#13

212 14 8
                                    

**tydzień później **

- Charlie, śpisz? - zapytałam przez telefon.

- Katrine, co się dzieje? - zapytał.

- Leondre jest tu. - szepnęłam.

- Już idę. - usłyszałam i Charlie rozłączył się.

Siedziałam skulona na łóżku patrząc w jeden punk przed sobą.
Czulam obecność Leo. On tu był. Patrzył na mnie.

- Kurwa, Katrine. Jak tu zimno. - usłyszałam głos blondyna, który wszedł do pokoju.

Nie odpowiedziałam.

- Katrine?

Znów nie zareagowałam.
Niby go słyszałam, ale go nie słuchałam.

Poczułam jak łóżko się ugina i jak Charlie przytula mnie od tyłu.

- Dlaczego Leo tu został? - zapytałam po dłuższej chwili.

- Nie wiem. Naprawdę nie wiem, kochanie. - szepnął i pocałował mnie w skroń.

***
Promienie słoneczne obudził mnie, muskajac moja twarz złotem.

Wstałam z łóżka i spojrzałam na śpiącego blondyna.

Nagle poczułam w sercu uczucie beznadziejnosci i smutku.

By pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia wyjelam z szafki mojego biurka wyjelam żyletkę.

Poszłam z nią do łazienki i usiadłam na krawędzi wanny.

Zrobiłam kilka naprawdę głębokich kresek.
Jednak nie bolało mnie to.

Dlaczego jeszcze to robię?
Dlaczego nie mogę przestać?
Dlaczego na to pozwoliłam?

- Katrine, co ty robisz?! - krzyknęła moja mama stojąc w progu do łazienki.

Przestraszona upuscilam żyłkę. Próbowałam ja złapać jednak upadła.
Kilka kropel krwi kaplica na zimne kafelki.

- Katrine! - krzyknęła moja mama widząc krew.
Pomogła mi wstać i złapała moje nadgarstki.

- Ben!-zawołała mojego tatę.

Pośród chwili przybiegł tata jak i również Charlie.

- No i super. Wielka, szczęśliwa rodzinka. - burknelam.

- Katrine, co ty robisz? - zapytał załamany tata.

- Tak, pogadamy w kiblu. - pókiwalam głową.

A dlaczego rodziców wie dziwi, że jest w Charlie?
Prawie każdej nocy jest przy mnie.
Co ja mówię?
Kazdej nocy...

- Katrine, co ty robisz? - zapytała. Ona mama płacząc.

- Tak jakby nie było widać.- warknęłam i wyrwalam ręce.

Pobiegł do kuchni, by po prostu uciec od nich.
Nagle jednak ktoś złapał mnie za nadal krwawiacy nadgarstek na co odwróciła się i syknęłam z bolu.
To był Charlie.

Przytulił mnie i szepnął :

- Katrine, już czasu nie cofniesz.

Rodzice weszli do kuchni, a ja patrzył ma nich zalzawionymi oczami.

Zawiodłam ich...

***
- Wyjaśnia nam, dlaczego to robisz? - zapytał tata.

- Nie bardzo zrozumiałam pytanie. - powiedziałam oschle.

- Dobrze wiesz o co nam chodzi. - powiedział zdenerwowany tata.

Wszystko we mnie buzowalo i gotowało się.

W końcu wybuchła z bezsilności i wstałam.

- Bo jestem beznadziejna! Nic nie zrobiłam! Leo prze ze mnie umarł! To wszystko moja wina! - zaczęłam krzyczeć i plakac.

Nagle poczułam jak przewracac mi  sie w brzuchu. Pobiegła do łazienki i ukleklam i zaczęłam wymiotować

Charlie pobiegł za mną i złapał mnie za włosy.

Często tak robił gdy wymiotowalam na ostrej imprezie.

Gdy przestałam, przepłukalam usta wodą.

- To pewnie z nie jedzenia. - szepnął Charlie.

- Katrine, nic ci nie jest? - zapytał tata.

- Nie. - szepnělam.

- Skarbie to nie twoja wina, że Leo nie żyje. Nibemozesz się obwiniac. - powiedział tata i przytulił mnie.

Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.







No to muszę wam napisać, że jeszcze w tym miesiącu chce skończyć ta książkę i od razu mówię, że nie będzie drugiej części!

Czy tylko ja umiem ładować telefon całą noc, wstać o 9 wziąść telefon i teraz jest 14.01 i mieć 18%?😂😂

A tak wgogole to was bardzo serdecznie zapraszam na moje Chardre gdzie teraz spedzam dużo czasu.

Kocham Was. 💞 😍😘😻❤️💙💚💛💜💖💗💘💝💞💕💟

,,Nieśmiertelny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz