21

4.9K 303 34
                                    

Malcolm ( chyba jedyny rozsądny bohater tej opowieści)

Wiem że nie powinno się podsłuchiwać, ale z tymi łowcami nigdy nie wiadomo.

Nie miała prawa tego mówić, czy to co jej powiedziałem nie zmieniło nic? Wybiegłem z pomiędzy drzew prosto w ich stronę, widziałem jak James stara się pokazywać emocji jakie nim targają. Chyba wyczuł moją obecność bo spojrzał na stanowczym wzrokiem. Czy ten, za przeproszeniem, debil myślał że będę patrzeć jak ona go wykańcza? A tak poza tym to odbija się to na nas wszystkich, całe nasze stado słabnie. Najlepiej by było jakby ją wreszcie przeleciał i wrócił do książęcych obowiązków. Może zapomniał ale szykuje się wojna, a on sobie umiera w ramionach swojej " mate". W cudzysłowiu dlatego że mate tak się nie zachowuje, mate powinien wspierać partnera, a nie go pogrążać. Podeszłem do nich ledwo trzymając się swojego ludzkiego ciała. Pomogłem wstać temu kochasiowi i mruknąłem Weznę go do szpitala.

Całą drogę do samochodu towarzyszyła nam Lily, starając się tłumaczyć swoją głupią decyzję. Po wsadzeniu księci, a zarazem mojego przyjaciela do auta, Wielka Lily zadeklarowała że pojedzie z nami,  czym odpowiedziałem jej wzruszeniem ramion. Najlepiej by dla wszystkich było jeśliby znikła z naszego życia, raz na zawsze. Usiadła razem ze śpiącym Jamesem z tyłu.

- Czemu to robisz?- spytałem mocno zaciskając ręce na kierownicy.

- Czemu co? - Odparła autentycznie  zdziwiona, głaszcząc policzek Jamesa

- Przestań to ranić . Zawsze to robisz a potem znikasz. Na końcu wracasz, a ten głupek ci wybacza! Zostaw go do jasnej cholery! - Niemal warknąłem.

- Może nie wiesz, ale ja go kocham - niemal wybuchłem śmiechem na te słowa.

- Gówno prawda. Jeśli kogoś kochasz, nie ranisz go, i nie zostawiasz. Dbasz, nie patrząc na konsekwencje. Chcesz go widzieć na dzień dobry i na dobranoc.  Każda twoja sekunda jest wypełniona myślą o tej osobie, gdy na nią patrzysz nie możesz się nasycić. A ból przy rozstaniu jest niewyobrażalny - powiedziałem mając na myśli Jamesa jako wzorzec prawdziwego kochanka. Zamilkła patrząc na okno, ja też skupiłem się na drodze. W pokoju słychać było jedynie szybkie oddechy przyjaciela. Patrząc na tą dwójkę, ode chciało mi się szukanie własnej przeznaczonej. Poprostu nie chciałem skończyć jak wrak.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, nadając niebu pomarańczowe barwy. Nagle po rawej stronie zobaczyłem wilkołaka, z bliznami. Mogło to tylko oznaczać jedno, buntownicy. Wcisnąłem gaz do dechy, nie patrząc na szalejący prętkościomierz.

- Co się dzieje? - spytała Lily.

- Buntownicy - mruknąłem cicho myśląc jak wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji. Ni stąd ni zowąd na drogę spadło drzewo, w ostatniej chwili ją wyminąłem, unikając śmierci. W wstecznym lusterku zobaczyłem jak za nami pojawiało się coraz więcej wilków. Cholera, mają nas, pomyślałem. W następnej sekundzie poczułem jedynie mocne uderzenie w tył głowy i krzyk alfy buntowników.

- Nareszcie!

Taki polsat, Łowczyni dalej jest zawieszona, ale tak poprostu dodałam. Mam nadzieję że nie jesteście źli że skończyłam w takim momencie. Jedynie co chcę powiedzieć to że Malcolm stawiam ci wódkę i że jeśli liczycie na szczęśliwe zakończenie to się mylicie

Mam nadzieję że ten rozdział się podoba. Liczę na wasze komentarze😘😘😘

Dzięki za 9 miejsce, poniekąd dlatego opublikowałam ten rozdział

Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz