20 Obok

2K 183 18
                                    

Dawno nie obudziłam się.. wśród natury! Praszki ćwierkają, robaki siedzą ci na czole! A potem obracasz się w bok i zdajesz sobie sprawę, że masz obok siebie naprawdę dużego robaka. Pstrykam go w nos, a on zaczyna odganiać moją rękę.

– Cześć, nocny towarzyszu – jest nieco zmieszany, mam nadzieję, że za dnia nie ucieknie, ale jeśli by to zrobił, nie pobiegłabym za nim. Jesteśmy przyjaciółmi i może to wystarczy, żebym czuła się przy nim szczęśliwa. Mam nadzieję, że zostanie tak jak dzisiejszej nocy.

– Zasnąłem? – wtedy zdaję sobie sprawę, że leżymy na hamaku, a ja właściwie leżę na nim, chcę wstać i wtedy zrzucam nas z niego – Znowu! – krzyczy Luke.

Czy ja mogę przestać być niezdarą? Chcę wstać i uciec. On jakby dokładnie to przewidział, więc się odzywa.

– Potknęłaś się kiedyś o własne nogi, Ruth? – muszę kiwnąć głową – Uf, bo już myślałem, że to ja..

– Przepraszam – kładzie dłonie na moich biodrach, a potem przenosi je na moją talie.

– Nie złam mi nosa, Ruth – a potem w odwecie zaczyna mnie łaskotać.

Moje plecy opadają na jego pierś. Jego dłonie są na mojej talii pod pachami. Nie przestają mnie łaskotać, a ja wiercę się na nim, starając nie sprawić, żeby to było niezręczne.

– Przestań, przestań! – piszczę, kopiąc nogami po trawie – Luke! – chcę wstać, ale on mocniej mnie chwyta.

– Wszystkich obudzisz, Ruth – jego oddech obywa moje ucho.

– Proszę – puszcza mnie, więc szybko wstaje, on robi to samo.

– Chodź, może nas szukają – kiwam głową.

– Jesteś dobrym przyjacielem – rzucam w przestrzeń pomiędzy nami.

– Chodź, przyjaciółko – im więcej razy to powtórzymy, tym bardziej to będzie dla mnie prawdziwe.

Zbliżamy się z powrotem go domku. Na tarasie zauważamy Tory, która pali. Która jest właściwie godzina? Słońce jest już dosyć wysoko..

– Cześć – uśmiecha się i wyciąga w stronę Luke'a papierosa – Chcesz?

– Rzuciłem – znowu ją zaskakuje. Tory nie umie ukrywać emocji, to może być rzecz, którą ludzie uważają za plus.

– Wow, kim jesteś? – potem patrzy na mnie i przyznam, że mi głupio. Jakbym to ja go zmieniła, a właściwie ledwo z nim rozmawiam.

– Palenie zabija, rzuć – uśmiecha się do niej i pierwszy raz jest to pełen uśmiech. Dopiero teraz w ogóle wiem jak on wyglada uśmiechnięty.

Właściwie zabiera jej tego papierosa i rzuca nim o ziemie.  Nie wiem czy takiego go znała, ale to jest zdecydowanie stanowczy facet i ktoś kto wie czego chce. Podoba mi się to.

– Dobra, dobra – nie sprawdza go i nie wyjmuje kolejnego papierosa, po prostu wchodzi z nami z powrotem do środka.

– Cholera, teraz naprawdę mam ochotę na papierosa – szepcze do mojego ucha. Jest to dziwne, jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam. Czuję ciarki na całym ciele, czy on to widzi?

– Jak teraz zapalisz to już nie przestaniesz.

– Ta, wiem to aż za dobrze – dlaczego myślę, że nie mówi o papierosach? – I nie chodzi tylko o papierosy – cóż, najwidoczniej niezdarna Ruth potrafi też czytać w myślach!

Znikamy za drzwiami swoich pokoi. Niedługo później po prysznicu i przebraniu się, przynajmniej jeśli chodzi o mnie, spotykamy się na dole w kuchni. Okazuje się, że reszta naszych przyjaciół zrobiła śniadanie.

– Gdzie wyście byli? – Pyta Calum, do którego pleców przytula się Mandy – Liczyliśmy, że znajdziemy was w jednym pokoju, a was nigdzie nie było.

– Na zewnątrz – Cody parska śmiechem.

– Daj ludziom łóżko, a wybiorą trawę.

– Będąc dokładnym hamak – Cody przewraca oczami.

– Ty i te twoje pomysły, Hemmings – żadne z nas nie tłumaczy, że to był mój pomysł.

Siadamy do stołu z resztą. Mike jak zawsze podczas weekendu ma już przy sobie piwo.

– Może weźmiemy łódki i popływamy po jeziorze? – widziałam przy brzegu malutkie łódki. To musi być świetne.

– Na jeziorze będzie zimno, więc trzeba się ubrać – mówi Ashton.

– Tak! – krzyczy Tory – Kocham pływać łódkami – Iris szeroko się uśmiecha, ale jest w tym coś dziwnego.

Po śniadaniu poszliśmy przygotować się na morską wyprawę. Dziewczyny skończyły w moim pokoju, wypytując o szczegóły.

– Z ignorowania przeszliście do spania na hamaku? – wzruszam ramionami – O i pożyczania sobie ciuchów! – Mandy wymachuje jego bluzą jak lassem, Iris tylko się śmieje.

– Jakim cudem już się przebrałyście?

– Bo my nie musimy się już starać, ha ha – żartuje Iris – A tak serio gdybyś nie zauważyła mamy na sobie ciepłe bluzy i kurtki przeciwdeszczowe.

– Och, faktycznie nie zauważyłam – wybuchamy śmiechem.

– Masz – rzuca we mnie jego bluzą – Załóż kurtkę, zapomnij ją pod szyje i nikt się nawet nie dowie.

– Czy nie chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli? – pytam je.

– Patrzcie jaka pojętna uczennica! – znowu się śmiejemy.

W końcu do pokoju wpadają ich faceci, Mike jest wraz z nimi.

– Nie piję już dzisiaj – mówi – Nowy dzień, nowy ja! – bijemy mu brawo.

– Piwo się skończyło? – pytam.

– Bardzo śmieszne, Ruth – Mike czochra mi włosy.

– Chodźmy.

Schodzimy na dół do reszty. Wszyscy są ubrani podobnie jak my. Wyglądamy dosyć śmiesznie. Tory ma na oczach wielkie okulary, a w ręku papierosa. Zaskakuje mnie gdy dostrzegam papierosa też w ręce Luke'a.

– Hej, ty! – krzyczę – Rzuciłeś! – papieros biegnie do ust.

– Cóż najwidoczniej moja silna wola słabnie – patrzy na mnie, naprawdę na mnie patrzy.

I to podobno kobiety są trudne. 

Drunken Heartbreaker |L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz