22

4.5K 315 16
                                    

Lily

Otworzyłam oczy intensywnie mrugając, na kolanach James dalej leżał nieruchomo, na jego pięknej twarzy pojawiły się zadrapania. Dotknęłam jego szyi z ulgą wypuściłam powietrze czując puls. Malcolm siedział nieprzytomny z zawieszoną głową. Obok nas słyszałam warknięcia i śmiechy. Jeden z nich spojrzał na mnie i uśmiechnął się szyderczo.

- Czyżbym trafił na Łowczynię? - wyszukałam  po kieszeniach broni, trafiłam jedynie na mały sztylet. Spojrzał na Jamesa leżącego na moich kolanach - O patrzcie, książę zasnął?

- Kim jesteś? - Warknęłam.

- Jestem Alfą buntowników - ukłonił się przesadnie - ale dla ciebie mogę być Claytonem - puścił mi oczko. W tym samym momencie z głebi lasu rozniósło się potężne wycie. Ten odgłos mógł wydawać jedynie król wilkołaków. Clayton spojrzał na mnie z rozczarowaniem i strachem.

- Chciałem się pobawić, ale najwidoczniej ciebie czeka spotkanie z przyszłym teściem - przemienił się w szarego wilka i ruszył wzdłuż drogi na czele sfory.

Chciałam krzyknąć Co?! Ale jedynie siedziałam oszołomiona. Gdy tylko straciłam z oczu buntowników obok mnie pojawił się wielki czarny wilk, od razu wiedziałam kto to. Spojrzał na syna a potem na mnie, jego spojrzenie było stalowe i bezwzględnie. Warknął coś gardłowo i ktoś nałożył mi na głowę worek. Szarpałam się próbując kogoś zranić i uciec. Poczułam jak ściągają ze mnie ciało księcia, ktoś spętał mi kostki i nadgarstki i wyciągnął z auta do innego pojazdu. Wiłam się aż ktoś chyba nie wytrzymał i uderzył mnie mocno w głowę aż straciłam przytomność.

***

Obudziła mnie zimna woda. Szybko otworzyłam oczy, ktoś przykuł mnie do krzesła w piwnicy. Zimno przeniknęło mnie do kości, dostałam drgawek. Wokół mnie w kole stały wilki z Wyszczerzonymi kłami. Centralnie nade mną migała żarówka. Ubranie lepiło się mi do skóry, skórzane pasy tak mocno mnie opinały że nie czułam palców.

- Lily Wasylia? - spytał głos za mną, spróbowałam przekręcić głową ale czyjeś ręce mi to uniemożliwiły. Chwycił mnie za gardło, przy nawet najmniejszym ruchu uścisk się wzmacniał.

- Czyli to ty jesteś córką Petera Wasylia, największego zła który chodzi po tej ziemi?

Nie odpowiadałam. Wilki robiły się niespokojne, krążyły niecierpliwie, gotowe w każdym momencie rzucić się na mnie z pazurami.

- Twój ród niszczy mi rodzinę - syknął mi do ucha.- Najpierw żona teraz syn, ale wiesz co ? Nie pozostajemy dłużni.  Podobno twoją matkę rozszarpały samotne stado, powiedz mi kto byłby tak głupi że zaatakował tak silny ród? Nikt tylko desperaci, a co jeśli ktoś im kazał

Czułam jego szyderczy uśmiech na szyje.  W tamtej miałam ochotę tymi pasami udusić tego drania. Starałam się go dosięgnąć, po twarzy pot lał się strumyczkiem mieszając się z krwią z ran. Pomieszczenie wypełnił jego śmiech. Stanął przede mną, wyglądał jak starsza wersja Jamesa. Naplułam mu na twarz nie mogąc znieść jego miny, odpłacił mi się uderzeniem w brzuch pozbawiając mnie całego powietrza z płuc.

Powracam, co sądzicie o rozdziale?

Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz