Rozdział 8. - "Rozbite szkło"

430 25 4
                                    

Hejka misie! Dawno mnie tu nie było :/ Na koniec wytłumaczę dlaczego, a teraz zapraszam na kolejny rozdział! 

  Sułtanka nie czuła się dobrze. Stawiając coraz głośniejsze kroki, szła z dumnie wysoko postawioną głową. Stukot jej obcasów roznosił się po korytarzach. Zdrajcy czekają ,aż popełni błąd. Mimo wszystko ona zawsze będzie wychodzić zwycięsko. Nkt, ale to nikt nie ma prawa podważyć jej wartości nawet jej syn, który traci do niej zaufanie. Jest matką, ale także sułtanką, która nie może kierować się sercem, tylko rozumem.
-Zawiadomcie mojego syna, że przyszłam.
-Wejść! - Weszła, od razu zobaczyła wiernych towarzyszy swego lwa. Od razu wiedziała, że jej wizyta nie zwiastuje niczego dobrego. Patrzyła głęboko w oczy syna. Wchodząc spojrzała w stronę Kemankesa, który był czymś zmartwiony. Wreszcie, odezwała się.
-Wzywałeś mnie mój lwie. Co tym razem, zrobiłam wbrew twojej woli? Jest coś o czym powinnam wiedzieć? - Zachowała kamienną twarz, ale nie czuła się dobrze.
-W rzeczy samej matko. Po raz kolejny pragnę Ci przypomnieć, kto rządzi w tym imperium, a Ty nadal próbujesz działać za moimi plecami. Zaprzecz, jeśli się mylę. Również przy moim ludzie, nie okazałaś mi należytego szacunku. Wytłumacz, jak ma we mnie wierzyć lud, skoro Ty nadal tego nie robisz?!
-Silahtar, Kemankes zostawicie nas samych. - Słudzy oddalili się, a ona podeszła bliżej syna. -Przypomnij sobie rok 1521, gdy wieziono twojego brata Osmana. Rzucano w niego wszystkim, co wpadło w ręce zdrajcom. On także był młodym Padyszachem tak jak Ty synu. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi go przypominasz i to mnie martwi Murad. Lud jest jak lawina i nigdy nie wiesz, kiedy spadnie na Ciebie. Ty nawet nie będziesz wiedział, kiedy zaczęła spadać. Nie popełniaj tego samego błędu, opanuj swój gniew. Wycofam się, ale obiecaj, że ulice Stambułu nie będą zalane krwią. Ty natomiast będziesz sprawidliwie rządził.
-Ty nadal nie widzisz tego, że ja już jestem Padyszachem. Chcę abyś mnie szanowała i wspierała, ale nie mieszaj się w sprawy, które dotyczą mnie - Sułtana. Jeśli jeszcze raz, dowiem się, że robisz coś bez mojej wiedzy.. Wyjedziesz stąd prosto do Pałacu Łez. - Ostatnie słowa, pozwoliły, aby cała nienawiść, którą dusiła w sobie wybuchła.
-Jak śmiesz po tylu latach mojej pomocy wyrzucać mnie z pałacu! Wszystko, co robię, robię dla Ciebie - Twojego sułtanatu i bezpieczeństwa. Jeśli zdrajcy zobaczą, że się poróżniliśmy od razu zaatakują. Wtedy nie będą mieć litości dla nikogo, a zwłaszcza dla Ciebie i mnie.
-Poradzę sobie Matko. Możesz odejść. - Podniósł rękę w momecie, gdy sułtanka chciała, znów coś powiedzieć. - To Twój koniec.
-Nie Murad to dopiero początek. - Wypowiedziała ostatnie słowa i wyszła, trzaskając drzwiami. Pięści miała zaciśnięte. Jeszcze nikt jej nigdy tak nie wyprowadził z równowagi. Chciała tylko pójść do siebie i dać tam upust swoim emocjom. Nie zauważyła nawet momentu, kiedy wpadła na Bayazida.
-Wybacz Sułtanko. Czy coś się stało?
-Zawsze Cię wspierałam i kochałam jak własnego syna. Przyjazd Twojej matki nic nie zmienił, ale kiedyś będziesz musiał zadecydować, po której stronie staniesz. Zbyt dobrze znam Gulbahar i wiem, że chcę się mnie pozbyć. Przekaż jej tylko, że nie ma zapominać, iż jestem Sułtanką Matką. Jeśli zobaczę coś, przez co zwątpię w jej wierność, nie będę mieć dla niej litości. - Bayazid bardzo szanował sułtankę Matkę, ale nie zamierzał wybierać pomiędzy nikim.
-Sułtanko wiesz jak bardzo Cię szanuje, ale nie będę mógł wybrać -nigdy. Nie zamierzam także, zdradzić sułtana, nie śmiałbym. - Po chwili namysłu odeszła, krocząc ku swej komnaty. Nie wiedziała, że Kemankes również chciał z nią porozmawiać.

******

Sułtanka Atike, siedziała w swojej komnacie oparta o swoje łóżko i myślała o pewnym mężczyźnie. Od ich spotkania minęło kilka miesięcy, ale nadal pamiętała jego rysy twarzy, uśmiech.. Jej myśli napełniły się jej wspomnieniami, których zawsze szukała w swej pamięci. Widziała go zaledwie kilka razy. Za każdym razem czuła coś, czego jeszcze nie doświadczyła. Abaza Mehmet Pasza, tak to był ten mężczyzna. Swoje przemyślenia zakończyły się wraz z pukaniem.
-Atike, dziś mieliśmy zjeść razem z braćmi, wspólną kolację zapomniałaś? -Atike, zapatrzyła się w świecznik, który oświetlał całe pomieszczenie. Gevherhan usiadła koło niej i dopiero wtedy, zauważyła jej obecność.
-Gevherhan stało się coś? -spojrzała niewinnie na swoją siostrę.
-Czekaliśmy na Ciebie, ale nie przyszłaś, zaczęliśmy się martwić i postanowiłam sprawdzić, czy coś się nie stało.. Czy coś się stało? -dociekliwy wzrok wbił się niczym sztylet w Atike, której myśli krążyły, gdzie indziej.
-Nie, przepraszam. Możemy już iść, po prostu się zamyśliłam. Chodźmy, niech nie czekają na nas za długo, na pewno są już głodni. -uśmiechnęła się, złapała siostrę za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność" - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now