23

4.3K 316 8
                                    

James

- Stary obudź się, szybko- z oddali słyszałem głos Malcolma potrząsającego mnie za ramionię, jęknąłem z bólu.

- Wstawaj, inaczej stanie się coś naprawdę złego - jego głos był pełny strachu. Prawie nie pamiętałem co się ostatnio wydarzyło. Uchyliłem powieki, okazało się że jestem w zamku, a konkretnie w swojej komnacie. Obok mnie stał Malcolm z temblakiem na prawym ramienii. Poza nami w aucie był ktoś inny...Lily! Usiadłem zbyt szybko czym przypłaciłem ostrym łupaniem w głowie.

- Gdzie Lily? - Zagrzamiałem zachrypniętym głosem. Przyjaciel spojrzał na mnie i nie wiedział co powiedzieć.

- Lily. Piwnica. Twój ojciec....- nic więcej nie musiał mówić. Wstałem i skierowałem się do drzwi. Za sobą usłyszałem chrząknięcie Malcolna, obróciłem się rzucając mu ostre spojrzenie, wskazał na mnie okazało się że mam na sobie jedynie bokserki. Szybko ubrałem się w jeansy i bluzkę i pobiegłem do najciemniejszego miejsca w całym zamku.

Służący uciekali przede mną aż się kurzyło, byłem zarazem wściekły i przerażony, co chyba po mnie było widać. Wiedziałem co mój ojciec potrafi zrobić wrogowi, tym bardziej się na niej zemści gdy dowie się kim jest jej ojciec. W tym sensie jesteśmy do siebie podobni. W połowie korytarza mi stąd ni zowąd pojawiła się Marta, przyjaciółka z dzieciństwa, to z nią był ten pierwszy raz i pierwszy pocałunek. Od małego byliśmy nierozłączni. Bez słowa rzuciła mi się na szyję. Nie mogłem tracić czasu, musiałem szybko zejść do mojej ukochanej.  Marta puściła mnie uśmiechając się promiennie.

- Wczoraj była Noc Pojednania* i widziałam ciebie... - stanąłem jak wryty, nie wiedziałem co powiedzieć. Owszem, możliwe że wczoraj była Noc Pojednania ale ja już mam swoją mate. Ta noc obowiązuje tylko wilkołaków, na tych których - mam na myśli siebie - mają przeznaczonych ludzi to nie działa. Wiedziałem że kłamie tylko nie wiedziałem po co. Z każdą sekundą szansa że uratuję Lily malała w zastraszającym tempie.

- Marta...Wiesz...

- Widziałam cię, byliśmy w jakieś jaskini - przerwała kłamiąc mi w żywe oczy. Później od tak sobie pocałowała mnie na oczach wszystkich, przysięgam że dorwę tego drania który klaskał i poddam go torturom nie z tej ziemi, taki prezent od ojca w genach. Odepchnąłem ją widząc w jej oczach ogromne rozczarowanie.

- James, ale ty jesteś moim.... - Przerwałem jej biegnąc na ratunek prawdziwej damie mego serca.

Gdy już prawie dotarłem do katakumb drogę zasłonił mi strażnik, byłem tak wściekły że nie pamiętam jak i kiedy rzuciłem nim o ścianę tak że jego ręce i nogi wygięły się pod nienaturalnym kątem. Szybkim ruchem zniszczyłem zamek w drzwiach i wpadłem do środka. Na środku leżała nieruchomo Lily mój ojciec górował nad nią trzymając rękę z wyciągniętymi pazurami. Wokół nich w kole krążyły wilki czekające na swoją szansę. Moja mate miała ubranie przesiąkniąte krwią, a na odsłoniętych ramionach głębokie zadrapania, nie wiedziałem czy oddycha ale sądząc po uśmiechu mojego ojca, umierała. Po chwili wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. W jednej przemieniłem się i....

* ci którzy przeczytali Dwa rody będą wiedzieć o co chodzi

Taki polsacik nie zabijajcie. Skoro już tu jesteś zostaw opinię, dziękuję😊

Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz