Jeśli kiedykolwiek ktoś was zaprosi, zróbcie sobie jedną przysługę – wyśpijcie się. Teraz biegam jak szalona po mieszkaniu, bo nie spałam w nocy, żeby wybrać idealny strój i zasnęłam w ciągu dnia. Na szczęście w domu w szafce mam zawsze zapasowe wino. To kolejna rada ode mnie, jako przykładowe imprezowiczki zawsze miejsce dodatkową butelkę wina w domu.
Ubieram jeansy, koszulkę i moją niezawodną przyjaciółkę - skórzaną kurtkę. Czuję w niej dodatkową pewność siebie i podkreśla moją całkiem ładną talie.
Pewnie wychodzę z domu i orientuję się, że zapomniałam butów. Cóż może podryw na bose stópki, to coś czego powinnam spróbować. Śmieję się sama z siebie.
Dojeżdżam pod podany adres. Nie jestem szalona gdy okazuje się to wolno stojącym domem. Z tego, co wiem, rodzice Luke'a mają całkiem sporo pieniędzy.
A teraz czas, żeby wziąć głęboki wdech, zabrać wino i torebkę i zapłacić kierowcy. Nigdy nie zapominajcie o tym ostatnim. Taksówkarz to nie prywatny kierowca.
Mam nadzieję, że nie wyglądam nawet w połowie tak nieporadnie jak się czuję. Pukam do drzwi i nie otwiera mi sam Luke, a Iris, może to dobrze, a może jestem rozczarowana, że nie mogę chociaż na chwilę zajrzeć w te piękne niebieskie oczy.
– Hej! Prawie wszyscy już są, brakuje tylko Caluma i Mandy. Calum ma puste mieszkanie no i rozumiesz – uroki grupy przyjaciół.
– Przyniosłam wino – podaję jej butelkę, ale ona jej nie odbiera.
– Dasz je właścicielowi – uśmiecha się do mnie, a ja o mały włos nie spalam buraka.
Prowadzi mnie do salonu gdzie siedzą wszyscy. Rozglądam się po ludziach i na szczęście wszystkich znam.
– Pamiętacie Ruth? – przyglądają mi się przez chwilę, ale potem szybko kiwają głowami i wstają, żeby przypomnieć swoje imiona, które na szczęście już zapamiętałam.
– Hej – zachowuj się naturalnie albo chociaż spróbuj, to tylko Luke – Przyniosłam wino..
– Myślisz, że nie mam w domu alkoholu? – marszczę brwi, spoglądając w te piękne niebieskie oczy.
– Ja.. pomyślałam..
– On tylko żartuje, ale jego poczucie humoru wykracza po za skale normalnego człowieka – teraz się do mnie uśmiecha. Chcę zapamiętać ten uśmiech na zawsze. Nie jest duży, jego kąciki ust minimalnie unoszą się w górę, ale to jest piękne.
– On ma racje, rozgość się – szukam wolnego miejsca i zauważam szepczące Mandy i Iris, postanawiam do nich dołączyć. Mandy pojawiła się dosłownie minutę temu.
– Hej – obie uśmiechają się do mnie promiennie. Dziewczyny są swoimi kompletnymi przeciwieństwami. Jedna jest wysoka z ciemnymi włosami, a druga niska blondynka.
– Gdzie ty się podziewałaś? – pyta mnie Mandy – Myślałyśmy o tobie, ale nie dało się ciebie nigdzie złapać.
— Ale teraz jestem, prawda? – nie mam ochoty opowiadać o dosyć trudnych miesiącach po zerwaniu, teraz wszystko rusza do przodu wraz ze znajomymi twarzami, ale nie oceniającymi.
– Tak! Na dzisiejszy wieczór przypada film i gra w karty i dużo alkoholu – dziewczyny chichoczą, a ja jeszcze się rozluźniam.
Rozglądam się po pokoju i łapię na sobie wzrok Luke'a, ale gdy tylko nasze oczy się spotykają on odwraca wzrok, więc robię to samo.
– Gospodarzu! Rozlewaj alkohol! – Calum krzyczy do niego idąc w kierunku swojej dziewczyny.
Jakiś czas później siedzimy w salonie. Właśnie mamy zabrać się za grę w oszusta, ale niesparowani kolesie się buntują.
– Nie możecie grać razem w oszusta!
– Bo co? – Mandy jest taka urocza. Jej nogi są przerzucone przez nogi Caluma. Druga para, która dopiero zbiera się do bycia parą, siedzi na ziemi. Iris opiera głowę o ramię Ashtona i wyglądają niewinnie.
Luke siedzi na kanapie. Jego wzrok jest wbity w jego przyjaciół, ale się nie uśmiecha. Zaciska palce na szyjce butelki, a ja udaję, że na niego nie patrzę. Jednak gdy tylko unoszę trochę oczy, spotykam jego spojrzenie, czym prędzej odwracam wzrok.
W końcu jednak gramy w oszusta, co szybko jednak okazuje się pojedynkiem par. Mike i Cody - single, protestują przeciwko takiej grze.
W takim razie skoro gra w karty nie wyszła najlepiej, decydujemy się obejrzeć film, oczywiście z kolejną dawką alkoholu. Wracam z kuchni z popcornem i okazuje się, że Ashton i Iris rozsiedli się na kanapie, na moim miejscu. Luke gdzieś zniknął, więc zajmuję jego fotel.
– Nie robiłbym tego na twoim miejscu – patrzę pytająco na Cody'ego – to jego świętość, nikomu nie pozwala tu siedzieć.
– Wiesz, że to mój dom, prawda? – głos dobiega zza moich pleców, a mnie aż przechodzą ciarki.
– Tak, oczywiście – Luke się uśmiecha gdy ja pośpiesznie wstaje. Czuję jego dłoń na moim ramieniu.
– Siedź, proszę – opadam tyłkiem z powrotem na fotel.
Najbardziej niezręczne spotkanie w całym moim życiu.
CZYTASZ
Drunken Heartbreaker |L.Hemmings
FanfictionRuth i Luke poznają się dzięki przyjaciołom. Ich relację definiuje jedno słowo: niezręczność. Urządzają sobie przysłowiowe pogaduszki o niczym, ale pewnego razu.. wszystko się zmienia. Niezręczność zmienia się.. no właśnie, co jest bardziej niezręc...