#5

290 17 8
                                    

                                              Czuję, że zabijecie mnie po tym rozdziale...
                                                                    Miłego czytania. :)


01.08.2017r.

- Katrine, choć już.- ponaglił mnie Leondre wskakując do mojego pokoju.

- Wiesz, Leo, że to nie najlepszy pomysł, by wychodzić z domu, na dodatek przez okno o godzinie drugiej nad ranem.- szepnęłam ubierając bluzę bruneta.

- Może nie najlepszy, ale oryginalny.- szepnął Leo wychylając się za okno.

- A powiesz mi co znów kombinujesz?- zapytałam wyskakując z okna na ziemię. Jednak zachwiałam się i wpadłam na bruneta, który pocałował mnie w czoło.

- Dziś mija dokładnie rok od kąt jesteśmy razem.- uśmiechnął się.

- I dziewięć od kąt znam Charliego. Idziemy to świecić?- zapytałam, aby dokuczyć mojemu chłopakowi. Leondre wziął mnie na barana i zaczął się kierować w stronę jeziora w parku. Przez lekkie kołysanie prawie zasnęłam mocno wtulona w bruneta. Prawie to dobre słowo, ponieważ potem zrzucił mnie na trawę. Leo natomiast usiadł koło mnie i mocno pocałował, a następnie położył się na ziemi. Zrobiłam to samo. Patrzyliśmy w gwiazdy. Są takie piękne. Takie wyjątkowe.

- Widzisz te gwiazdy?- zapytał niespodziewanie mój książę podnosząc prawą rękę. W duszy zrobiłam facepalma. Wiem, że Leo chce być romantyczny, ale.... nie za bardzo lubię takie teksty. Choć z jego ust brzmią naprawdę słodko. Powstrzymałam się od chamskiej riposty typu ,,Leo, jestem ślepa i nie widzę", więc tylko przytaknęłam.

- Są wszystkie dla ciebie. Bez wyjątku.- szepnął mi do ucha.

- Leo, nie można posiadać gwiazd.- zaśmiałam się.

- A ten grubas z ,,Małego Księcia''?

- Kochany jesteś, ale nie chcę tych wszystkich gwiazd. Wystarczysz mi ty. A ten grubas z naszej lektury nie posiadał tak naprawdę gwiazd.- zaśmiałam się.

- No niech ci będzie. No to... Widzisz te gwiazdy, które świecą najjaśniej?

- Tak.

- No to, to są nasze gwiazdy. Tylko nasze, bo świecą najjaśniej, tak jak nasza miłość. Okey?- popatrzył na mnie.

- Okey.- zaśmiałam się. Po chwili Leo znów coś powiedział:

- Dziś uczcimy naszą rocznicę w restauracji. Zarezerwowałem stolik. Cieszysz się?

- Bardzo.- uśmiechnęłam się.

- To się cieszę.

Milczeliśmy tak dobre pół godziny oglądając gwiazdy. Nagle brunet wstał i podniósł mnie.

- Idziemy do domu, bo zimno się zrobiło.- powiedział.

- Mam twoja bluzę, więc żaden chłód mi nie straszny.- powiedziałam, ale dobrze wiedziałam, że jemu coś innego chodzi po głowie.

Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Przez całą drogę trzymał mnie za rękę robiąc kółka na niej kciukiem. Gdy w końcu dotarliśmy pod moje okno, Leo przygwoździł mnie do ściany i bardzo namiętnie całował. Lubię gdy to robi. Ale po chwili odsunął się o de mnie i pomógł mi wejść przez okno do mojego pokoju. Oczywiście, przy okazji się wywaliłam, ale to tylko najmniejszy szczegół. Za mną wpadł Leo. I razem leżeliśmy na ziemi dopóki Leondre się do mnie nie przyciągał. Zaczął mnie całować. Ale tym razem tak jak nigdy w życiu. Po prostu całował, a ja czułam, że jestem szczęśliwa. Wplątałam dłonie w rozczochrane włosy bruneta, a on trzymał mnie za plecy. Po chwili podniósł mnie, a dłonie wsunął pod bluzę.

- Twoi rodzice śpią?- zapytał szeptem, pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim.

- Wyjechali wczoraj w delegacje.- szepnęłam.

- To dobrze się składa.- uśmiechnął się łobuzersko.

~*-*~

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Spojrzałam w bok i ujrzałam mojego śpiącego księcia. Ale po chwili on również się obudził i spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami.

- Dzień dobry kotku.- szepnął i pocałował mnie w czoło. Spojrzał potem na telefon, który został w nocy rzucony na ziemię. Wybijała godzina 13.50.

- No to sobie pospaliśmy.- szepnął i wstał ubierając spodnie.

- Gdzie idziesz?- zapytałam przeciągając się.

- Umówiłem się z kumplami na 14 na motory.- powiedział.

- Spotkamy się o 16, ja po ciebie przyjdę.- powiedział.

- Ale masz być ostrożny.- powiedziałam wstając z łóżka.

- Katrine, ja zawsze jestem ostrożny.- powiedział i przytulił mnie mocno. Tak naprawdę nie mam zaufania co do jego motoru. Po prostu bardzo dużo się słyszy o wypadkach motocyklistach i zraziłam się. Nic na to nie poradzę.

- Kocham cię. Zawsze będę cię kochał. Do końca świata. Na zawsze. Nasza miłość jest nieśmiertelna.- szeptał do mojego ucha gdy byłam jeszcze w uścisku.

- Ja ciebie też , Leondre.- powiedziałam. Staliśmy tak dobre kilka minut. Leo jednak postanowił pójść na spotkanie z kumplami, a ja postanowiłam pójść do galerii handlowej. Ubrałam się w biały t-shirt i krótkie szorty. Zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w rozwalonego koczka. Wzięłam portfel i telefon i wyszłam.

~*-*~

Chodziłam naprawdę długo po wszystkich możliwych sklepach z ciuchami, ale nic nie wpadło mi w oko. Nawet nic nie przymierzyłam. Dziś mam dość kiepski humor. Czuję, że coś się stało, lub stanie. Nie jestem dobrym wróżbitą Maciejem. (musiałam xD~aut.) Pochodziłam jeszcze trochę po sklepach. Ale z moich poszukiwań nici. Czyli na randkę z Leo pójdę w mojej prostej sukience. W sumie nie jest taka zła, ale chce wyglądać ładnie dla bruneta.

Zaczęłam się kierować na moją ulicę, która ani trochę nie zmieniła się w ciągu 9 lat. Jest taka sama jak kiedyś. Ci sami mieszkańcy. Nawet małych dzieci nie ma. Szłam tak przez uliczki słuchając muzyki w słuchawkach. Nagle zobaczyłam blisko mojego domu, czyli tuż przed domem Leo, jego i grupkę jego kumpli ze szkoły. Nie widzę tam Charliego, bo on nie za bardzo przepada za ,,nową zabawką Leo". Uśmiechnęłam się z myślą, że mam chociaż jednego dość mądrego przyjaciela.

Zobaczyłam jak Leo próbuje na motorze zrobić dęba. Jak mu się nie udaje, wszyscy z jego kumpli buczą. Leo podjechał aż pod dom Charliego (czyt. dwa domy po prawej stronie mojego domu). Rozpędził się i....

Zobaczyłam tylko błysk odbijającego się światła od lakieru motoru. W kolejnej sekundzie Leo leżał nieruchomo na drodze, a wokoło jego było pełno krwi. Pobiegłam przerażona w stronę mojego księcia.

- Leo!- krzyknęłam podbiegając do ciała. Któryś z jego kolegów dzwonił na pogotowie.

- Leo! Nie możesz mnie teraz zostawić! Nie możesz! Zabiję się! Ty tego nie rozumiesz!? Nie rób mi tego! Kocham cię! Nasza miłość miała być nieśmiertelna!- krzyczałam na całe gardło.

On po prostu nie może mi tego zrobić. Nie może. Kocham go. Trudno to zrozumieć? Nie mogę stracić go. Nie jego.








Nie bijcie, ok? :(




,,Nieśmiertelny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz