Lily
Siedziałam osłupiała, na ustach nadal czułam delikatny smak jego pocałunku. Marcus usiadł obok mnie i wyzywał pod nosem Jamesa od najgorszych. W sumie nie dziwiłam się mu, tak jak mnie od najmłodszych lat uczono że wilkołaki to zło. Patrząc wstecz, można powiedzieć że obwiniali ich o całe zło świata. Naszymi nauczycielami zwykle były starsze osoby które straciły bliskich w wojnach z wilkołakami, i wzieli sobie za cel wychowanie najlepszych łowców.
Przepraszam, te słowa krążyły mi cały czas po głowie. Liczyłam na jego krzyki, a on natomiast pocałował mnie i odszedł. Dałam się odprowadzić Marcusowi do łóżka, przesunęłam się robiąc mu miejsce, od razu się położył. Nie wiedział czy mnie przytulić, czy poprostu ułożyć ręce pod głową. Wzięłam jego rękę i położyłam na biodrze, ufałam mu. Przez chwilę patrzyłam się w okno i zastanawiałam się co robi mój mate. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
Śnił mi się wodospad pośrodku lasu, na niebie mieniło się milion gwiazd. Nawet pare gwiazdozbiorów rozpoznawałam. Ubrana byłam w strój bojowy ale byłam bez butów, miękka trawa łaskotała mnie w stopy. O dziwo byłam też zdrowa, żadnych ran i opatrunków. W tafli jeziora nieopodal odbijał się księżyc, a jedynym dźwiękiem była szum płynącej wody. To był przepiękny widok. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do mroku, zauważyłam tajemniczą osobę siedzącą nad jeziorem. Podchodziłam powoli, tajemnicza postać chyba usłyszała moje kroki bo odwróciła się. Mimowolnie się cofnęłam, to był James, zdziwił mnie jego widok. Patrzył na mnie jakby nie mógł uwierzyć że to ja. Nie wiedziałam co powiedzieć, a co dopiero jak się zachowywać. Ludzie, dopiero co się kłóciliśmy. Czy ja musiałam go wszędzie spotykać?
- Co to za miejsce?- -zapytałam bez ogródek.
Uśmiechnął się.
- Każda osoba, która śni tworzy w umyśle jakiś obraz, do którego zawsze wraca. Może to być cokolwiek, pustynia, jaskinia. Ja wyobraziłem sobie takie spokojne miejsce. Wracam do niego zawsze gdy coś mnie trapi.
- Jestem w twoim śnie? - Zapytałam sceptycznie, powoli rozumiejąc co się stało.
- Tak, nawet przez więź mate trudno jest partnerom wniknąć do umysłu. Zdziwiłem się że tu trafiłaś, jak ci się to udało?
Nie chciałam mu mówić że o nim myślałam, więc tylko wzruszyłam ramionami. W tym miejscu nie czułam do niego nienawiści, tylko jakieś cieplejsze uczucie. Poklepał miejsce obok siebie, usiadłam. Wpatrywaliśmy się toń jeziora. Stykaliśmy się ramionami.
- James...
Położył mi palec na ustach, zamilkłam.
- To nie miejsce na to
Po chwili pod nami pojawił koc. Położyłam się i wzdychałam świeży zapach lasu. James siedział obok i patrzył na mnie, zarumieniłam się. Skoro to sen, to chyba mogłam sobie trochę poczarować. Pomyślałam więc o dwóch butelkach Sprite'a, i tak przed nami się pojawiły w mgnieniu oka.
- Serio?- zapytał śmiejąc się.
- Serio
Wzieliśmy butelki i wypiliśmy po łyku.
- Jednak jesteś prawdziwa
- Oczywiście - prychnęłam.
- Myślałem że sobie ciebie wyobraziłem, jak to miejsce . - Wyszeptał
Usiadłam i przytuliłam go, obydwoje byliśmy zdziwieni moim zachowaniem, ale odwzajemnił uścisk. Patrzył mi w oczy, ciężko przełknełam ślinę. Bałam się jak może się to skończyć. Na jawie wrogowie, w śnie kochankowie. Wyobraziłam sobie Jamesa jako klauna. Jak go zobaczyłam w zadużych spodniach na szelkach i twarzą pomalowaną na biało, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Umięśniony chłopak umalowany jak cyrkowiec, chciałam zachować tę chwilę na zawsze.
- Naprawdę Lil, jesteś jak dziecko? - powiedział robiąc śmieszne miny.
- Bywa- odparłam nie przestają się śmiać.
Poczułam jego dłoń na twarzy, nie był już w stroju klauna, tylko w prostej koszulce i jeansach. Kciukiem obrysowywał kontur moich ust. Drżałam pod jego dotykiem, ale wmawiają dobie że od zimna. Przysunął się do mnie, dzieliło nas ledwie kilka centymetrów. Zamknęłam oczy, próbując uspokoić oddech. Powoli uchylałam powieki, ręce położyłam mu na szyi, rysując kółka na jego karku. Zdałam sobie sprawę, że czeka na mój krok. Nie chce robić czegoś, czego nie chcę. Szkoda tylko że nie robi tego na jawie, pomyślałam. Pokonałam dzielącą nas odległość, i pocałowałam go, równie delikatnie jak on. Od razu odwzajemnił pocałunek, położył mi ręce na plecach, przyciągając mnie do siebie. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej śmielsze. W tamtym miejscu nie byliśmy wrogami, tylko kochankami. Nad nami leciała spadająca gwiazda. James wyszeptał między pocałunkami Kocham Cię. Nim dotarł do mnie sens tych słów, leżałam na szpitalnym łóżku wpatrując się w sufit.
- - - -
Hejka, mam nadzieję że podoba się rozdział. Zapraszam do komentowania i głosowania. Jak zapewne niektórzy zauważyli na moim profilu pojawiła się nowa opowieść " Dwa rody" , jest ona powiązana z " Łowczynią ", więc zachęcam.
PS. Rozdział miał pojawić się jutro, myślę że to chyba dobrze. Dzięki za 22 miejsce. Uwielbiam was!!

CZYTASZ
Łowczyni
Hombres LoboLily pochodzi z najstarszego rodu łowców wilkołaków, od urodzenia pała do nich nienawiścią. James to alfa pochodzący z linii królów. Nienawidzi łowców Co się stanie? Czy wieczna wojna kiedyś się skończy? 5 miejsce 14.06.2017 7 miejsce 17.06.2017