36 Na kształt randki

2.1K 190 4
                                    

Wróciliśmy do domu. Chciałabym powiedzieć, że ten weekend popchnął coś dalej, ale tak naprawdę cofnął nas do chwili po siedmiu minutach w niebie. Teraz miał minąć kolejny tydzień, a może nawet dwa zanim go w ogóle zobaczę. Nie podobał mi się ten pomysł, ale nie chciałam znowu wybiegać na przód i czegoś sugerować. Ja dałam mu szansę, on musiał się wykazać, to coś czego zamierzałam się trzymać.

Zabiorę cię gdzieś

Może powinnam się wtedy zgodzić, a nie czekać na drugą propozycje, która może nie nadejść. Zamiast Luke'a, o zabiorę cię gdzieś, przypomniał sobie Nate.

– Cześć, Ruth – czekam na kolejne zajęcia, a on siada obok mnie.

– Hej – on patrzy na mnie, ja patrzę przed siebie.

– Co ty na to, żeby w tym tygodniu wybrać się z nami na imprezę? – pyta – Czas najwyższy, żebyś dała sobie postawić kilka drinków.

– Och, tak – chcę iść, nie chcę iść, nie jestem pewna.

– Napiszę do ciebie i ustalimy szczegóły.

– Pamiętam, że powiedziałeś, że zapłacisz za moje drinki! – w końcu na niego patrzę.

– I dalej tak twierdzę, a potem odwiozę cię taksówką do domu..

– Nie wiedziałam, że masz swoją taksówkę! – to żart.

– Chodziło mi o...

– Wiem o co chodziło, Nate – uśmiecham się do niego – Napisz do mnie, a ja dam ci znać o której będę – nie czy będę, ale o której. Jeden inny weekend dobrze mi zrobi.

– Trochę entuzjazmu, Ruth! – szturcha mnie ramieniem.

– Przepraszam, ale to nie mój dzień – wtedy w dłoni wibruje mi telefon.

Luke

– Muszę to odebrać, przepraszam – wstaję pośpiesznie i znikam Natowi z oczu.

– Tak? – mówię gdy odbieram połączenie.

– No, więc.. – mógłby się przywitać – Cześć – może czyta mi w myślach – Co dzisiaj robisz?

– Jestem na kampusie, wiesz zajęcia – z jakiegoś powodu jestem pewna, że teraz palisz.

– Chce coś iść wieczorem zjeść? – czy to będzie randka? – Przyjadę po ciebie i gdzieś pojedziemy..

– Pewnie – żeby tylko udało mi się ukryć ekscytacje.

– O siódmej? – dlaczego ta rozmowa musi być taka niezręczna.

– Widzimy się o siódmej – nie rozumiem dlaczego on się tak denerwuje, a może jeszcze nie rozumiem i im bliżej siódmej tym zacznę się cholernie pocić.

Siódma, co raz bliżej, już puka do mych drzwi. Dobrze stop. Jedyne, co zbliża się do moich drzwi to ja. Jestem nieco spóźniona po pobiegłam na szybkie zakupy w postaci maszynek do golenia. Pielęgnacja przed randką, która znając nas nie okaże się randką.

Z jakiegoś dziwnego powodu najpierw zrobiłam makijaż, co skończyło się tak, że pobrudziłam bluzkę pomadką i musiałam przebierać się jeszcze raz. Mój telefon wibruje, więc biegnę do niego.

Luke: Przepraszam

O nie....

Luke: Spóźnię się piętnaście minut, przepraszam

Ulżyło mi, ale od razu zaczęłam świrować, że piętnaście minut zmieni się w godzinę, a godzina w nigdy. Byłabym tak samo wściekła jak i rozczarowana.

Wybieram długą czarną spódnice i prostą koszulkę, na to zarzucam kurtkę i nerwowo chodzę po mieszkaniu, co chwilę sprawdzając czy moja pomadka się nie rozmazała, a może za bardzo się wystroiłam? Cholera.

Dzwonek do drzwi!

Biorę głęboki wdech, a potem idę do drzwi. Moje szaleństwo musi zostać opanowane.

Otwieram drzwi, a właściwie wystawiam przez nie głowę, a wtedy przed oczami widzę kwiaty.

Luke Hemmings daje mi kwiaty.

O nie, teraz nie dam ci już uciec i udawać, że nic się nie dzieje.

– Ładne kwiaty, kto przysyła? – droczę się z nim, a on nawet prawie się uśmiecha. Drzwi otwierają się do końca, więc stoimy naprzeciw siebie – Hej – pochylam się i odważnie całuję go w kącik ust.

– Cześć – podaje mi kwiaty i całuje mnie w drugi kącik, och!

– Wejdziesz? – oboje zdajemy sobie sprawę, że jest tu po raz pierwszy.

– Jasne – zamykam za nim drzwi i za wszelką cenę marzę, żeby pozbyć się tej niezręczności.

Wstawiam kwiaty do wody, a gdy wracam do salonu Luke siedzi na kanapie i gapi się przed siebie. Wspominałam, że ubrałam się w krawat i marynarkę? Zostawił tylko swoje zwyczajowe czarne spodnie.

– Ty nie wyglądasz głupio – mówi po dłużej chwili gdy widzi, że mu się przyglądam – Znowu się, kurwa, wygłupiłem.

Siadam obok niego na kanapie, z nogami podwiniętymi pod tyłek i dalej się na niego gapię.

– Nie ucieknij tylko – dotykam jego krawata, a kilkoma palcami muskam szyję – Pozbądźmy się tego – nie chcę, żeby robił coś czego nie chce. Rozwiązuję jego krawat i zdejmuję mu przez głowę, po czym rzucam gdzieś za siebie. Czuję jak się denerwuje – Tego też nie potrzebujesz – łapię go za klapy marynarki i żeby jà zdjąć siadam mu prawie na kolanach, ale potem szybko się wycofuję.

– Pieprzyć to – nie mam pojęcia o co chodzi, ale wtedy jego usta dotykają moich. Nie ma w tym pocałunku nic z początkowej delikatności ostatniego razu. Jest zdecydowanie więcej emocji i niechlujstwa. Poddaję się temu. Wplatam palce w jego włosy i oddaję pocałunki ze zdwojoną siłą. Nikt już nie pamięta o marynarce czy krawacie. Luke wciąga mnie na swoje kolana i po raz pierwszy składa pocałunki na mojej szyi. Jeszcze więcej magii, jeszcze, chcę jeszcze. Odchylam głowę dając mu lepszy dostęp do szyi. Nie chcę, żeby znowu uciekł, chcę żeby został i się otworzył. Kładę dłonie na jego piersi i nieco go od siebie odsuwam.

– Proszę, Luke – mam nadzieję, że rozumie.

– Czy cokolwiek zrobię dobrze? – pyta i opiera czoło o mój bark. Przeczesuję jego włosy.

– Dlaczego tak bardzo w siebie nie wierzysz, co?

– Bo to nie cholerna komedia romantyczna gdzie faceci nie mają kompleksów, a ich największą obawą jest czy dziewczyna puści ich na piwo z kumplem.

– Jakie komedie ty oglądasz? – może powinnam potraktować to bardziej serio – Przepraszam.

– Nie wszystko jest takim jakim się wydaje, wiesz?

– Chyba właśnie siedzę na kolanach kogoś takiego – nie chcę, żeby uciekł — Zamówmy pizzę, weźmiemy piwo z lodówki i zostaniemy tutaj, co?

– Spieprzę to – szepcze w mój bark.

– Albo ja – schodzę z jego kolan i wracam do kuchni. Przechodzi mi przez myśl, że gdy wrócę go tam nie będzie, ale na szczęście jest. Rozmawia przez telefon, ale po chwili orientuję się, że zamawia pizzę.

Powoli.

MałeKroczki

Drunken Heartbreaker |L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz