#21

186 14 23
                                    

** następnego dnia**

Pobiegłam do łazienki.

I jak codziennie od kilku dni zaczynam wymiotować.

Co mi się, kurwa dzieje?
Jestem chora, czy co?

Przeplukalam usta wodą i poszłam na śniadanie.

Rodizce Jeszce śpią.

Chciał mnie jutro znów zapisać do tej pojebanej blondi.

Nie chce. Po prostu nie mam na to siły.

Wypiłam z lodówki jogurt ananasowy, aż szafki płatki owsiane.
Do miseczki wolałam jogurt i wyspałam płatki.

Usiadłam na kanapie i włączylam telewizję.

Po co żyjemy, jeśli i tak umrzemy?

Gdy zjadłam śniadanie wyłączyłem odbiornik i poszłam do pokoju.

Jestem beznadziejna...
Nikomu nie potrzebna...
Nie zasługuje na życie...
Jak umrę nikomu nie będę potrzebna...

Zaczęłam płakać.

Jestem taka beznadziejna.

Nagle usłyszałam pukanie w okno.

Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego, który machal do mnie.

Co naprawdę do niego czuję?

Całowalismy się.

Nie możemy być razem.

Otworzyłam okno wypuszczając do środka Charliego.

Była cały w iskierkach.

Od razu gdy wszedł do mojego pokoju pocałował mnie w policzek i wręczył czerwoną różę.

Chyba nie powinnam mu robić nadziei...

- Charlie... Ty nie wyobrażasz sobie... Jakbyśmy byli razem, prawda? - zapytałam.

Blondyn przegrywa dolną wargę.

- Jak nie chcesz... Nie będę cię do niczego zmuszać. - powiedział cicho speszony.

- Charlie... Nie o to chodzi...  Ja po prostu...

- Rozumiem cię, Katrine. Musisz to przemyśleć.

- Może cis ie coś stać... Jak Leo... - szepnęłam spuszcza głowę i przegrywając od srodka policzek.

- Katrine, nie możesz się obwiniac. To nie twoja wina, skarbie. - szepnął i przytulił mnie.

- Katrine, nawet jeśliby mi się coś stało. Pamiętaj. Zawsze będę przy tobie. - szepnął.

***
Zadzwonił mój ukochany budzik.
Zwlekaj się z łóżka i podeszłym do biurka wyłączając cholerstwo.

Przeciągnąć się i poszłam do łazienki wykonać poranna rutynę.

Po pięciu minutach wyszłam i udałem się do kuchni.

Rodziców znów nie ma w domu.
Zajebiscie.

Zjadłam jakiś jogurt i poszłam się ubrać.

Wybralam dziury z dżinsami, białą podkoszulkę i czarną bluzę Leondre.

Wzięłam plecak i wyszłam z domu.

Charlie jak zawsze czekał już na mnie.
Przytulił mnie mocno i ruszyliśmy przez park do szkoły.

- Charlie... Chloe odzywała się jeszczee do ciebie? - zapytałam.

- Nie. - odpowiedział beznamiętnie.

,,Nieśmiertelny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz