#7

253 17 5
                                    

Ten rozdział dedykuję ZuziBiernat1, która podsunęła mi pomysł, tylko tak odrobinkę go zmieniłam. Mam nadzieję, że się nie obrazi. :)



Znów byłam na naszej ulicy. Znów widziałam ich. Znów zobaczę śmierć Leo. Nagle Leo zaczął się kierować w stronę domu Charliego. Musze coś zrobić. Muszę! Nie mogę go znów stracić.

- Leondre!- krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę motoru.

Leo spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Co się stało Katrine?- zapytał rozkładając ręce na znak, bym go przytuliła.

Czyżbym cofnęła się w czasie?
Czy mogę go uratować?
Czy znów Leo będzie żył?

Przytuliłam go mocno. Znów czułam jego perfumy i wodę kolońską. Znów mogę go przytulić.

- Jak cię kocham to tylko ja wiem, ale nie możesz cofnąć czasu. Przepraszam.- szepnął mi do ucha i mocno pocałował. Znów czułam jego miękkie wargi. Nagle odsunął się o de mnie i podjechał pod dom Charliego.

Znów widziałam światło odbijające się od motoru...

Otworzyłam gwałtownie oczy i usiadłam na łóżku. Oczy zaszły łzami. Nie mogłam go uratować. Nie mogłam. Tak bardzo, bym tego chciała. Dlaczego nie mogłam go uratować? Dlaczego? Spojrzałam za okno. Jednak coś zasłaniało mi je. Krzyknęłam przerażona widząc ciemną sylwetkę w kącie. Ktoś zaświecił lampkę przy moim łóżku, a ciemna postać zniknęła. Kurdę, kojarzę z kądś tą sylwetkę. Te włosy... O mój Boże, Leo!

- Co się stało, Katrine?- zapytał pół przytomny Charlie.

- Leo! Leondre tu był!- krzyknęłam przerażona już płacząc.

- Katrine... To... Nie możliwe.- wyszeptał z trudem Charlie i mocno mnie przytulił.

- Ale ja go widziałam.- zaczęłam jeszcze głośniej płakać.

- Ciii...- szeptał mnie do ucha blondasek.

- Ale ja go widziałam...- powiedziałam trochę mniej pewnie.

- Katrine, to był tylko zły sen.- powiedział szeptem i pocałował mnie w czoło.

Przytuliłam go mocno. Może faktycznie to był tylko sen. Leondre nie żyje nie mogłam go całować. Nie mogłam czuć jego perfum. To tylko z tęsknoty.

- Charlie, to moja wina! Jeślibym coś zrobiła, Leo by żył.- powiedziałam po chwili.

- Skarbie, to nie twoja wina.- szepnął mi do ucha i znów pocałował, ale tym razem w policzek.

- Mogłam coś zrobić. W tedy Leo by, żył.- powiedziałam i zagryzłam wargę. Charlie podniósł moją brodę tak, bym na niego spojrzała. W jego oczach nie można było dostrzec tego blasku co przed kilkoma godzinami.

- Katrine Emmo Evans, wysłuchaj mnie. To nie twoja wina, że Leo... To był wypadek.- powiedział i głos mu się załamał.

- Wcale nie! Jestem beznadziejna.- z moich oczów zaczęły spływać łzy.

- Katrine... czy Leo, by chciał, byś się o to obwianiała?- zapytał tak jakby mówienie o Leo sprawiała mu trudność.

- N-nie wiem.- powiedziałam.

- To ja ci odpowiem. Nie chciałby.... Wiec przestań o tym mówić.- powiedział i mocniej mnie przytulił.

**następnego dnia**

Obudził mnie dzwoniący telefon. Obudził przy okazji Charliego.

- Podasz mi telefon?- wyhrypiałam. On uniósł rękę i podał mi telefon, ale zatrzymał się najpierw , by sprawdzić kto dzwoni.

- Matillda.- powiedział i położył dłoń na czole.

- H-halo?- zapytałam chcąc pozbyć się guli w gardle.

- Katrine, mam nadzieje, że nie przeszkadzam, ale w pokoju... Leo... Znalazłam ciekawą rzecz, o której powinnaś wiedzieć.- powiedziała załamanym głosem.

- Jasne... zaraz... przyjdę.- powiedziałam i rozłączyłam się.

Spojrzałam na zegarek na ścianie. 13. 20.

- Co chciała Tilly?- zapytał Charlie.

- Mówiła, że coś znalazła w pokoju Leo. Na te słowa Charlie znieruchomiał.

- Zapomniałem.- szepnął do siebie.

Obolała wstałam z łóżka i z szafy wyciągnęłam czarne dżinsy i czarną bluzę Leo. Miałam mu ją oddać.

- Katrine, iść z tobą?- zapytał mnie blondyn.

- Nie.- powiedziałam i wyszłam do łazienki się przebrać.

Gdy wróciłam do pokoju łóżko było puste. Na biurku była karteczka.

Przyjdę, gdy wrócisz.
                 Charls

Przecież nie lubi jak goo tak nazywaliśmy. Może za tym będzie tęsknić.

Wyszłam z domu i poszłam pod dom Leo. Zapukałam. Prawie natychmiast otworzyła mi Tilly w czarnych ubraniach. Miała czerwone, napuchnięte oczy.

- Wchodź.- powiedziała i osunęła się, bym weszła.

Gdy to uczyniłam zobaczyłam mamę Leo siedzącą na kanapie i płakała. Koło niej były butelki po alkoholu.

- Twoja mama dobrze się czuje?- zapytałam szeptem.

- Nie jest za dobrze.- powiedziała już bliska płaczu. Przytuliłam ją, a ona zaczęła płakać w mój rękaw bluzy.

- Będzie dobrze.- powiedziała. Ona popatrzyła na mnie i powiedziała:

- Ty w to wierzysz?

- Nie.- szepłam i pokierwałyśmy się do pokoju Leo.

- Nie ruszałam tego. - powiedziała wskazując na łóżko. Leżała tam kartka i czerwone pudełeczko.

- Zostawię cię samą.- szepła i wyszła.

Zbliżyłam się do łóżka Leo. Jeszcze czuć w powietrzu jego perfumy. Nie dziwię się. Nie ma go już od kilku godzin. Usiadłam koło łóżka i wzięłam kartkę.

Katrine, chciałbym chciałabyć     jesteś cudowną dziewczyną. I choć jestem jeszcze gównarzem młody i mam całe życie przed sobą. Chciałbym, żebyś ty była moim życiem. Moją przyszłością. Chcę tylko powiedzieć że cie kocham i czy zostaniesz tą jedyną?

1. podziękowąć Charliemu za pomoc.
2. Zabrać Katrine do restauracji.
3. Oświadczyć się.

Dobrze Leo. Plan wygląda super więc nie spieprz tego.

To ostatnie zdanie napisał Charlie, bo to jego harakter pisma. Czyli Leo chciał mi się oświadczyć? Zaczęłam płakać jak jeszcze nigdy. Powiedziałabym ,,Tak". Chcę zostać tą jedyną. Dlaczego on nie żyje? Dlaczego nic nie zrobiłam?







I wróciłam. :) Zapraszam was bardzo serdecznie na moje najnowsze opowiadanie ,,Chłopak, który był taki jak ja". Opowiadanie o Charliem, ale mam w palnach jeszcze jedno opowiadanie o Leo. :) A tak wogóle jeszcze nie mam tego powera, ale pisanie daje mi radość więc powróciłam

Kto zabierze mnie mnie na YSF? ;*(

Całuski:
NiewidzialnaEm






,,Nieśmiertelny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz