**tydzień później**
- Katrine, musisz coś zjeść.- powiedziała moja mama podając mi przed nosem kanapki z Nutellą.
Nutella. Leo uwielbiał Nutellę. Leo miał oczy jak Nutella. Te oczy... były jak dwie iskierki. Iskierki pełne życia. Pełne szczęścia. Oczy idealne. Oczy idealnego człowieka. Człowieka, którego kocham.
Łzy zaszyły mi pole widzenia.
- Nie jestem głodna.- powidziałam.
- Katrine, ty nic nie jesz od tygodnia.- powiedział do mnie tata z nad gazety.
- I co z tego?- zapytałam obojętnie.
- Bo my, córciu... właśnie zastanawialiśmy się z tatą... czy nie zapisać cię do psychologa.- powiedziała mama siadając prze de mną i patrząc na mnie, a w szczególności na moje długie rękawy w +30*C na dworze.
- Mam już idealnego psychiatrę.- burknęłam naciągając bardziej rękawy bluzy.
- Nie chodzi nam o Charliego.- westchnął tata.
Mi chodziło o żyletkę.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i do domu wszedł...
- O wilku mowa.- burknęłam.
- Dzień dobry.- powiedział blondyn i podszedł do mnie.
- Cześć, Charlie. Nie wiem. Może ty wbijesz jej do rozumu, by coś zjadła.- westchnęła mama.
- Nie mam ochoty.- warknęłam i gwałtownie wstałam kierując się w stronę mojego pokoju.
Trzasnęłam drzwiami, ale i tak po chwili zostały one otworzone przez Charliego.
- Pokarz ręce.- powiedział poważnie.
- Nie zmieniły się zbytnio od wczoraj.- burknęłam.
- Katrine...- wypowiedział moje imię.
- Blondasku...
Charlie usiadł na przeciwko mnie na łóżku, patrząc mi głęboko w oczy.
Nagle przypomniał mi się Leo. Też tak mi patrzył w oczy. Mówił mi w tedy jak bardzo mnie kocha. I znów poczułam napływające łzy w oczach.
- Nie rób tak.- szepnęłam spuszczając wzrok.
- Dlaczego? Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Ale teraz mi przeszkadza.- powiedziałam głośniej - Przypomina mi o Leo.- szepnęłam.
Charlie przybliżył się do mnie i przytulił mnie. Zaczęłam płakać, a blondyn pocierał mi plecy.
- Będzie dobrze.- szepnął mi do ucha.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie będzie?- warknęłam i odsunęłam się od niego.
- A pokażesz mi ręce?- zapytał.
- Ale...- nie dokończyłam, bo Charlie podciągnął moje rękawy.
Patrzył na moje nadgarstki jak zahipnotyzowany , które od tygodnia są zdobione nowymi czerwonymi kreskami.
Charlie nic nie mówił. Denerwowało mnie to. Chciałam, żeby znów prawił mi kazania, by znów powiedział, że to nie rozwiązanie.
On jednak milczał.- Jedna kreska u ciebie, dwie u mnie.- powiedział po chwili..
- C-co? Nie! Ja się nie zgadzam.- zaprzeczyłam.
- No to przestań to robić.- powiedział.
Zapadło milczenie, które chciałam jakoś przerwać.
CZYTASZ
,,Nieśmiertelny"
FanfictionNiepozorna dziewczyna z Polski w wieku 8 lat przeprowadza się na spokojną ulicę na obrzeżach Londynu. Wydaje jej się, że może zacząć normalne życie, ale nie wszystko układa się po jej myśli. Obok niej mieszka dwójka przyjaciół Leondre i Charlie. Po...