- Zacznijmy weekend nad jeziorem! - krzyczy Mike, a Luke i Tory dopiero przestają się ściskać. Rozumiem o, co tyle zamieszania. Tory jest drobną, prześliczną brunetką, która ma niesamowite oczy.
- Hej, jestem Tory - wyciąga do mnie dłoń, tak samo jak przed chwilą jej brat - Stara przyjaciółka - nie trudno zauważyć.
- Jestem, Ruth - uśmiecham się - Nowa przyjaciółka - dla mnie to forma żartu, niektórzy uznają to za bezczelność i chyba właśnie ona to robi.
- Przyprowadziły ją i tak już została - wiem, że Luke żartuje, ona najwidoczniej też wie, bo nawet zaczyna się śmiać.
- Jesteście parą? - otwieramy z Lukiem szeroko usta ze zdziwienia - Ty się uśmiechasz, on rzuca tymi żartami..
- Nie - mówi od razu - Ruth, to przyjaciółka - to jest dokładnie to czego zamierzam się trzymać.
- Tak - uśmiecham się do niego, pokazując mu, że naprawdę chcę być tylko jego przyjaciółką. Dlaczego ma być niezręcznie? Przecież może być niezręcznie, ale nie niezręcznie z podtekstem. Głęboki wdech i koniec miotania się z myślami.
- Chodźmy na tyły - mówi Mike - Widać stamtąd jezioro - koniecznie muszę to zobaczyć. Jestem jedną z pierwszych, które wychodzą z domku.
Reszta jest za mną wraz z leżakami, a ja dostrzegam nawet hamak, który stoi bezpośrednio przy grillu. Bez zastanowienia, decyduję, że to będzie moje miejsce, ale gdy tylko dostrzegam spojrzenia przyjaciół, zaczynam rozumieć.
- No to wiem, kto pomaga przy grillu! - Mandy próbuje wybrnąć z sytuacji - Luke! Masz pomocnice!
Luke patrzy na mnie, a ja zamierzam się po prostu obronić.
- Lubię jeść, więc dobrze się składa - uśmiecham się - Też dobrze doprawiam!
- Luke i Ashton przygotowują wszystko w kuchni.
Niepewnie wstaję. Nie chcę się narzucać, a w szczególności gdy w kuchni dostrzegam też Tory. Jestem jak cholerny cień.
Tory siedzi na blacie i je jabłko, gdy Luke nacina kiełbasy. Ashtona wcale tu nie ma, więc nie wiem, co zrobić.
- Co nowego słychać? - pyta go - Długo się nie widzieliśmy.
- Same pierdoły. Przede wszystkim skupiam się na studiach - ona się uśmiecha, a ja nie rozumiem czemu tu stoję.
- Jest ciężej niż w liceum - mówi - Ale brakuje mi tego trochę, byliśmy wtedy tacy beztroscy - mówi - Pamiętasz?
- Szczerze? Czasem wolałbym zapomnieć - ona kładzie dłoń na jego ramieniu.
- Byłeś uroczy - żaden facet nie chce być uroczy, a na pewno nie dla dziewczyny, od której chciał czegoś więcej.
Przerywam to.
- Hej, dzisiaj ci pomagam - nawet na mnie nie patrząc kiwa głową.
- Podasz mi piwo z lodówki? - po prostu je wymyje.
- Proszę - chyba zrobiłam z tej sytuacji jeszcze bardziej niezręczną.
- Nie mogę uwierzyć, że nie jesteście parą! - krzyczy Tory - Macie tę energię! - Luke wypija więcej piwa.
- Chciałabyś mieć pewność, że więcej nie będę cię napastował, co? - dziewczyna szeroko otwiera buzie.
- Co? Nie! Nawet o tym nie pomyślałam! Cieszyłabym się twoim szczęściem! - widać, że Luke potrafi robić to, co ja. Przekraczać granice, których nikt nie chce przekroczyć.
