22 Słodka rybka

2.1K 179 8
                                    

Wróciliśmy na naszą stronę jeziora. Atmosfera w ogóle nie była napięta. Luke próbował nawet rozmawiać z Tory, z drugiej łódki widziałam ich uśmiechy.

Byliśmy przyjaciółmi, ale po ostatnich dwóch dniach czułam to iskrzenie. Bałam się coś z tym zrobić, bałam się w ogóle przyznać, że tak naprawdę dalej mi się podoba.

Podczas powrotu na drugą stronę jeziora, rozmyślałam trochę. Zastanawiałam się jak y to było gdybym przyprowadziła chłopaka, czy to by było niezręczne? Czy między nami wtedy pojawiłoby się to dziwne napięcie? Jego była/niedoszła dziewczyna zbliżyła nas do siebie. Znowu rozmawiamy, ale, co jeśli któreś z nas przyprowadziliby kogoś kim jest zainteresowany teraz? Nie jestem pewna czy chciałam sprawdzać uczucie zazdrości. To bardzo niebezpieczna karta.

Małe kroki w przyjaźni musiały mi wystarczyć.

Tylko.. czasem nie chcesz tym żyć, chcesz więcej, bo jesteś zbyt sfrustrowana, żeby radzić sobie z malutkimi gestami, które tylko dezorientują.

Popołudniu zrobiliśmy drugiego grilla, przy którym pomagałam Lukowi. Tym razem skupiałam się na doprawianiu i na nie podpaleniu.
Udało się! Wyszłam z tej próby cała!

Tory dalej była gdzieś w tle i jej tło mnie w końcu dopadło. Ona była jasna, prosta do odczytania. Wszystko było widać na jej twarzy, ja byłam dobra w ukrywaniu. Dlatego gdy dopadła mnie w kuchni, nie mogła powiedzieć, że widziała moje zdenerwowanie.

– Jak ty sobie z nim radzisz, co? – nie musiała używać jego imienia – Jest trudny, nigdy nie poznałam kogoś tak trudnego.

– Czy to źle? – pozwalam jej mówić. Mimo, że to ona chce mnie poznać, to ja poznaje ją.

– Podobał mi się – mówi cicho, jakby ktoś mógł ją usłyszeć – Był uroczy, cały czas poprawiał włosy i patrzył tymi swoimi przenikliwymi oczami.

– I co się stało?

– Nie rozumiałam go. Chyba nawet teraz go nie rozumiem.

– Niekompatybilni – mówię pod nosem.

– Dokładnie – krzywi się – Taki facet to skarb, ale trzeba wiedzieć jak się z nim obchodzić.

– Na każdego jest sposób – rozbawiam ją tym, a wcale nie próbuję być zabawna.

– Będziesz go chyba musiała zdradzić jego przyszłej dziewczynie – puszcza do mnie oczko – Chyba, że sama nią zostaniesz.

– Hej, Ruth! Miałaś mi przynieść sól! – obracam się do niego i znowu pragnę go pocałować. Chociaż myślę, że po ostatnich trzech sobotach, on ma dosyć pocałunków z zaskoczenia.

– Już idę – patrzy na mnie i na Tory.

– Może ja ci pomogę? – cóż najwidoczniej ich niekompatybilność jej nie przeszkadza.

– Jasne, Ruth i tak nie może znaleźć soli – pokazuję mu język – Masz! – rzucam w niego solą.

– Ha! Złapałem! – prawie się uśmiecha – Zero jeden dla niezdary.

– Uważaj, bo niezdara, wcale nie będzie niezdarą przypadkowo – wybucha śmiechem.

– Jesteś taka słodka – tak zdecydowanie wszystkich zaskakuje. Teraz powinnam stać z dłońmi na jego piersi, stając na palcach i przesuwając ustami po jego szczęce, kręcąc głową i krzywiąc się, że wcale nie jestem słodka. Wtedy on pocałowałby mnie w nos i powiedziałby, że jestem jeszcze bardziej. Ugryzła bym go w szyję i znowu zaprzeczyła, a potem... – Ziemia do Ruth – odleciałam?

– Chyba musisz oddać mi sól, zostanę słoną rybą – to chyba najgłupsze, co mogłam powiedzieć, ale on się śmieje. Tory patrzy na mnie dziwnie, jakbym to, co powiedziała dyskwalifikowałoby mnie jako kandydatkę na dziewczynę.

– Ona nie rozumie – szepcze Luke, mimo, że stoi tak daleko, że Tory musi to usłyszeć.

– Jesteście dziwni – Luke i Tory wychodzą z powrotem na taras, a ja? Stoję w tej kuchni i śmieję się z siebie samej.

Słona rybka?

Gdyby ktoś mi coś takiego powiedział, uciekłabym gdzie pieprz rośnie.

W końcu siadamy przy stole na tarasie. Jest już dosyć chłodno, a ja nie zdjęłam jeszcze z siebie jego bluzy i myślę, że już dzisiaj tego nie zrobię. Luke siada obok mnie. Tory jest po jego drugiej stronie.

Zaczynamy jeść i wszyscy są podekscytowani tym, że po obiedzie będziemy puszczać fajerwerki. Wtedy ja wyciągam dłoń do cholernie gorącej blachy, którą Iris przed chwilą wyjęła z piekarnika i oczywiście jej dotykam. Podskakuję jak szalona i zaczynam piszczeć.

– Cala, Ruth – Mike się ze mnie śmieje, reszta też się uśmiecha.

Zanim zdążę spanikować, Luke bierze moją małą dłoń w swoje dwie i zaczyna chuchać na moje poparzone palce. Jestem pewna, że wydaję z siebie jakiś żenujący dźwięk.

– Pali — szepczę. Skoro pali, to on całuje. Cholerny mokry pocałunek na palcach. Czy mogę poparzyć sobie usta? Proszę. Chcę poparzyć usta. Szkoda, że nie mam nad tym kontroli. Potem znowu chucha na moje palce.

– Lepiej? – chcę powiedzieć, żeby nie przestawał, ale po prostu kiwam głową.

Świat przestał istnieć, wszystko się zatrzymało, ale trzeba wrócić do rzeczywistości.

– Jesteście tak cholernie dziwni – mówi Zack, brat Tory.

Luke sam nakłada mi kawałek ciasta. Nie chcę taka być, chcę, żeby ta moja dziwna cecha zniknęła. Może teraz przyprawiła mnie o zawroty głowy, ale zazwyczaj przyprawia mnie o zbyt bólu, a za mało radości.

– Dzięki – szepczę.

– Ja też potrafię wprawiać w niezręczność – szturcha mnie ramieniem.

Ty to potrafisz dezorientować – decyduję się nie mówić tego głośno.

Po długich oczekiwaniach na wieczór, w końcu faceci biorą się za odpalanie fajerwerków. Kończy się tak, że całą prace wykonuje Ashton i Mike, bo nie może ich tam stać za dużo.

Po chwili oczekiwania, na niebie pojawiają się piękne fajerwerki. Wszyscy dalej są podekscytowani i uśmiechnięci. A moje palce znowu dostają króciutkie muśnięcia.

Chcę je rozszerzyć, spleść moje palce z jego, ale po raz pierwszy decyduję się na pozwolenie,  poruszaniu się wszystkiego  swoim wolnym tempem.

Drunken Heartbreaker |L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz