Rano obudziłam się wtulona w klatkę piersiową Justina który miał głowę schowaną w moich włosach i cicho podchrapywał. Wyjęłam spod poduszki telefon i sprawdziłam godzinę. Była 8 a na 10 miałam samolot.
-Justin wstawaj. -powiedziałam i potrząsnęłam jego ramieniem. Chłopak tylko wymruczał coś pod nosem i wzmocnił swój uścisk wokół mojego ciała.
-Justin ja nie żartuje. Wstawaj bo spóźnienie się na samolot.
-A jak sie spóźnisz na samolot to nigdzie nie polecisz i zostaniesz ze mną i wtedy będę szczęśliwy. Wiec gdyby się dłużej zastanowić nie powinienem wstawać a tym bardziej się puszczać. Dobranoc. - wygłosił swoją przemowe a ja starałam uwolnić się z jego silnych ramion.
-Jak teraz nie wstaniesz to sama pojadę na lotnisko i polece do polski nawet się z Tobą nie żegnając.
-Dobra , dobra już wstaje, złośnico. -ostatnie słowo powiedział ciszej i chyba myślał że go nie usłysze. Złapałam poduszkę i rzuciłam nią w chłopaka. Momentalnie wstałam z łóżka kierując się biegiem do wyjścia z pokoju gdy zobaczyłam , że zaczyna wstawać i zaraz mnie złapie.
Zbiegłam po schodach do salonu Justin miał mnie juz złapać kiedy gwaltownie skręciłam w prawo i wybiegłam do kuchni. Zaczęliśmy się ganiać wokół wyspy kuchennej. W pewnym momencie poczułam dłonie na swoich biodrach i po chwili moje stopy nie dotykamy już podłogi. Posadził mnie na blacie stając na przeciwko mnie kładąc ręce na moich kolanach.
-I co teraz ?-zapytał posyłając mi szelmowski uśmiech.
-...a teraz....mnie puścisz bo spóźnienie się na samolot?-zapytałam głupio się uśmiechając.
-Nie. A teraz dasz mi buziaka i wtedy cie wypuszcze.
-A jeśli nie?
-Jeśli nie to spóźnisz się na samolot.-powiedział i uśmiechają się chytrze.
-Uhh...dobra.....-powiedziałam i nachyliłam się chowając go delikatnie w usta ale ten idiota jak to on pogłębił pocałunek. Położył dłonie nią moich biodrach a ja swoje na jego karu. Całował delikatnie a zarazem zachłannie.
Oderwalismy sie od siebie dopiero kiedy zabrakło nam powietrza. Oparł swoje czoło o moje i tak wpatrywalismy się w siebie przez chwilę. Aż w końcu się ocknelam.
-Dobrze, więc teraz mnie puścisz? -zapytałam.
-Tak teraz tak. -powiedział i się odsunął oblizujac wargi a ja zeskoczyłam z blatu i poszłam do łazienki.
******
Byliśmy już w drodze na lotnisko. Razem z Justinem siedzieliśmy na tylnych siedzeniech a kierował szofer. Siedzieliśmy wtuleni w siebie. Na prawdę nie chcieliśmy się rozstawać nawet na te kilka dni.
Nagle auto sie zatrzymało a szofer powiedział , że jesteśmy na miejscu. Do polski miałam jechać prywatnym samolotem gwiazdora.
Wyszliśmy i nadszedł czas na pożegnanie. Nie zdążyłam nic powiedzieć a Bieber juz trzymał mnie w szczelnym uscisku.
-Będę tęsknił-szepnął mi do ucha.
-Ja tez-mruknelam.
-Jakby coś się stało to od razu do mnie dzwoń.-powiedział.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak pocałował mnie w usta ale ja popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem.
-Paparazzi -szepnął do mnie niezlyszalnie i puścił mi oczko.-zadzwoń jak dolecisz.
Odwróciłam się i weszłam do samolotu. Po chwili widziałam przez okno jak wmwzbujamy się w powietrze.

CZYTASZ
Do ostatniej kropli krwi | JB
FanfictionMłoda modelka która niedawno wkroczyła w świat sławy dostaje propozycje udawanego związku ze znanym na całym świecie piosenkarzem... Przeczytaj książkę i dowiedz się jak się potoczyły losy tej dwójki. -Domi