47

938 56 12
                                    

* Następnego dnia, rano *

Parzyłam kawę w ekspresie przypominając sobie wczorajszy wieczór, który był cudowny.

Nagle poczułam dłonie na swojej talii i głowę na ramieniu. Po charakterystycznym zapachu bezproblemowo rozpoznałam swojego narzeczonego.

- Cześć Lukey.- powiedziałam i sięgnęłam po dwie szklanki do szafki.

- Dzień dobry kochanie.- zaczęła całować moją szyję, a ja zaczęłam chichotać.

- Przestań.- powiedziałam uśmiechając się.

- Co będę z tego miał?- pocałował moje ucho.

- Kawę.- sięgnęłam po dzbanek i nalałam gorącej cieczy do kubków.

- Ehh... No niech już będzie.- odsunął się ode mnie.

- Dziękuję.- wzięłam kubki w ręce i postawiłam na wysepce kuchennej.

- To ja dziękuję.- wziął jeden kubek i poprawił swoje włosy.

- Nie przesadzaj.- usiadłam na blacie.

- W ogóle.... Musimy pogadać.- westchnął patrząc w swoją kawę.

- O czym? Ty chyba nie chcesz...

- Nie!- uniósł na mnie wzrok - Po prostu.. Mój ojciec chce cie poznać. Jest ciekawy co za dziewczyna zdołała uwieść jego najmłodszego syna.- zaśmiał się.

- Nie ma problemu. Zaproś go do nas. Mamy pokój gościnny, a nawet dwa.- napiłam się kawy.

- Nie widziałem go długo..

- Nie marudź. Po prostu go tu zaproś, a ja przygotuje coś do jedzenia.

- Ty przygotujesz?- spojrzał na mnie rozbawiony.

- Masz coś do mojej kuchni?- uniosłam jedną brew do góry.

- Nie. Jest cudowna. Po prostu myślałem, że nie lubisz gotować.- napił się kawy nie spuszczając ani na sekundę wzroku ze mnie.

- Mylisz się. Gotowanie jest lepsze od siedzenia przed telewizorem. Poza tym w domu strasznie mi się nudzi, a ty nie dajesz mi znaleźć pracy.

- Poradzisz sobie bez niej. Ja idę dzwonić do ojca.

- Dobrze.- powiedziałam, a chłopak ruszył do sypialni.

***

Chłopak wrócił po kilku minutach. Odłożył telefon na blat kuchenny, napił się swojej kawy i spojrzał na mnie.

- Co?- zapytałam w końcu.

- Mój ojciec... Będzie jutro.- westchnął.

- No i? Uważam, że to dobrze.

- Taa... - spojrzał w kubek z kawą.

- Nie cieszysz się?

- Nie koniecznie jestem z tego zadowolony, ale dobra. Nie ważne.

* Następnego dnia, wczesne południe *

Od rana stałam w garach i gotowałam. Luke starał się mi jakoś pomagać. Jednak szybko go wyganiałam z kuchni twierdząc, że mi przeszkadzam. W sumie to zaznałam spokoju dopiero w momencie w którym Hemmings pojechał po swojego ojca na lotnisko. Jego ojciec miał spędzić u nas noc.
Strasznie się stresowałam spotkaniem z panem Hemmings'em.

Nakryłam do stołu i poprawiłam swoją sukienkę, która miałam wrażenie, że w tym momencie mi przeszkadza. Nie czekałam długo na przyjazd swojego narzeczonego i jego ojca.

- To tu mieszkasz?- usłyszałam nieznany mi męski głos.

- Tak tato.- mruknął Luke i wszedł w głąb mieszkania - Tato..- odchrząknął widząc mnie, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się straszy Hemmings, którego widziałam jedynie na zdjęciach - To jest Renee.- wskazał na mnie - Moja narzeczona.

- Mimo mi pana poznać.- wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.

- Mi również.- uścisnął moją dłoń uważnie mi się przyglądając.

- Może usiadziecie już do stołu? - zaproponowałam czując jak zaczynam się po cichu ze stresu, a obaj wykonali moją prośbę - Chce pan coś do popicia?

- Nie. Narazie podziękuję.- patrzył uważnie na mnie.

- Tato... Nie patrz tak na nią.- burknął blondyn.

- Ucisz się Luke.- mruknął ojciec chłopaka kiedy zajmowałam miejsce obok jego syna - Renee, tak?

- Tak.- przytaknęłam od razu.

- Nie stresuj się tak.- zaśmiał się, a ja miałam wrażenie, że cała sztywna atmosfera gdzieś wyparowała.

- Dobrze.- uniosłam trochę wzrok.

- No więc.. Jak udało Ci się poderwać mojego najmłodszego syna? Nigdy bym nie podejrzewał, że może mieć narzeczoną.- zaśmiał się mężczyzna.

- Nie wiem.- zaśmiałam się trochę nerwowo.

- Denerwujesz się.- zaśmiał się mężczyzna.

- Może trochę.

- Czemu podjęliście tak szybko decyzję o małżeństwie?- mężczyzna zaczął powoli jeść to co przygotowałam.

- Renee jest w ciąży.- w tym momencie Luke dotknął mojego brzucha.

- Na prawdę? Który to tydzień?- zapytał zdziwiony.

- Ósmy. Raczej coś koło tego.- odpowiedziałam.

- Gratuluję w takim razie.- uśmiechnął sie ojciec Luke'a - Kiedy planujecie ślub? Przed czy po narodzinach dziecka?- zaczął jeść.

- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym.- odpowiedział młody Hemmings.

- Mimo wszystko myślę, że rozsądnie było by przed narodzinami dziecka.- odpowiedziałam.

- Wtedy nie będziesz mogła w pełni świętować.- warknął blondyn.

- Po narodzinach naszego dziecka też nie będę mogła.- pokazałam mu język.

- Musicie podjąć decyzję.- wtrącił ojciec chłopaka.

- Dla mnie może być przed porodem.- Luke wzruszył ramionami.

- Czyli to mamy mniej więcej ustalone. Będzie trzeba myśleć nad organizacją.- wzięłam do ręki widelec.

- To potem. Teraz zjedzmy.- odezwał się mój narzeczony i zaczął jeść.
---
Rozdział.... brak mi słów... Po prostu jest słaby XD

EDIT: Wiele osób na Wattpadzie wypowiada się na temat zamachu w Manchesterze... Ja chcę tylko powiedzieć, że ja nie mam zamiaru tego robić. Swoje przemyślenia, i w ogóle, zostawiam dla siebie.

Inne opowiadania:

► Hooligans || Z.M.

► Hooligans: Life is Brutal || Z.M.

► Hooligans: Life is Hard || Z.M (sequel Hooligans)

►Random Knowladge || Z.M.

► Wyzwanie: Psychiatryk

► Kogo wybrać? || Z.M. & L.H.

►Thanks to her life || L.H.

Powrót Miłości || L.H (sequel Wakacyjnej Miłości)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz