6

9K 612 17
                                    

James

Włączyła światło i patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Byłem na nią wściekły za tą akcję na korytarzu. Chciałem przedstawić im ich przyszłą królową, a ona to wszystko zniszczyła. Na dodatek wystawiła mnie na pośmiewisko.  Stała pod drzwiami i nie wiedziała co zrobić , ja za to wiedziałem.

-  Co ty sobie myślałaś? ! Że wrócisz sobie spokojnie do swojego świata, po twoim ostatnim numerze?

-  Zostaw mnie do cholery, nie wiem co Ci zrobiłam, ale mnie zostaw!

- Kobieto, ty nic nie rozumiesz. Od tamtej chwili kiedy się spotkaliśmy musimy być razem, należymy do siebie. Więc weź swoje rzeczy i wracamy do zamku

Popatrzyła na mnie jak na wariata.

- Posłuchaj, jestem Lily Wasylia, pochodzę z najstarzych rodów łowców wilkołaków. Wasz gatunek niszczy mi rodzinę, zabiliście moją matkę. Nawet jej nie pamiętam. I jeśli myślisz że będę na każdy twój rozkaz to jesteś skończonym idiotą. Masz ostatnią szansę by wyjść, inaczej załączę alarm!

Nie mogłem, w to uwierzyć, jej ojciec był zabójcą mojej matki. Byłem przy mniej gdy jego miecz zatapiał się w jej gardle. W tamtym momencie obiecałem sobie że ją pomszczę. A teraz czego się dowiaduję?  Że ojciec mojej mate jest zabójcą królowej. 

- Twój ojciec to Peter Wasylia?

Ledwo zauważalnie kiwnęła głową.

- Gdzie on jest?!

Moja wściekłość sięgnęła zenitu, musiałem go dopaść. Na korytarzu włączył się alarm, chwyciłem ją za gardło i przycisnąłem do ściany.

- Nie każ mi się powtarzać - syknąłem.

-  Nie ujdzie ci to na sucho- wychrypiała.

Chwilę później do pokoju weszli łowcy ubrani cali na czarno. Już nie miałem sił i przemieniłem się w wielkiego białego wilka. Lily upadła na podłogę próbując chwycić oddech.  Wokół mnie aż roiło się od tych zabójców.

- Co tu się dzieje?- zagrzmiał głos z tłumu

Wszyscy skierowali głowy na rosłego mężczyznę również ubranego na czarno. Biła od niego pewność siebie i władza. Poznałbym go wszędzie, to ojciec Lily. Wyszczerzyłem kły i zjeżyłem sierść. Stanął naprzeciwko mnie, w ręce trzymał trzy sztylet.  Dobrze wiedziałem że są pokryte srebrem. Skoczyłem na niego, poczułem na łapie piekący ból, zawyłem, usłyszałem też cichy krzyk Lily. Łowcy patrzyli raz na mnie, raz na nią. Widziałem jak na jej ręce pojawia się rana podobna do mojej. Peter ściągnął kominiarkę.

- Lily, czy to prawda? Jesteś z nim związana?

- Nie - wychrypiała.

Poczułem się zdradzony, miałem nadzieję że ona czuję to co jest pomiędzy nami. Opuściła mnie chęć do walki. Nagle poczułem na boku jak ktoś wbił mi sztylet, zaskomlałem,a moja mate starała się zmusić jęk, pod bluzką wykwitał krwawy kwiat.

- Zawsze wiedziałem że jesteś hańbą tej rodziny, tyle wspaniałej historii pójdzie na marne przez jedną nic nie wartą dziewuchę. Może jesteś z mojej krwi, ale tak naprawdę nigdy nie byłaś w rodzinie. -powiedział i wyszedł.

Reszta łowców poszła w jego ślady i również wyszła. Jeszcze nigdy nie widziałem by ojciec tak poniżał swoje dziecko. Nawet mój ojciec który był surowy mi tak nie mówił, wtedy zrozumiałem dlaczego chciała wracać. Ostatkiem sił doczołgałem się  do niej. Polizałem ją po policzku. Popatrzyła na mnie w jej oczach czaił się bezbrzeżny gniew.

-  Masz to czego chciałeś


------

Zmieniłam rozdział bo mi się nie pasował.  A wam się podoba?

Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz