Rozdział 24

81.5K 3.6K 7.4K
                                    

CAITLIN'S POV

Chodziłam od jednej ściany pokoju do końca drugiej martwiąc się nieobecnością Ashton'a. Nie wracał od ponad dwóch godzin. Co chwilę spoglądałam na zegarek licząc minuty, a nawet sekundy od naszego ostatniego spotkania. Reszta zaś nie przejmowała się jego brakiem. Luke oraz Calum rozpoczęli grę w fifę na playstation, natomiast Michael postanowił zrobić sobie coś do jedzenia. Czasem spoglądałam na każdego z nich kątem oka nie rozumiejąc kompletnie ich zachowania. Co jeśli George'owi coś się stało, a Ashton pojechał po niego i teraz obaj są w tarapatach? Czemu oni w ogóle nie przyjmują takiej opcji do wiadomości tylko prowadzą zwykłe życie?

Apropo zwykłego życia... coś tu jest nie w porządku. Cassie inaczej opisywała mi wielkiego, strasznego Cienia, który po swoich ofiarach nie pozostawia suchej nitki. Jeśli Ashton miałby być właśnie takim człowiekiem, to sądzę, że jego przyjaciele również. Tymczasem oni są normalnymi, nudnymi nastolatkami, lubiącymi pograć od czasu do czasu na konsoli. Podczas spędzania w ich towarzystwie tych kilku dni, nie zauważyłam niczego niepokojącego poza byciem nieuprzejmym. Oni nawet z wyglądu nie przypominają gangsterów chcących mojej śmierci! 

- Wiesz, że możesz usiąść? - przerwał moje rozmyślania Michael, a ja odwróciłam głowę w jego kierunku.

- Wiem - rzuciłam zirytowana. 

Miałam ochotę dodać do mojej wypowiedzi o wiele więcej, jednak powstrzymałam emocje. Wiedziałam, że moja impulsywność nie będzie wróżyła nic dobrego więc postanowiłam być spokojna, dopóki Ashton nie wróci do domu z jakąkolwiek informacją o George'u. 

Nie mając kompletnie kontroli nad tym co właściwie robię, usiadłam przy stoliku naprzeciwko Michael'a. Ciemnowłosy spojrzał na mnie jak na wariatkę, po czym powrócił do konsumowania kanapki. Położyłam łokcie na blacie stołu, a dłońmi podparłam brodę. Siedziałam na wprost zegarka, wsłuchując się w dźwięk przechodzących z sekundy na sekundę wskazówek. Mijała kolejna godzina, a zdenerwowanie kłębiące się w moim ciele wzrastało. 

Gdzie on do cholery jest? Ile to może trwać? 

- Nie denerwuj się tak - wtrącił Michael widząc jak mój wzrok szuka punktu zaczepienia.

- Nie denerwuję - zaprzeczyłam

- W ogóle... - mruknął melodyjnie

Naszą rozmowę przerwało przekręcanie klucza w zamku. Ruszyłam z miejsca, gdy tylko drzwi się otworzyły, a w ich progu stanął George. Kiedy zobaczyłam jego posiniaczoną twarz zakryłam usta dłonią, aby stłumić żałosny jęk, który właśnie miał z nich wylecieć. Opuchnięta i rozcięta, krwisto czerwona warga jako pierwsza rzuciła mi się w oczy. Po chwili spojrzałam na siniak tuż pod okiem, który widniał na większej części twarzy. Zaklęłam w duchu. Byłam przekonana, że to robota Ticks'a i jego paczki, zapłata za pomoc w mojej ucieczce. 

Podeszłam do bruneta i uściskałam go. Wyglądał fatalnie, ale byłam wdzięczna Bogu, że w ogóle żyje. Do mojej głowy przychodziły różne, dziwne i tragiczne myśli, które nie wróżyły nic dobrego, ale jak widać skończyło się tylko na obiciach. Oczywiście nie jestem tym usatysfakcjonowana, aczkolwiek cieszę się, że widzę go tutaj, przede mną niż w szpitalu czy co gorsze... w grobie. 

Westchnęłam głęboko zaciskając dłonie na bluzie George'a. Stęchły zapach, zmieszany z nikotyną, który bił od niego przyprawiał mnie o dreszcze. Gdzie oni go do cholery trzymali? Chciało mi się płakać, bo było mi po prostu przykro, że tak się stało. Czułam się winna i odpowiedzialna za to wszystko, co przydarzyło się George'owi, chociaż z drugiej strony... nadal nie wiem skąd zna Ashton'a...

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz