14

6.3K 425 32
                                    

Nie mogłam w to uwierzyć, powiedział że mnie kocha. Moc z którą powiedział te słowa doprowadzała mnie do płaczu, nie mógł mnie kochać. Po prostu nie. Poczułam jak Marcus się wiercił obok mnie, nie ściągając ze mnie ręki. Odwróciłam się do niego, światło poranka oświetlało pomieszczenie podkreślając jego surowość. Patrzył na mnie, ale w tych oczach zauważyłam coś jeszcze. Nie umiałam tego nazwać, wyglądało to na coś, co zawsze w sobie krył. Uśmiechnął się.

- Jak się spało?

- Super, a ty?

- Fajnie - skłamałam.

I chyba o tym wiedział, przysunął się do mnie tak że stykaliśmy się nosami. Marcus pachniał lasem, zaciągnęłam się tym zapachem. 

- Marcus, musimy dzisiaj wrócić

- Dopiero co byłaś umi.... dopiero co tu trafiłaś

- Czuję się świetnie

Na udowodnienie tych słów, zaczęłam wymachiwać rękami. 

-  Coś nie chce mi się w to wierzyć, Lil

- Proszę, chcę znowu żyć, rozumiesz?

Pogłaskał mnie czule po policzku, przymknęłam oczy.

- Rozumiem, naprawdę chcesz wyjść?

- Nie powstrzymasz mnie, Marcus

- Wiem, dlatego się pytam

Kiwam głową, mój przyjaciel poszedł załatwić mi wypis, a ja wyciągłam się na łóżku. Po chwili przyszła pielęgniarka i wyciągła mi wenflon. Wzięłam ubranie ze stolika i w toalecie przebrałam się. Marcus czekał na mnie przy wejściu. Słońce dość mocno przygrzewało, na szczęście miałam bluzkę z krótkim rękawem. 

- Kto pierwszy dobiegnie do samochodu kupuje lody czekoladowe- powiedziałam i puściłam się pędem do auta.

W połowie drogi obróciłam się by zobaczyć jak daleko jest Marcus, za mną go nie było. Gdy znowu patrzę przed siebie widzę przyjaciela stojącego przy aucie. Widząc że nie zdążę wyhamować rozkłada ramiona by mnie chwycić. Mimo wszystko staram się wyhamować i już prawie by mi się udało, gdyby nie kamień na drodze. Przypadkiem łapię Marcusa za ramię i ląduję z nim na ziemi. Jak dobrze że ta przychodnia jest otoczona lasem i wszędzie była miękka ściółka leśna, pomyślałam. Nademną wisiał Marcus i śmiał się, po chwili dołączyłam do niego. Starałam się ignorować ból w rękach i nogach, po chwili przestałam się śmiać, zauważyłam że Marcus uważnie się we mnie wpatruje. I znowu ten dziwny błysk w oku, co to było?

- Coś się stało?  - Zapytałam z troską.

Chrząknął.

- Chodź kupimy ci te lody czekoladowe

Wstanął i podał mi rękę, w drodze do sklepu śpiewaliśmy wspólnie z radiem. Była to miła odmiana po ostatnich wydarzeniach. Na miejscu Marcus powiedział że szybko wróci. Ja w tym czasie surfowałam po Internecie, oglądałam zdjęcia i filmiki. Na dworze robiło się coraz cieplej więc otworzyłam okno. Naprzeciwko sklepu był park, wiele osób wykorzystywało pogodę. Dzieci grały w piłkę, a dorośli rozmawiali i śmiali się ze wspólnych żartów. Chciałam do nich dołączyć. Ni stąd ni zowąd pojawił się przedemną James.

- Czy to naprawdę byłaś ty?- powiedział z nadzieją w głosie.

- O czym ty mówisz?- odparłam, chociaż wiedziałam o co chodziło. - Miałeś mnie zostawić!

Walnął pięścią w najbliższe drzewo, wyzywając na cały świat. Nie chciałam go krzywdzić, ale bałam się końca tej historii.

- Przepraszam, musiałem wiedzieć- odpowiedział odchodząc, nie zważają na krwawiącą rękę.

Czy dasz mi kiedyś choć jedną szansę?

----------
Hejka, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka. Chciałabym poznać wasze opinie. Podoba się?

Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz