Rozdział 13. - "Jesteś moją miłością"

599 24 18
                                    

Hejka kochani!

Wiem, jak bardzo chcieliście kolejny rozdział.. Macie jak na zamówienie :D Krótki, ale uroczy <3

Słońce zaczęło wschodzić i budzić się na nowo, witając kolejny dzień. Pałac w Amasyi rozpromienił się, oświetlając go niczym świątynie królowej słońca. Można by powiedzieć, że właśnie była tam kobieta, co całe zło potrafiła odpędzić swoim jednym spojrzeniem, jak i roztopić wszelkie lody. Kwiaty wypuszczały coraz to nowe pączki, tworząc piękny ogród. Sułtanka Kosem najbardziej uwielbiała konie. Kilkanaście lat temu, gdy Ahmed żył, dostała od niego konia. Był czarnej maści, nikt nie potrafił go ujarzmić. Nikt oprócz sułtanki Kosem. Od tego czasu pokochała konie, często jeździła z Ahmedem. Potem już nie miała na to czasu. Musiała zająć się państwem - to stało się priorytetem.

******

Sułtanka Matka ubrana w lekki jedwabny szlafrok siedziała na tarasie, popijając kawę. Uśmiechnięta przypatrywała się obłokom, które przelatywały na błękitnym niebie. Czuła spokój.. Wreszcie mogła poczuć się jak za czasów młodości. Lalezar weszła razem ze służkami, które zatrzymały się w komnacie. Główna służąca pochyliła się i popatrzyła na ten sam widok. Las, spokój, cisza..
-Dobrego poranka Pani. Jaką suknię chcesz dziś ubrać?
-Mam inną prośbę. Mianowicie przygotujcie dwa konie. Mają być osiodłane. Dawno nie jeździłam na nich.. -zamyśliła się. -Wybierzcie jakąś skromną suknię, bez zbędnej biżuterii.
-A Twój pierścień? Przynieść Ci go sułtanko?
Kosem uśmiechnęła się przed siebie, po czym wbiła wzrok w Lalezar. Wstała i stanęła tuż przed nią. Szukała jakieś skruchy lub strachu.. Niczego nie dostrzegła. „Może w końcu nauczyła się, jak powinna zachowywać się prawdziwa służka" -pomyślała.
-Z tym szmaragdem mnie pochowają. Jest znakiem mojej władzy i potęgi.. Oczywiście, że ma cię go przygotować. Również korona ma być gotowa.
Lalezar ugięła się w kolanach i posłusznie wyszła z komnaty, aby przynieść cały ubiór. Kosem usiadła na swoim miękkim łożu i splotła swoje dłonie. Usłyszała skrzypnięcie wrót. Wstała i obejrzała na strój. Zlustrowała go wzrokiem. „Czy nie jest zbyt skromny.." Dawno nie chodziła w czymś na miarę wyższej haseki. Błękitna suknia bez żadnych poduch, dzięki którym suknia miałaby się wydawać bardziej obszerna. Podniosła rękę, aby służki pomogły jej się ubrać.
-Wyglądam jakbym była 10 lat młodsza..
Przyglądała się sobie i stwierdziła, że wygląda bardzo ładnie. Była piękną kobietą, która złamała serce niejednemu Paszy. Brązowe loki lekko opadały na jej szczupłe ramiona. Suknia opinała ją w biuście, tym samym wyszczuplając talię. Wsunęła rękawiczki na swoje smukłe palce i dumnie wyszła z komnaty. Stukot pantofelków odbijał się od marmurowej posadzki.

******

Kemankes stał przy czarnym rumaku, podnosząc kąciki ust. Nigdy się nie zawiódł na swoim wiernym wierzchowcu. Ruchem dłoni przejeżdżał po jego grzbiecie. Ciemne oczy, ciemna maść i silny charakter.. Kosem. Charakterem mogłaby się równać z samym diabłem. Zaślepiony jej wdziękiem i potęgą chciał ją widzieć przez cały czas. Po raz kolejny dotknąć jej policzka, dłoni. Spojrzeć w szmaragd Imperium Osmańskiego. Znad ramienia usłyszał stukot pantofli. Odwrócił się i zobaczył ją. Była.. zwyczajna. „Jak można tak nazwać sułtankę." - zganił się w myślach.
-Sułtanko. -ukłonił się, cały czas przypatrując się jej. Zwykła suknie, bez zbędnych ozdób. Błękit okalał jej ciało, podkreślając biust i talię.
-Widzę, że sam przygotowałeś swojego konia Kemankes.. Doskonale. -uśmiechnęła się lekko w kącikach ust. -Jedziemy?
-Pani nie uważasz, że nie powinnaś jeździć, nie znając konia i jazdy na nim? Mogłoby Ci się coś stać. -zmartwił się i zmarszczył czoło.
Kosem zaczęła się śmiać szczerze. Odkryła swoje białe zęby i wskazała ruchem dłoni jednego z koni. Sługa, kłaniając się podeszdł do niej i oddalił się w mroku stajni, powracając do swoich obowiązków. Sułtanka pogłaskała konia wierzchem dłoni. Podniosła jedną nogę i szybkim ruchem przekręciła drugą, siadając na rumaku. Kemankes był zaskoczony zwinnym przeskokiem sułtanki. Wyprostowała się na wierzchowcu, patrząc z uśmiechem na minę sługi. Podniosła delikatnie głowę i zwróciła się do niego.
-Nie wiedziałem, że jeździłaś na koniu już wcześniej.
-W takim razie jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz Kemankes.. -tajemniczy uśmiech skradł się na jej twarz.
Wsiadł na konia, a w tym czasie Kosem już pognała jedną z leśnych dróg w głąb lasu. Dogonił ją i powoli jechali koło siebie ramie w ramię. Niezręczną ciszę przerywał szum wiatru, który obijał się od wysokich koron drzew.
-Mogę Cię o coś zapytać Kemankes? -Sługa kiwnął głową, nie odwracając jej. -Jak się znalazłeś w Stambule?
-Chodzi Ci o moją historię Pani? -spojrzeli na siebie. Szukała w nim jakiejkolwiek reakcji na jej pytanie. Niby uśmiechał się, ale jego wzrok wyrażał smutek. -Pochodzę z Albanii. Moi rodzice byli zamożnymi kupcami, bardzo szanowanymi. Miałem także rodzeństwo -dwóch braci i jedną młodszą siostrę. Jako mały chłopiec zostałem porwany przez Osmanów i tak się tutaj znalazłem. Mieszkałem na jednym z dworów. To właśnie wtedy zobaczyli, moje władanie mieczem i zacząłem ćwiczyć. Potem po kolei wspinałem się na szczeble w korpusie Janczarów, aż zostałem dowódcą.
-Nigdy więcej nie zobaczyłeś rodziny? -Kosem popatrzyła na niego ze smutkiem.
-Moją rodziną stało się Imperium Osmańskie i tak chyba do końca zostanie.
-A co ze mną? -uśmiechnął się.
Kosem, zanim zdążyła się ugryźć w język, wypowiedziała słowa, które kłębiły się w jej głowie. Lekko zaczerwieniła i spuściła wzrok. Zatrzymała swojego konia, gdy zobaczyła piękną rzekę. U jej podnóża znajdował się niewielki wodospad. Kemankes zszedł pierwszy z konia i podszedł do sułtanki.
-Poradzę sobie. -odpowiedziała równie niewinnie. Czuła na sobie jego wzrok, co jeszcze bardziej ją krępowało.
Złapała się grzbietu, przeniosła jedną nogę za siebie. Obróciła się, ale zanim zdążyła zsiąść, jej noga zaklinowała się. Gdy już miała poczuć twardy grunt, zamiast ziemi czuła na sobie silne ramiona. Chwycił jej jedną nogę i ostrożnie wyjął. Trzymał ją na swoich rękach. Kuląc się w jego objęciach, podniosła wzrok. Spojrzała w jego bursztynowe oczy, przepełnione miłością. Ich twarzy dzieliły centymetry. Jej klatka piersiowa zaczęła się coraz szybciej unosić. Jedną ręką objęła jego szyję, aby nie upaść, a drugą położyła na policzku.
Nie chciał jej puścić, nie teraz. Nie w takiej chwili. Tak bardzo chciał dotknąć jej malinowych i pełnych ust. Wiedział, z czym wiąże się ten krok, ale po jej wczorajszym wyznaniu czuł się spokojniej. Przybliżył swoją twarz do niej. Gdy ledwo się stykali nosem, przechylił głowę i lekko musnął jej wargi. Aksamitna skóra zetknęła się z jego drażniącym zarostem. Niepewnie odwzajemniła pocałunek, pogłębiając go. Postawił ją na nogi, nie odrywając się od niej. Chwycił ją mocniej w talii. Pocałunek wyrażał wiele emocji naraz.. Smutek, samotność, ale przede wszystkim miłość, dzięki której oboje czuli się silniejsi. Ich języki tańczyły w coraz szybszym tempie. Kosem ledwo łapiąc oddech, oderwała się od niego, nadal patrząc mu w oczy. Oboje szybko oddychali, łapiąc powietrze.
-Czyli co ze mną? Nie jestem Twoją rodziną? -uśmiechnęła się, nadal mocno zaciskając dłonie na jego szyi.
-Jesteś moją miłością.
Przytuliła się w jego umięśniony tors, chowając się niczym mała dziewczynka. Czuła się bezpiecznie i przede wszystkim kochana. Pewnie ten sen nie będzie trwał wiecznie, ale przynajmniej teraz może dać upust emocjom. Cieszyła się jego obecnością i dotykiem. Nie zależało mu na jej majątku, czy wysokich posadach. Jedną rzeczą, której pragnął najbardziej, była ona sama.

Noo i jak Wam się podoba? Przyznam się, że rozdział napisany dokładnie 20 minut wcześniej :D Po raz kolejny modyfikuję fabułę na Waszą prośbę ;*Macie ten pocałunek.. Kurczę myślałam, że lepiej mi wyjdzie ten opis :/ Średnio jestem zadowolona z tej części, może dlatego, że nie była planowana.

Liczę na to, że chociaż Wam się spodobał rozdział ^.^ Na razie trochę "zacisnę pasa" z opowiadaniem i dopiero w następnym tygodniu coś wrzucę.. Jeszcze trochę a cały zapas się skończy :D

Nawet nie wiecie, jak te Wasze miłe słowa poprawiają mi najgorszy dzień! Z całego serca Wam dziękuje, naprawdę <3 Jesteście kochani!

Zachęcam do komentowania i dawania gwiazdeczek moi mili! O około 22 kolejny rozdział ale o Nurci i Ismailu <3

,,Nie istnieje większa rana, niż Twoja nieobecność&quot; - Kösem&Kemankeş ZAKOŃCZONE!Where stories live. Discover now