- Nie ważne - nie przeprosi jej, bo naprawdę tak myśli.
- Idę do reszty - wtedy on mocno wbija nóż w drewnianą deskę.
- Kurwa, nie mam jej tego za złe, lubię ją, wiesz? - nic nie odpowiadam - Po prostu, kurwa, nie lubię gdy inni mówią mi, co mam zrobić z życiem, bo to będzie dla mnie dobre - tym razem nie jest zbyt dosłowny, ale wiem, źe mówi o mnie.
- Chodź, spalimy jakąś kiełbasę - kącik ust biegnie ku górze, może znowu nie będzie tak źle?
Jednak to była tylko chwila. Gdy znowu jesteśmy przy grillu, milczymy. Siadam na hamaku i zaczynam nakłuwać szaszłyki gdy on smaży kiełbasy i udka z kurczaka. Nucę sobie pod nosem, a on co jakiś czas zmienia strony kiełbas.
Normalnie albo byśmy przeprowadzali głęboką rozmowę albo byśmy poznawali siebie na zasadzie małych rzeczy. Luke przyniósł ze sobą piwo, więc sięgam po nie.
Słyszę śmiechy naszych przyjaciół z niedużej odległości. Właściwie to nie mija chwila jak przenoszą się bliżej nas, jakby chcieli nas uratować od niezręczności.
- Więc o czym rozmawiacie? - żartuje Ashton.
Nie widzę nigdzie Tory i Zacka, ale jestem pewna, że jeszcze się pojawią. Nie przeszkadza mi to. Cholera, nie jestem ślepo w coś zapatrzona.
- Pierwsze kiełbaski są już gotowe - mówi Luke.
- Kurwa, nie - Calum podnosi Mandy ze swoich kolan i sadza ją samą na leżaku - Wasza dwójka przyprawia mnie o zawrót głowy - spoglądamy z Lukiem na siebie - Podobacie się sobie czy możecie wreszcie coś z tym zrobić? - wszyscy milkną.
- Co? - rzuca Luke, a ja wybucham śmiechem, a raczej śmiechem w stylu 'ratujcie mnie' - To nie... - potem Luke patrzy na mnie - nie tak..
- Ona się stara, żeby było dobrze, a ty? - warczy na niego - Nic ci nie zrobiła!
- Nie sądzę, że Ruth.. - patrzy na mnie, znowu - Byłaś pijana, a potem..
A potem no właśnie.. coś zaczyna śmierdzieć i nie są to spalone kiełbaski.
- Palę się! - krzyczę i zaczynam szamotać z koszulką - Ja się palę! - nie myśle logicznie i chcę ja z siebie zdjąć, ale za nim udaje mi się to zrobić.. dostaje szmatką po koszulce i zarazem po tyłku i płomień gaśnie, ale ja podskakuję! - Co to było?!
- Ugasiłem pożar - chcę mi się śmiać, ale zamiast tego zamieniam płomień z ciuchów na płomień na twarzy.
- Proszę was - mówi Calum i wraca do dziewczyny.
- Jesteśmy przyjaciółmi - mówię - przyjaciółmi - powtarzam jak zdarta płyta.
- Nie wiem czy powinnaś stać przy ogniu - kącik ust idzie ku górze, znowu dla mnie! - Ale chodź.
- Strzeliłeś mi ze ścierki w tyłek! - piszczę.
- Jesteś taką uroczą niezdarą - naprawdę nic nie rozumiem.
- Myślałeś, żeby zostać strażakiem? - i po dwóch tygodniach znowu słyszę jego śmiech.
CZYTASZ
Drunken Heartbreaker |L.Hemmings
FanfictionRuth i Luke poznają się dzięki przyjaciołom. Ich relację definiuje jedno słowo: niezręczność. Urządzają sobie przysłowiowe pogaduszki o niczym, ale pewnego razu.. wszystko się zmienia. Niezręczność zmienia się.. no właśnie, co jest bardziej niezręc...