#9

233 17 2
                                    

Nagle usłyszałam dzwonek od mojego telefonu. Oderwałam się od Charliego i chwyciłam po niego.

- Halo?- zapytałam.

- Katrine! Victoria mi wszystko powiedziała. Tak mi przykro, córciu.- powiedziała z płaczem moja mama.

- Mamo...- nie dokończyłam załapanym głosem.

- Katrine tak mi naprawdę przykro! Razem z tatą postaramy się przyjechać jak najszybciej. Katrine! Córeczko! Wiem jak go kochałaś. Wiem jacy byliście szczęśliwi...

- Nie! Ty nic nie wiesz! Nie wiesz jak go kochałam! Nie wiesz jacy byliśmy szczęśliwi! Nie wiesz jak on mnie kochał! Nic nie wiesz!- zaczęłam krzyczeć do telefonu już płacząc.

- Więc nie możesz wiedzieć jak mi jest przykro!

Wyłączyłam telefon i rzuciłam nim o ścianę.

- Katrine, co się stało?- zapytał Charlie.

- M-moja mama... O wszystkim wie... Mówiła jak jest j-jej p-przykro.... M-mówiła, ż-że wiedzia-wiedziała j-jak ba-bardzo g-go k-kocham!- zaczęłam krzyczeć i płakać.

- Katrine, ona chciała dobrze.- szepnął do mnie blondasek i przytulił mnie.

- W-wiem.- powiedziałam i wybuchnęłam płaczem.

**2 dni później**

-Leondre... Był moim przyjacielem od dziecka. Nawet nie pamiętam naszego pierwszego spotkanie. Było to prawie siedemnaście lat temu. Był zawsze wesoły i uśmiechnięty. Nigdy się nie poddawał nawet w tych ciężkich dla niego chwilach. Był dla mnie jak brat. Kochałem go. On jeden mnie rozumiał. On jeden mnie wspierał. Ja go wspierałem. Teraz chciałbym tylko podziękować Leondre Antoniowi Devries'owi za to, że po prostu był.- powiedział Charlie załamanym głosem.

Odszedł od mikrofonu i usiadł na krześle. Teraz mogę coś powiedzieć. Mogę. Wcale nie muszę. Mogę. Ale chce.

Powolnym krokiem udałam się w stronę mikrofonu. Popatrzyłam na tłum i przez chwilę zdawało mi się, że w kącie sali widzę Leo. Pokręciłam lekko głową, wmawiając sobie, że mi się przewidziało. Że za nim tak tęsknię, że mam już zwidy.

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam wydobywać z siebie słowa:

- Leondre poznałam dziewięć lat temu. Wszystko się zaczęło od zwykłego hałasu zza okna. Chciałam zobaczyć co tam jest wmawiając sobie, że nie wyjdę z domu, tylko wychylę się zza okno. Zobaczyłam małego bruneta o czekoladowych tęczówkach i niebieskookiego blondyna. Najpierw brunet się przedstawił jako Leo, ale Charlie jako ten ,,poważny" szturchnął go w ramię i pełnym imieniem i nazwiskiem kazał się przedstawił. Mianowali mnie księżniczką ulicy BlackGreen. Zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Razem przeżyliśmy pierwszy kac i wiele, wiele innych rzeczy. Dopiero rok temu zrozumiałam co czuję do Leo. Że go kocham. Byliśmy szczęśliwi. Aż do tego wypadku. Śmierć mi go zabrała. Ja też chciałabym coś powiedzieć Leondre... Powiedziałabym ,,Tak".- powiedziałam, a łzy spływały mi po policzkach.

Odeszłam od mikrofonu i zajęłam miejsce koło Charliego, który objął mnie ramieniem.

***

- Kocham cię, Leondre.- szepnęłam kładąc czerwoną różę na płycie grobowej.

- On też cię kocha. Pewnie teraz patrzy na nas z góry i myśli sobie ,,Jacy oni głupi są! Przecież ja zawsze będę z nimi."- powiedział Charlie i uśmiechnął się.

- Tak myślisz?- dopytywałam się.

- Tak! Wiesz powiem ci jedno. On cię za wsze kochał, kocha i będzie kochał. Pamiętasz? 143.- powiedział i pocałował mnie w czoło.

- Pamiętam.- próbowałam się zaśmiać.

Spojrzałam na płytę nagrobkową.

Leondre Devries
*06.10.2000r.
+01.08.2017r.

Pewnie jest tak jak Charlie mówi: pewnie teraz patrzy na nas i śmieje się z nas.
To dlaczego serce nadal mnie tak boli?

,,Nieśmiertelny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz