrym kierunku. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy synu. Twoje sumienie nigdy nie przestanie krzyczeć w Twojej głowie, ale czyniąc dobro, możesz choć na chwilę zagłuszyć te krzyki. -zobaczyła w rogu spakowane drewniane skrzynie wypełnione złotem i materiałami. -Wyjeżdżasz gdzieś?
-Chciałem wyjechać do Amasyi.. Powiedziałaś, że nigdy nie zagłuszę poczucia winy, ale mogę wrócić na drogę sprawiedliwości. Chcę, abyś zastąpiła mnie i pojechała w moim imieniu.
-Skąd taka decyzja? Przecież nie zrobiłam nic, co mogłoby podważyć Twój sułtanat..
-Po raz kolejny mi pomogłaś i nie winię Cię za nic.-spuścił wzrok. -Nie mogę od Ciebie wymagać, abyś mi przebaczyła. Chciałem tylko Twojego szczęścia i bezpieczeństwa.
-Murad! Co się dzieje? Jestem sułtanką matką i mam prawo wiedzieć! -krzyknęła, nie wiedząc, co ukrywa przed nią.
-Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Zacznij się pakować, powóz już czeka na Ciebie matko. Szerokiej i bezpiecznej drogi.

Witajcie Kochani! <3

Murad nie jest, aż taki zły.. Każdy popełnia w życiu błędy, ale można je naprawić, prawda? Jest przeskok czasowy i niektórzy dostali nowe tytuły i stanowiska. Na dniach pojawi się kolejny rozdział. Chcę zakończyć to opowiadanie jeszcze przed moim wyjazdem. Sama widzę po sobie, że nie piszę już tak dobrze, jak na początku. Nie chcę dalej katować tego opowiadania i niszczyć końcówkę, po tak dobrym wstępie.

Mimo wszystko dziękuje wszystkim, że nadal tu jesteście!

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność&quot; - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now