35 Nic a coś

2.1K 178 1
                                    

– To lubisz Tristana czy nie? – wzruszam ramionami.

– Nie znam go – nie rozumiem czemu go to tak obchodzi – To nie tak, że wrócimy do domu, a ja się z nim spotkam. Przechodzą mnie ciarki na samą myśl o nim.

– Ciarki, co?

– Ciarki przerażenia, Luke – parska śmiechem – Myślę, że to typ, który przyszedłby na imprezę z jedną dziewczyną, a wyszedł z drugą.

– Nie lubiłeś liceum? – krzywi się.

– Nie lubiłem ludzi z liceum.

– Dlaczego?

– Bo ludzie z liceum wcale nie są tacy dojrzali i dorośli jak im się wydaje. Wcale nie chcą ci pokazać swojej prawdziwej twarzy. Gonią za własnym sukcesem, tworząc mury z ludzi jako tarcze przed tym własnymi porażkami.

– Wow – patrzymy na siebie.

– Rozumiesz?

– Staram się.

– Chodzi o to, że jeśli tobie zdarzy się wpadka, to znajdziesz kogoś komu przydarzyła się większa. Prostszy przykład, wy dziewczyny, te które mają chłopaków, robią z tego taki cyrk, a ich koleżanki nie wierzą w miłość! Więc twoje ego skacze w górę, bo ty to masz.

– Chyba całe życie tak jest.

– Ale to w liceum ludzie krzywo na ciebie patrzą. W końcu powinieneś być już tak dorośli jak oni i robić takie dorosłe rzeczy, prawda?

– Nigdy tak na to nie patrzyłam – Luke wzrusza ramionami.

– Nie ważne, nie jestem już w liceum – czochra mi włosy – Ty też nie.

– Inaczej byś mnie skreślił? – unosi kącik ust ku górze.

– Kurde, wiesz o mojej liście? Lista dziewczyn, za którymi bym biegał gdyby nie były w liceum – wybucham śmiechem.

– Jesteś beznadziejny w bieganiu.

– To nie moja wina, że utknąłem w piasku! Kto wykopuje cholerne dziury na plaży? – śmieję się głośniej.

– Takie małe potworki, które zwane są też dziećmi.

– Czy to jakaś odmiana piaskowych potworów? – jego poczucie humoru, sprawia, że boli mnie brzuch od śmiania się.

– Tak, Luke, dokładnie tak – uśmiecha się i czochra mi włosy.

– Gdy znikacie zawsze wracacie uśmiechnięci – mówi Mandy, która wychyla głowę z koszulki Caluma i patrzy na nas.

– Bo oni tylko przy nas zachowują się tak niezręcznie – Luke wita się z nimi pierwszy, a potem robię to ja.

– Zrobiliście śniadanie? – pyta go – Ile nas nie było?

– Tak, jest na stole.

Chcę za nim wejść do środka, ale Mandy mnie powstrzymuje.

– Co się dzieje?

– Później ci powiem – odszeptuję.

– Zawsze mnie zaskakujecie! – woła za nami.

W środku znajdujemy resztę, która właśnie kończy śniadanie. Nie są zbyt zaskoczeni widokiem naszych zadowolonych wyrazów twarzy.

– Wiedziałem, że ten wspólny pokój was w końcu połączy! – z jakiegoś kretyńskiego powodu rumienię się.

– Ty naprawdę Ashton masz małe pojęcie o kobietach – żartuje Luke – Ona mnie wyciągnęła z łóżka, a nie mi do niego wskoczyła – Ashton nie jest zaskoczony jego prostoliniowością, właściwie nie wydaję mi się, żeby ktokolwiek był.

– Jeśli wy... – dołącza do niego Iris.

– Nie skończycie razem, to jesteście głupi – myślę, że jesteśmy głupi, bo nie zdajemy sobie sprawy jak wiele pracy trzeba włożyć w związek gdzie dwoje ludzi nie chce mówić o sobie i o przeszłości.

– Wasze rady nie pomagają – mówi w końcu Luke – Proszę, nie wtrącajcie się – patrzy na niego – Albo chociaż nie róbcie tego tak otwarcie, do kurwy nędzy.

– Ktoś tu się w końcu zdenerwował – Luke ich ignoruje i idziemy do kuchni.

Przygotowujemy sobie śniadanie w ciszy. Z nim naprawdę ciężko się rozmawia. Za dużo siedzi mu w głowie, ale za mało chce się tym dzielić.

Zaglądam mu przez ramię.

– Hej – tak jest najprościej zacząć z nim rozmowę.

– Znowu milczę? – cóż jak widać najwięcej mówi w nocy.

– To nie tak, że mi to przeszkadza – opieram brodę o jego ramie, co jest całkiem trudne, bo muszę stać na palcach.

– Pozwolisz się zabrać gdzieś wieczorem? – mam nadzieję, że się nie obróci, nie chcę, żeby zobaczył jak bardzo promienieję, powinnam udawać mniej zainteresowaną.

– Z tego, co wiem wieczorem idziemy do klubu.

– Przyjdziemy później – nie powinnam się tak od razu zgodzić.

– Może zaczekajmy aż wrócimy do domu, co? – może powinnam się tym cieszyć, tym co chce dać mi teraz, ale zarazem bez sensu, żebym przywiązała się do czegoś, co potrwa jeszcze dwa dni.

– Skoro to jest to czego chcesz – tak, to jest to.

Cmokam go w policzek i wracam do salonu, żeby usiąść z resztą przyjaciół.

– Więc.. – pyta od razu Mandy.

– On gada przez sen – mówię – Tak naprawdę to nie – ona nie rozumie – Mówił do mnie, bo myślał, że śpię.. ostatnia szansa? – pytam bardziej siebie niż ją.

– Róbcie, co chcecie – nie chcę, żeby to miało wpływ na całą grupę i mam nadzieję, że to się uda.

Drunken Heartbreaker |L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz